Odcinek 27

Listopadowy wieczór zacierał powoli kontury drzew. Jedynie w prześwicie zwężającej się perspektywy leśnego duktu przebijały się jeszcze resztki dziennego światła. Lekki wiatr niósł skrzypienie nieruchomych leśnych olbrzymów. Z czerni drgającej gasnącą energią późnej jesieni rozlegały się trzaski, sapania i szmery. Wąskim duktem powoli przesuwała się wysoka, lekko przygarbiona postać. Głęboko nasunięty na czoło kaptur długiej kurtki upodabniał ją z daleka do wycieńczonego łosia.

- Siedem, osiem, dziewięć... - liczył kolejne przecinki. - Zaraz, zaraz... - spojrzał ostrożnie w bok - to przecinka, czy tylko szereg rzadszych nasadzeń? Cholera, w dzień to wyglądało zupełnie inaczej!

Doszedł do kolejnego zakrętu. - Chyba jednak za daleko... - rozejrzał się wokół i zaczął powoli wycofywać. Wydawało mu się, iż gdzieś z lewej strony słyszy szybkie sapanie.

Zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać, lecz poza normalnymi odgłosami lasu nic, żaden dźwięk nie mógł wywoływać niepokoju. Dreszcz przebiegł mu po plecach zroszonych zimnym potem. - Dlaczego nie wyznaczyłem tego spotkania gdzieś w Olsztynie, albo jeszcze lepiej w stolicy. Tam mnie nikt nie zna i nie musiałbym włóczyć się nocami po ciemnym lesie!

Pochylił się i nagle uderzony mocno w plecy poleciał do przodu, ryjąc twarzą w miękką na szczęście, zimną i wilgotną ściółkę. - Aaaaa!!! - wydarł mu się z gardła okrzyk przerażenia. - Aaaaa!!! - dobiegł go z bliska inny przerażony głos. Odwrócił się i ujrzał ciemną, zwalistą sylwetkę bezskutecznie usiłującą znaleźć jakiś punkt oparcia umożliwiający przyjęcie pozycji właściwej dwunożnym.

- Chruściel, to ty?! - zapytał z nadzieją.

- Nie, król perski! Nie mogłeś znaleźć jakiegoś miejsca na dnie jeziora? Byłoby szybciej i bez obijania gęby o krzaki! - Chruściel, bo to on właśnie swą trzycetnarową masą rozciągnął Długala, powoli dźwigał się do pionu.

- Musiałeś mnie tak walnąć!? - Długal usiłował rozprostować kręgosłup wygięty w piękny łuk po zderzeniu.

- Masz szczęście, że szedłem tyłem i liczyłem te cholerne dróżki! "Dziesiąta przecinka od skrzyżowania", też masz pomysły! Po ciemku w środku lasu! Zamiast jak człowiek iść na piwo!

- Zwariowałeś?! Jeszcze by ktoś nas razem zobaczył! - Długal zatrzepotał rękawami kurtki.

- No i co z tego? Sto lat się znamy i parę beczek razem się wypiło! - Chruściel wyciągnął z kieszeni butelkę i podał Długalowi. - Masz, łyknij bo zimno, będzie przymrozek.

Długal pociągnął solidny łyk. - Mocne, sam pędziłeś?

- Gdzie tam, kto by miał tam teraz na to czas. Z pępkowego jeszcze zostało. No, gadaj teraz, co to za konspiracja, żeby po lesie nocami ganiać.

- Nie możemy się już teraz jawnie spotykać - zaczął Długal - chyba że na oficjałkach i przy ludziach.

- Stuknij się w ten barani łeb! - wkurzył się Chruściel - pracujemy obok siebie i nie możemy jak ludzie pogadać? Powaliło cię czy co?

- Po wyborach żadnych kontaktów z czerwoną zarazą! Jakby się w Warszawie dowiedzieli, że tak sobie gadamy, to jestem załatwiony na amen! A nie daj Boże poseł Skowron by usłyszał, to jutro ugotują mnie na twardo! Telewizji nie oglądasz, gazet nie czytasz? Ty i twoja upadła struktura to ptasia grypa! Omijać z daleka i wybijać stado do ostatniej sztuki!

- Ty chyba naprawdę chore kury macałeś! To tylko przez telefon mamy rządzić tym bajzlem? Faksy z piętra na piętro wysyłać! - Chruściel pociągnął łyk aż zabulgotało.

- Żadnych telefonów, absolutnie! Bilingi sprawdzą i leżę! Wiesz, że najważniejsze jest teraz bezpieczeństwo!

- Eeee tam - Chruściel machnął ręką - nie te czasy, żeby za każdym krzakiem tajniak siedział. Nie mają kogo podsłuchiwać tylko ciebie. Jest jeszcze paru uczciwych złodziei na świecie, to mają cichociemni co robić.

- Kadry są najważniejsze! Nie słyszałeś co mówił oberminister?! To nas będą pilnować, żeby wszystko było według wzorca!

- No, na aktualny wzorzec to jesteś o pół metra za długi - roześmiał się Chruściel - uważaj bo cię skrócą, akurat o głowę!

- Nawet tak nie żartuj. To jest naprawdę poważne, inaczej bym cię po lesie nie ciągał! Musimy ustalić, jak się porozumiewać, skrzynki kontaktowe, łączniczki, no sam wiesz...

- No, z tymi łączniczkami to nie przesadzaj, bo moja stara w tych sprawach to poczucie humoru wiesza do szafy. A tak przy okazji jak byś coś mógł zrobić z centralką w naszej firmie, to byłbym wdzięczny. Nikt się nie może do nas dodzwonić. Ciągle zajęte.

- A nie mówiłem! Już się zaczyna! - Długal niespokojnie rozejrzał się wokół.

- Stary, walnij łyka! - Chruściel zakręcił butelką. - Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś miał takiego pietra. To przecież ja powinienem trząść dupą ale nie mam zamiaru. Jakoś sobie przecież dam radę.

- Może i masz rację - Długal na dłuższą chwilę przyssał się do butelki - jakoś tu chyba sobie wspólnie poradzimy, co? - z nadzieją spojrzał na Chruściela.

- Tylko przestań trząść portkami i zacznij myśleć! - Chruściel klepnął Długala w plecy i raźniej już ruszyli w ciemność lasu.

- A skrzynkę kontaktową to zrobimy pod pomnikiem. I tak tam nikt nie zagląda - dobiegł jeszcze głos Długala.

Marek Długosz

Wszelkie podobieństwo osób i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe.

2005.11.16