Odcinek 101

Wiosna na Mazurach wybuchła aż nieprzyzwoicie. Właściwie gdyby należycie działał nadzór właścicielski IV RP, to w lewym górnym rogu ekranu, w który wpatrujemy się przez cały doczesny pobyt na łez padole, powinna ukazywać się czerwona kropeczka. Roślinki pyliły aż miło, o prokreacyjnych ekscesach ptaszków, motylków i innych żyjątek lepiej nie wspominać ze względu na Radę Etyki Mediów, czyli dyżurną cenzurę obyczajową. Jednym słowem, w przyrodzie wrzało. Wrzało też w Mieszcznie i okolicach. Franek Baczko, doświadczony życiowo lider biznesu w branży rekultywacji i recyklingu, przygotowywał swoją firmę do pierwszych wiosennych żniw przy okazji najdłuższego weekendu. Doskonale działająca od roku sieć dostawców puszek i butelek już nie wystarczała. Franek długo zastanawiał się, jak poprawić wydajność dostaw i zmniejszyć straty. Przecież tyle dobra marnowało się na dzikich plażach nad jeziorami. Poważne biznesowe rozmowy - jak doskonale wiedział - najlepiej prowadzi się w sprzyjającej atmosferze odpowiedniego lokalu. Stąd też jego spotkanie z przedstawicielem rządowej administracji zespolonej, czyli starszym posterunkowym Kuciakiem vel Śliwą odbyło się w gościnnych salach baru „Siwucha”. Kuciak, który po niezbyt udanym eksperymencie z obsługą starannie rozbudowywanej sieci miejscowego monitoringu powrócił do normalnych zajęć patrolowych, przycumował służbowy rower do krat chroniących okna baru. Krytycznym wzrokiem zlustrował potężną kłódkę i łańcuch mający chronić państwowe bądź co bądź mienie przed przestępcami.

- Wygląda jako tako, ale otworzyć można agrafką - westchnął. Niestety całe 4,50 zł, jakie otrzymał ze specjalnego funduszu Komendanta na zapewnienie bezpieczeństwa swemu służbowemu pojazdowi wyczerpało wszystkie środki stojące do dyspozycji służby policyjnej całego powiatu.

- Trudno, najwyżej podpieprzą! - machnął z rezygnacją ręką, poprawił fałdy na historycznym szynelu ogólnopolicyjnym i dostojnie wkroczył do środka. Lubił ten lokal, od lat będący centrum kulturalnym i biznesowym rynkowych elit Mieszczna. Wciągnął w potężny organ powonienia tak dobrze mu znany zapach piwa zmieszany z papierosowym dymem i aromatem przepalonego na frytkach oleju.

- Zapraszam, panie posterunkowy! - zza zarezerwowanego dla specjalnych gości stolika uniósł się Franek Baczko.

Jako ludzie poważni i życiowo doświadczeni nie tracili czasu na czczą gadaninę. Zapalili i z namaszczeniem wychylili pierwsze łyki zimnego Okocimia.

- No to mamy wiosnę - zaczął konkretnie Franek.

- Tiaaa…, na to chyba wygląda - Kuciak wiedział, że otwarte prezentowanie własnych poglądów przez funkcjonariusza bądź co bądź służb specjalnych nie zawsze wychodzi na zdrowie. Szczególnie jemu.

- Był pan, panie posterunkowy, gdzieś może w plenerku? - Baczko przechodził do rzeczy, gdyż w biznesie nic nie jest tak cenne jak czas.

Starszy posterunkowy z namysłem spojrzał w głąb kufla. - Zdarzało się eee… ale lata już nie te. Gdzie mnie tam do tych tam, panie… - wolał nie wchodzić w szczegóły i dzięki temu był nadal najstarszym mundurowym RP.

- Panie Kuciak, co ja będę panu nawijał - Baczko nie znosił marnowania czegokolwiek a czasu przede wszystkim. - Jest interes do zrobienia, poważna sprawa!

Starszy posterunkowy z zainteresowaniem spojrzał na brudną szybę. - Zanosi się na piękną pogodę…

- Mówię poważnie - Franek zaczął się denerwować - pan mi pomoże, a ja panu…

Śliwa skrzywił się, umoczył nos w pianie - Ludzie powinni sobie pomagać - zgodził się.

- No i o to chodzi! - ucieszył się Baczko. - Nareszcie!

- Nareszcie to trawa jest zielona, a ja muszę zaraz wracać do roboty - starszy posterunkowy sięgnął po czapkę.

- Bądź pan człowiekiem, daję 25 procent! I łódkę z ekstra silnikiem!

- Phi… Mam rower! - prychnął Kuciak i spojrzał na kratę przed drzwiami, na której nadal wisiała kłódka z łańcuchem, niestety pozbawiona dwukołowego załącznika.

- Oż kurna! Jednak podpieprzyli! - Kuciak poderwał się od stolika. - Komendant mnie do lasu wyśle zajęcy pilnować!

- Nie bój pan nic, panie Kuciak, zamiast roweru dostaniesz pan ekstra łódkę z dobrym silnikiem i trzy miesiące wczasów nad jeziorami!

- A na cholerę mi ta łódka, ryb łapać nie lubię, ale chyba będę się musiał nauczyć jak mnie za ten rower na zieloną trawkę wyślą!

Franek już wiedział, że wygrał. - Morda to jednak solidna firma, nie każdy by się odważył Kuciakowi rower spod nosa zawinąć!

- Panie posterunkowy, plan jest taki - wtajemniczył Śliwę w szczegóły biznesowego przedsięwzięcia.

- Ja pana dzielnej policji funduję na całe lato motorówkę do pilnowania jezior. Moja w tym głowa, że akurat na pana padnie, żeby akurat sobie turystki na kajakach podziwiać.

- Aha… - mruknął znękany Kuciak.

- A pan w wolnych chwilach, czyli przez cały boży dzień, obskoczy po brzegach właściwe miejsca i zbierze dla mnie to, co chłopaki z dzikich biwaków poskładają. Wszyscy zadowoleni!

- Eee… tak nie można. Na państwowej benzynie?

- Benzynę też funduję, niech będzie moja strata!

- No chyba, że tak - zgodził się Kuciak - tylko niech Morda odda mój rower!

Marek Długosz

Wszelkie podobieństwo osób, zdarzeń i miejsc do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe

Frankowi opadła szczęka.