Małgorzata Dziekońska nie otrzymała stypendium socjalnego dla syna, mimo że pracownica wydziału edukacji Urzędu Miejskiego zapewniała ją, że pomoc dostanie. Kobieta nie złożyła jednak broni i zaskarżyła decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Organ, uznając racje mieszkanki, uchylił wydane postanowienie, wytykając przy tym pracownikom urzędu szereg uchybień.

Batalia o stypendium

PRÓŻNE ZAPEWNIENIA

Małgorzata Dziekońska samotnie wychowuje syna Marcina, ucznia gimnazjum. Kobieta od dłuższego czasu bezskutecznie szuka pracy, trudno jej związać koniec z końcem. Jedyny dochód pani Małgorzaty stanowi zasiłek rodzinny oraz alimenty ściągane przez komornika od ojca dziecka. We wrześniu, będąc w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, przypadkowo dowiedziała się o możliwości uzyskania stypendium na pomoce szkolne dla syna. Niestety, okazało się, że termin składania wniosków minął kilka dni wcześniej. Kobieta postanowiła mimo to złożyć w Urzędzie Miejskim potrzebne dokumenty i czekać na rozstrzygnięcie. Jej wniosek ostatecznie został przyjęty.

- Od tego momentu pilotowałam sprawę i na bieżąco dowiadywałam się, czy dostanę świadczenie. Urzędniczka zajmująca się stypendiami cały czas zapewniała mnie, że pomoc na pewno otrzymam - mówi Małgorzata Dziekońska.

Pewna swego, nie czekając na gotówkę, pożyczyła nawet pieniądze, by móc kupić synowi potrzebne do szkoły rzeczy. Jakież było jej zdziwienie, gdy w listopadzie przyszło do niej z urzędu pismo z informacją, że stypendium nie dostanie. Jako argument podano przekroczenie dochodu na osobę w rodzinie. Z dokumentów przedłożonych przez Małgorzatę Dziekońską wynikało, że wynosi on 364,80 zł, tymczasem, jak podano w uzasadnieniu odmowy, nie może być on większy niż 316 zł netto. O nieprzyznaniu stypendium zadecydowało to, że latem kobieta dostała z MOPS-u jednorazowy zasiłek żywieniowy. Na dodatek dowiedziała się, że znajoma, która nie dołączyła do wniosku wyroku potwierdzającego przyznanie jej alimentów, pomoc otrzymała.

- Kiedy składała wniosek urzędniczka powiedziała jej, że taki dokument nie jest konieczny - opowiada Dziekońska.

MAKSIMUM DOBREJ WOLI

Zbulwersowana postępowaniem urzędników kobieta, zaskarżyła wydaną przez nich decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Złożyła także do burmistrza skargę na naczelnika wydziału edukacji Roberta Dobrońskiego. Burmistrz Danuta Górska, w oparciu o wyjaśnienia swoich podwładnych, uznała ją jednak za niezasadną. Robert Dobroński jest zdziwiony kierowanymi pod adresem jego oraz podległych mu pracowników zarzutami. Przekonuje, że w tej sprawie wykazał maksimum dobrej woli. Zarówno on, jak i przyjmująca wnioski o stypendia referent Katarzyna Heksel, stanowczo zaprzeczają, by nie uwzględniano w nich alimentów. Dlaczego jednak przy składaniu dokumentów nie poinformowano kobiety, że nie dostanie wsparcia?

- W tym roku szkolnym wpłynęły do nas 544 wnioski. Każdy z nich przy przyjmowaniu przechodzi jedynie wstępną weryfikację, nie sposób wszystkich dokładnie sprawdzić - tłumaczy Katarzyna Heksel.

SKO MA WĄTPLIWOŚCI

Tymczasem spore zastrzeżenia do działania miejskich urzędników ma rozpatrujące odwołanie Małgorzaty Dziekońskiej SKO. Postanowiło ono w całości uchylić wydaną przez nich decyzję i przekazać do ponownego rozpatrzenia. "Kolegium, badając działanie organu pierwszej instancji z urzędu stwierdziło, iż dopuścił się on tego rodzaju naruszeń prawa, że należało wyeliminować wydaną decyzję z obrotu prawnego" - czytamy w uzasadnieniu. Organ wytknął urzędnikom, że przyjmując dochód 316 zł na osobę, opierali się na nieaktualnym już rozporządzeniu. Według obowiązującego prawa kwota ta wynosi bowiem 351 zł na osobę. Ponadto SKO zwraca uwagę, że do dochodu nie powinno się wliczać jednorazowego zasiłku, który Małgorzata Dziekońska otrzymała z MOPS-u. Wątpliwości instancji odwoławczej wzbudziło także samo uzasadnienie wydanej decyzji, które nie zawiera wystarczających faktów potwierdzających słuszność działań urzędników. Mimo to naczelnik Dobroński podchodzi do sprawy spokojnie.

- Musimy sprawdzić wszystko jeszcze raz i wyczerpująco określić towarzyszące naszej decyzji przesłanki natury faktycznej i prawnej - mówi.

Podkreśla, że nieprzyznanie stypendium zostało poprzedzone konsultacjami z prawnikiem.

- Z naszego punktu widzenia wszystko było przeprowadzone dobrze - uważa naczelnik.

Nie wyklucza jednak, że mogło dojść do uchybień.

- Jeśli się okaże, że decyzja został podjęta błędnie, to pani Dziekońskiej należą się przeprosiny - mówi Robert Dobroński.

Ewa Kułakowska

2007.02.07