Radny Mius urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Od dwóch lat, wbrew obowiązującym przepisom, zajmuje stołek głównego specjalisty w zakładzie komunalnym i nie jest go w stanie z niego usunąć nawet szef firmy. Za Miusem stoją murem koleżanki i koledzy z Rady Miejskiej.

Koleżeńskie układy

Manewr przed wyborami

Radni z Pasymia nie godzą się, aby ich kolega, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej, stracił pracę w Zakładzie Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, gdzie pełni stanowisko głównego specjalisty ds. transportu oczyszczania miasta. Z takim wnioskiem wystąpił nowy kierownik zakładu Stanisław Zadykowicz.

- To był mój obowiązek, w przeciwnym razie ktoś mógłby mi zarzucić tolerowanie bezprawia - tłumaczy kierownik.

Bezprawie polega na tym, że radny Mius nie ma wyższego wykształcenia, które jest wymagane do pracy na zajmowanym przez niego stanowisku. Utworzono je, jak mówią osoby dobrze znające pasymskie realia, specjalnie dla radnego, tuż przed wyborami samorządowymi. Wcześniej Mius był w zakładzie zastępcą kierownika. Dzięki temu manewrowi mógł ponownie ubiegać się o mandat radnego, co zresztą zakończyło się pełnym powodzeniem.

Długie wyjaśnianie

Sam zainteresowany przyznaje, że został zatrudniony niezgodnie z przepisami o samorządzie terytorialnym. Ale od razu dodaje, że to nie jego wina.

A czyja?

- Oczywiście przełożonego, który mnie zatrudnił - odpowiada. - O tym, że zmieniły się przepisy mogłem nie wiedzieć i nie wiedziałem.

Sprawa wyszła na jaw na sesji w lutym tego roku. Ujawnił ją radny Andrzej Gralczyk. Burmistrz Kobylińska obiecała sprawę wyjaśnić jak najszybciej. To "najszybciej" znaczyło ... dziewięć miesięcy. Jak tłumaczy burmistrz, wpływ na tak późną reakcję miała zmiana na stanowisku kierownika zakładu.

Kobylińska w pełni jednak popiera decyzję nowego szefa ZGKiM.

- Przepisy są naruszone i dalej ta sytuacja nie może trwać - mówi zdecydowanie.

Dowód uznania

Radni (przy dwóch głosach wstrzymujących) sprzeciwili się jednak zwolnieniu Miusa.

"Uważamy, że przy wielości zadań, jakimi musi podołać ZGKiM, kwalifikacje pana Miusa predysponują go do pracy w zakładzie" - napisali w uzasadnieniu swej decyzji zaznaczając jednak, że "zasady zatrudnienia muszą być zgodne z obowiązującymi przepisami".

Ta opinia cieszy Miusa.

- Jest to dowód uznania dla mojej pracy w samorządzie przez cztery kadencje i docenienia mojej roli w życiu Pasymia - mówi.

Fałszywa solidarność

Z kolei burmistrz Kobylińska uważa, że radny nie ma powodów do radości.

- Smutne, że człowiek z takim doświadczeniem w pracy samorządowej nie znał przepisów prawa, gdy przechodził na stanowisko głównego specjalisty - mówi. - A był w tym czasie również członkiem Zarządu Miasta.

Krytycznie odnosi się też do stanowiska radnych.

- Nie potrafią wznieść się poza koleżeńskie układy, fałszywie interpretując pojęcie solidarności - podkreśla, dodając, że nie powinno być specjalnych przywilejów dla włodarzy.

Jakie są zatem możliwości rozwiązania problemu?

- Decyzja rady, niestety wymusza na mnie zmianę struktury organizacyjnej zakładu - mówi kierownik ZGKiM. - Trzeba będzie zlikwidować stanowisko głównego specjalisty i utworzyć jakieś nowe, dla pana Miusa. Jakie? Jeszcze nie wiem.

Andrzej Olszewski

2004.11.03