Gorzkie żale

Uboga grzesznica

27 maja 1791 roku w Nidzicy została ścięta mieczem Ewa Turkowa z Burdąga. Kobieta ta otruła własnego męża, czyli dokonała zbrodni zwanej wówczas mężobójstwem. Na kanwie tego wydarzenia powstała znana pieśń moralizatorska, napisana i wydana przez pochodzącego z Kobułt Jana Wilhelma Aleksyusza (1735-1805), który w latach 1762 - 1805 był polskim duchownym w Nidzicy i ostatnim pasterzem nieszczęsnej Ewy Turkowej. To właśnie spotkania duszpasterskie ze skazaną zainspirowały Aleksyusza do napisania „Gorzkich żali”. Skruszona niewiasta, świadoma ostatnich chwil swego żywota, mogła już tylko liczyć na modlitwę i łaskę Boga a jej pośrednikiem był w tym nidzicki duchowny. Napisana przez niego pieśń oddaje stan ducha oczekującej na śmierć mężobójczyni. Z dzisiejszego punktu widzenia tekst pieśni ma charakter nie tylko religijny, ale ilustruje także odwieczny konflikt damsko – męski. Mężobójstwo było dawniej szczególnie karygodną zbrodnią. Stąd przepełniająca cały tekst żałość morderczyni, że popełniła aż tak straszne przestępstwo wobec tego co mu „ślub i rękę dała”.

Popularność pieśni

Pełny tytuł pieśni brzmi: „Gorzkie żale ubogiej grzesznicy Ewy Turkowej, rodzonej Cybulszczanki z Burdąga w Jedwabieńskiej parafii, która z przyczyny otrucia własnego małżonka mieczem stracona została, na dniu 27 maja r. 1791”. W 1803 roku Krzysztof Celestyn Mrongowiusz umieścił ją w swym „Pięśnioksięgu, czyli kancjonale gdańskim...”. W 1846 roku pieśń przedrukował także pastor ostródzki Gustaw Gizewiusz, który wydał ją łącznie z „Pokutą dwóch zabójców” Claude’a J. Dorata, przez co nadał jej odpowiednią rangę jako pozycji wydawniczej. W 1973 roku Stanisław Nyrkowski umieścił „Gorzkie żale...” w antologii „Karnawał dziadowski”. W 1999 roku w wydawanej w Giżycku „Masovii” obszerny artykuł poświęcony „Gorzkim żalom” opublikował Paweł Fijałkowski. Również niżej podpisany w 2001 roku zamieścił „Gorzkie żale” w „Roczniku Mazurskim” w publikacji dotyczącej historii życia religijnego na obszarze gminy Jedwabno. Do szacownego grona wydawców „Gorzkich żali” dołącza dzisiaj „Kurek Mazurski”, dzięki czemu staną się one znane szerszemu gronu czytelników. Zachowaliśmy oryginalną pisownię pieśni. Życzymy ciekawej lektury.

Sławomir Ambroziak

O, Boże święty, w prawdzieć miłościwy,

Ale téż groźny Sędzia sprawiedliwy!

Wiem, że u Ciebie bezbożnym gotowy

Jest sąd surowy.

Wstydzę się, Panie, oczu mych podnosić;

O, nie śmiem zgoła k` Tobie wznosić.

Bo cóż, niegodna, że ją ziemia nosi,

Jeszcze Cię prosi?

Ach, Boże, Boże! Cóż ja uczyniła?

Cóż ja do serca swego dopuściła?

Żem męża, com mu ślub i rękę dała,

Zamordowała?

Temu, który mi serce swe ślubował,

A ze mną, jak mąż z żoną swą, obcował,

Z którym-em z garka jednego jeść miała,

Truciznym dała!

Czyli téż w świecie zwierz więc leśny srogi

Zadawa swoim tak śmiertelne trwogi,

Jak ja zadała mojemu mężowi,

Towarzyszowi?

Ja zaślepiona, rozum swój mająca,

Wśród chrześcijaństwa słowo Twe słysząca,

Mogłam tak zgwałcić przykazanie Twoje,

Sumienie moje?

A cóż wprawiło złą myśl w me wnętrzności?

To, żem słuchała złych pożądliwości;

Tak ślubu mego w powadze nie miałam,

Gwałt mu zadałam.

Przed Tobą, Bogiem i ludźmi się wstydzę,

Boć mego męża już pod ziemią widzę:

A głos krwie jego wnętrzności Twe wzrusza,

Dech mi zadusza.

Zda mi się, Panie, żeś wcale wzruszony,

Dla mnie bezbożnéj już nie uproszony;

Boć nie ma grzéch mój, nieludzki i główny,

Sobie gdzie równy.

Przed zbójcą jawnym każdy się już chroni,

Mężnie zażywa swéj mocy i broni –

Ale tak skrytéj przez otrucie toni

Któż się uchroni?

Ach, słusznieć przyjdą na mię krwawe męki;

Już mi się błyska miecz katowskiej ręki,

By krew niewinna, którąm wygubiła,

Pomszczona była.

Serce się lęka zejścia gwałtownego,

A krew ma młoda stracenia strasznego...

Mężom i żonom stałam się szpetnością,

Obrzydliwością.

Na cóż się przyda młodość, ciało śliczne,

Gdyż wnet je wplotą w koło szubieniczne,

Gdzie krucy trupa chciwie rozrywają

I pożerają?

Lecz choćby ciało doznało sromoty,

By tylko dusza w niebiańskie namioty

Przyszła i była tam ułaskawiona,

Wiecznie zbawiona!

Ale cóż czytam? „Będą psi na dworze!

A Mężobójcom w jeziorze, co gorze

Ogniem i siarką, część ich będzie dana.”

Od ręki Pana.

Nuż tegom godna, bo krwawe me winy...

Wszak i szczenięta jedzą drobiny,

Które więc z stołu panów ich spadają,

Gdyż ich dość mają.

Lecz któż ci, Boże, równy w zmiłowaniu?!

Któż tak obfity w grzechów odpuszczaniu?

Tyś ci zaiste w łasce nieprzebrany,

Tyś Pana nad Pany!

Choć grzechy ludzkie jak szkarłat czerwone,

Ty przecię możesz i chcesz czyścić one,

Że za Twym słowem jako śnieg zbieleją,

Jak mgła zniszczeją.

Dawid nierządem serce był splugawił,

A mężobójstwem ręce swoje skrwawił,

Przecięś onego z pomsty za krew wyrwał,

Duszęś ratował.

Obyś też z morza miłosierdzia Twego

Na wieki wieczne niewyczerpanego

I na mię kroplę słodką spuścić raczył,

Złość mi przebaczył!

Wejrzyj na płacz mój, troski i trwogę!

Z serca Cię proszę, jak Cię prosić mogę;

Raczże przeklęctwo od duszy mej odjąć,

A piekło zamknąć!

Krew Twa, mój Jezu, jak naszego Pana,

W mocy czyścienia jest ci niezrównana;

Oby moc Boską na mnie pokazała,

Szpetność zmazała!

Jeszcze mi serce, miła matko mdleje,

Gdyż wam płacz gorzki z oczu swych się leje,

Żeście z swéj córki teraz tak strapiona,

Krwawo zraniona.

Nie złorzeczcież mi, iżem was strwożyła.

Przebaczcież wszyscy, którychem zgorszyła!

Przecież, aby Bóg w gniewie mię nie karał,

Na łaskę wspomniał.

Wkrótceć odniosę, co sprawy me godne,

Na upominek, jak człeku są szkodne:

Niech każdy grzechom, widząc co się stawa,

W czas odpor dawa!

Wnet się świat zamknie przed oczyma mémi...

Już nie narzekam słowy troskliwémi,

Lecz wołam, krzyczę, póki mi tchu stanie:

Nie odrzuć, Panie!

Tyś ci, mój Jezu, grzeszniki przyjmował,

Tyś za mordercę prośby ofiarował –

Toć i mię przyjmiesz! Ofiarą Twą krwawą

Przyczyń się za mną!