Wyjątkowo ostra i długa tegoroczna zima daje się mocno we znaki mieszkańcom naszych pól i lasów. Trudności ze znalezieniem pokarmu, kłopoty z poruszaniem się po głębokim śniegu to jednak nie wszystko. Największym zagrożeniem dla zwierząt, nie tylko porą zimową, jest człowiek.

Ciężka zima w lesie

ZIMOWE ZAGROŻENIA

Leśnicy oraz członkowie kół łowieckich przyznają, że tegoroczna zima jest szczególnie uciążliwa dla zwierząt. Obfite opady śniegu utrudniają im dostęp do pożywienia. Spod grubej, liczącej nawet pół metra pokrywy trudno wygrzebać mech, jagody czy pędy krzewów. W takich warunkach niemały problem stanowi także poruszanie się. Dotyczy to przede wszystkim jeleni, saren i dzików, które są teraz łatwym łupem dla drapieżników - wilków oraz lisów.

- Wynika to przede wszystkim z budowy kończyn. Drapieżniki są lżejsze i poruszanie się po głębokich zaspach nie sprawia im większych trudności - mówi łowczy rejonowy Ludwik Narewski.

Podkreśla, że przy takiej pogodzie najpilniejszą potrzebą jest zapewnienie zwierzętom dostępu do pożywienia. Bardzo duże znaczenie ma np. odśnieżanie ścieżek, po których mieszkańcy lasu docierają do paśników i wyłożonej na duktach karmy.

- Jeśli takie warunki utrzymają się do połowy marca, to będzie dla zwierząt prawdziwy dramat. Podczas ubiegłorocznej zimy, która też znacznie się przedłużyła, padło wiele saren. Obawiam się, że w tym roku może być gorzej - przewiduje Ludwik Narewski.

Na czas zimy myśliwi z kół znajdujących się na terenie powiatu gromadzą dziesiątki ton karmy. Jest to przede wszystkim zboże, rośliny okopowe, siano, sianokiszonki oraz kiszonki z kukurydzy. Środki ze sprzedaży upolowanej zwierzyny przeznaczane są na uprawę poletek karmowych. Uzyskane z nich zbiory stanowią zapas pożywienia dla zwierząt. Pomoc oferują także szkoły. Uczniowie zbierają żołędzie i kasztany, które później trafiają do paśników.

APEL DO ROLNIKÓW

Prezes dźwierzuckiego Koła Łowieckiego "Ryś", pełniący także funkcję przewodniczącego Rady Łowiectwa i Przyrody przy staroście Ryszard Żebrowski apeluje z kolei do rolników, by i oni ulżyli doli zwierząt.

- Chodzi o to, żeby od czasu do czasu wyrzucili za płot wiązkę siana, snopek owsa albo jednego buraka - mówi.

Dodaje, że nie muszą to być duże ilości pożywienia. Przy siarczystych mrozach buraki zamarzają i wtedy nie nadają się już do spożycia. Dlatego wystarczy nawet jedna sztuka.

W czasie przedwiośnia powinno się także dokonywać przycinania drzew owocowych. Ich gałęzie są prawdziwym przysmakiem zajęcy. Wielu rolników robi jednak porządki w sadach później, pozbawiając tym samym szaraki tak potrzebnego im teraz pożywienia.

NIEBEZPIECZNE PSY

Nie tylko trudności ze zdobyciem karmy są utrapieniem dla mieszkańców lasu o tej porze roku. Teraz, gdy w ciągu dnia śnieg się topi, a w nocy ponownie zamarza, na powierzchni pojawia się twarda skorupa. Sarny i jelenie, poruszając się po niej, ranią sobie kończyny. Najdotkliwiej kaleczą się jednak wtedy, gdy są płoszone i przepędzane z miejsca na miejsce. Zwykle przyczyną tego jest ludzka bezmyślność. Zdarza się, że właściciele psów puszczają je luzem po lesie, żeby mogły się do woli wybiegać. Pupile straszą wtedy zwierzynę, która uciekając, boleśnie się rani. Takie postępowanie jest niedopuszczalne zwłaszcza u progu przedwiośnia.

- Teraz w lesie powinien być spokój. Na początku marca proszą się lochy dzików, a samice jeleni i saren są wysokociężarne. Dlatego pod żadnym pozorem nie wolno wypuszczać psów luzem - podkreśla Ryszard Żebrowski.

SZARAK - GATUNEK GINĄCY

W lasach i na polach naszego powiatu z roku na rok ubywa zwierzyny. Gatunki, które jeszcze do niedawna były niezwykle liczne, dziś występują już coraz rzadziej. Dotyczy to choćby zajęcy, kuropatw czy bażantów. Sporadycznie można spotkać również cietrzewie. Systematycznie spada też liczba ptactwa wodnego. Przyczyn tego stanu jest wiele. Największe zagrożenie niesie ze sobą postęp cywilizacyjny, który powoduje nieodwracalne zmiany w środowisku naturalnym.

- Jeszcze do 1989 roku zając występował u nas bardzo licznie. Później, na skutek, wprowadzenia do rolnictwa nowych technologii, upraw polowych oraz chemizacji, jego pogłowie zaczęło spadać - mówi Ludwik Narewski.

Przypomina, że w ostatnim czasie mocno ograniczono uprawy polowe na rzecz ugorowania pól. Obszary te porastają zwykle chwasty, tam także dogodne warunki znajdują gryzonie. W ślad za nimi pojawiają się lisy zagrażające szarakom.

KRÓTKOWZROCZNA POLITYKA

Zdaniem myśliwych, do spadku pogłowia niektórych gatunków przyczyniła się również polityka państwa w zakresie ochrony drapieżników. Na początku lat 90. zakazano redukcji m.in. kruków, jastrzębi, srok czy wron siwych. Wprowadzono również okres ochronny na lisa. Całkowitą ochroną objęto wilka. Według Ludwika Narewskiego, liczba tych drapieżników w naszym powiecie w ostatnich latach znacząco wzrosła. Najwięcej jest ich na terenie Nadleśnictwa Szczytno, Wielbark, Jedwabno oraz Spychowo - łącznie ok. 20-25 sztuk.

- Powodują one znaczące ubytki wśród dzików i saren. Od czasu objęcia wilka ochroną, pogłowie tych zwierząt wyraźnie maleje - mówi Ludwik Narewski.

Jeden reprezentant wilczej rodziny zjada w ciągu roku ok. 60-70 sztuk saren lub jeleni. Ochrona drapieżników prowadzi nieuchronnie do zmniejszenia się liczby gatunków innych zwierząt, które padają ich ofiarą.

- Działania państwa w tej dziedzinie są bardzo krótkowzroczne, nie służą zachowaniu różnorodności gatunków - ubolewa Ryszard Żebrowski.

OKO W OKO Z KŁUSOWNIKIEM

Kolejnym zagrożeniem dla zwierząt są kłusownicy. Na terenie naszego powiatu myśliwi znajdują w ciągu roku kilka tysięcy wnyków. Ludwik Narewski rozróżnia dwa rodzaje zbrodniczego procederu. Pierwszy to kłusownictwo zewnętrzne. Przestępczością tego typu trudnią się zwykle mieszkańcy najbiedniejszych rejonów dotkniętych bezrobociem. Tacy sprawcy zabijają zwierzynę na własne potrzeby. Skuteczna walka z kłusownictwem jest bardzo trudna. Myśliwi i leśnicy usuwają wnyki i patrolują lasy, ale to nie wystarcza. Niełatwo także doprowadzić do oskarżenia kłusownika.

- Aby tak się stało, trzeba złapać go na gorącym uczynku - mówi Ludwik Narewski.

Drugi rodzaj kłusownictwa, zwany wewnętrznym, uprawiają niektórzy członkowie Polskiego Związku Łowieckiego. Łowczy rejonowy określa ich mianem czarnych owiec.

- To najgroźniejsi przestępcy. Zwykle dysponują bronią wyposażoną w doskonałe przyrządy optyczne, dzięki czemu mogą bez przeszkód polować w nocy - mówi Ludwik Narewski.

Spotkanie oko w oko z tak wyposażonym kłusownikiem jest szczególnie niebezpieczne. Kilka lat temu w rejonie Dźwierzut zatrzymano myśliwego z Łodzi, który podczas nocnych, nielegalnych łowów zabijał nawet parę sztuk zwierzyny. W ostatnich pięciu latach w powiecie wykryto dziewięć podobnych przypadków. Wszystkich sprawców ukarano. Członkowie PZŁ przyłapani na kłusowaniu są wyrzucani ze związku, tracą także broń i muszą pokryć straty wynikające z przestępczej działalności. Za nielegalne zabijanie zwierząt grozi nawet kara więzienia, ale zdaniem Ryszarda Żebrowskiego sądy rzadko ją stosują.

- Jakiś czas temu doszło na naszym terenie do odstrzelenia ciężarnej łani w okresie ochronnym. To jednak nie przekonało sędziego do wymierzenia najwyższej kary - opowiada prezes Koła Łowieckiego "Ryś".

Najczęściej kłusowników spotykają sankcje finansowe.

ŚMIERĆ NA DRODZE

Wiele zwierząt traci też życie w wyniku kolizji drogowych. Dotyczy to przede wszystkim jeleni, zajęcy, saren i dzików. Niektóre nie umierają od razu. Ranne padają w męczarniach dopiero po pewnym czasie. Często przyczyną wypadków jest brawura kierowców, którzy znacznie przekraczają dozwoloną prędkość, nie zważając zupełnie na znaki drogowe ostrzegające przed zwierzyną leśną. Według szacunków myśliwych, rocznie w kolizjach drogowych ginie 20-25% mieszkańców kniei. Zdarza się, że winę za wypadki ponoszą też grzybiarze płoszący zwierzęta. Przestraszone zbyt głośnym zachowaniem ludzi, uciekają na szosę, wprost pod koła nadjeżdżających samochodów.

NA RATUNEK ZAJĄCOM

Wśród najbardziej rozpowszechnionych w naszych lasach gatunków dominują jelenie (ok. 1,3 tys. sztuk), sarny (2,5 tys.) i dziki (1,2 tys.). Koła łowieckie, których na terenie powiatu jest osiem, podejmują szereg działań służących ratowaniu najbardziej zagrożonych. Dźwierzucki "Ryś" realizuje m.in. pięcioletni program odbudowy pogłowia zająca. W ramach tego przedsięwzięcia wprowadzono odstrzał lisów oraz zdziczałych psów polujących na szaraki.

- Ochrona zwierzyny to nasz obowiązek. Sami myśliwi nie są w stanie mu sprostać, dlatego potrzebne jest zaangażowanie i pomoc wszystkich mieszkańców - podkreśla Ludwik Narewski.

Ewa Kułakowska

DZIECI CHĘTNE DO POMOCY

Najbardziej wyczuleni na niedolę zwierząt są zazwyczaj najmłodsi. Pamiętają oni o tym, że mieszkańcy lasu, zwłaszcza o tej porze roku, potrzebują naszej pomocy. Ostatnio (20 lutego) w akcji dokarmiania brały udział przedszkolaki z Wielbarka. Dzieci, wraz z opiekunami, pracownikami nadleśnictwa oraz prezesem miejscowego Koła Łowieckiego "Echo" Dariuszem Kaźmierczakiem wybrały się do lasu, by zapełnić paśniki przygotowanymi wcześniej smakołykami - zbożem, marchwią, ziemniakami i sianem. Przy okazji maluchy dowiedziały się sporo na temat obyczajów zwierząt. Akcja była elementem realizowanego w przedszkolu przez cały rok programu "Eko Przedszkolaki". W podobnych przedsięwzięciach biorą udział także dzieci z innych przedszkoli i szkół na terenie powiatu.

(js)

2006.03.01