W trakcie debaty, która odbyła się w Sasku Małym, na temat rewitalizacji wód tamtejszego jeziora, zaproszeni naukowcy popadli w spór, jaką należałoby zastosować metodę. Teraz miejscowa społeczność musi się zdecydować co wybrać, a trzeba się spieszyć, by zdążyć pozyskać środki pieniężne.

Jak ratować jezioro?

KOAGULANTY NAJLEPSZE I NAJTAŃSZE...

W minionym tygodniu w Sasku Małym odbyła się konferencja dotycząca eutrofizacji jeziora leżącego nad tą miejscowością. Zastanawiano się jak zrekultywować jego wody, które do katastrofalnego stanu doprowadziło wieloletnie odprowadzanie miejskich ścieków ze Szczytna. Przypomnijmy, że na łamach „Kurka” po raz pierwszy uwagę na zły stan wód w tym akwenie zwrócili państwo Olczakowie z Kucborka.

W trakcie debaty dr hab. Julita Dunalska z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego omówiła różne metody oczyszczenia wód. Między innymi poprzez mechaniczne usuwanie osadów, czy poprzez napowietrzanie oraz dodawanie koagulantów.

Pierwsza metoda, czyli wybieranie osadów, choć obecnie mamy do dyspozycji coraz nowocześniejszy sprzęt, niesie ze sobą ogromny rozmiar robót i co za tym idzie odpowiednio duże koszty. Poza tym powstaje wówczas poważny problem gdzie składować wydobyte osady i co z nimi potem zrobić. Zdaniem Julity Dunalskiej, najlepszym sposobem byłoby dodawanie do wód jez. Sasek Mały koagulantów, tak jak to zrobiono w Szczytnie.

Rekultywacja musi odbywać się szczególnie starannie. Nim to nastąpi, najpierw trzeba przeprowadzić badania w celu ustalenia składu osadów dennych, przeprowadzić monitoring wprowadzania ścieków i kanałów melioracyjnych. Kolejnym etapem byłoby powołanie grupy ekspertów, aby ci opracowali program ochrony jeziora. Ostrzegała przed angażowaniem do rekultywacji firm, które proponują niby znakomite i tanie rozwiązania, ale potem nic z tego nie wychodzi. Naukowy nadzór nad procesem oczyszczania wód, byłby jej zdaniem, niezbędny. Jak zastosuje się źle obliczoną dawkę, nic to nie pomoże, a tylko może zaszkodzić całemu ekosystemowi jeziora.

ALE TEŻ SZKODLIWE

Z kolei prof. Ryszard Chróst z Uniwersytetu Warszawskiego, zamiast koagulantów, zaproponował metodę mikrobiologicznego rekultywowania wód. Sugerował on zastosowanie kompleksowej bioremediacji, a polega to w uproszczeniu na wprowadzeniu do wód odpowiednich kolonii bakterii. Jego zdaniem koagulanty wyrządzają zauważalne szkody w środowisku naturalnym.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.