Droga

Przyjaciółko "Kurka",

zima nam się tego roku przedłuża. Już marzec, a ona nie zamierza ustąpić. Kiedy tylko mróz nie jest za wielki, a słoneczku uda się przedrzeć przez warstwy chmur, wybieram się na spacer. Z żalem obserwuję moje ogrodowe ptaszki, wytrwale szukające niedojedzonych jeszcze owoców i nasionek. Niewiele tego zostało. Żal mi też połamanych gałęzi świerków, a nawet całych młodych świerczków i sosenek, które nie wytrzymały ciężaru mokrych czap śniegu.

Wędruję po lesie jedynie po uprzątniętych ważniejszych drogach. Trzeba przyznać, że wójt gminy, na której terenie mieszkam, dba o nas. Po każdym większym opadzie drogami przejeżdża pług, zostawiając za sobą drogę przejezdną nawet dla samochodów, a co dopiero dla takich spacerowiczów jak ja. Tyle że burty śniegu na poboczach stają się coraz wyższe i niedługo, gdy zima się jeszcze bardziej przeciągnie, będę chodził w tunelu, z którego już nic nie będzie widać.

Spacerując tak po drogach, rozmyślam o współczesnych problemach Szczytna.

Niewątpliwie najważniejsza sprawą, która podzieliła mieszkańców jest market Kaufland, otwarty niedawno w centrum miasta przy ulicy Chrobrego, w miejscu dawnej fabryki mebli. Trzeba przyznać, że to wielki sklep. Są tacy, którzy twierdzą, że jego powierzchnia jest większa niż zezwalają na to przepisy. Nie wiem, jak to z tym jest, bo powierzchni magazynu nie mierzyłem. Ktoś to powinien zrobić i doprowadzić do tego, aby prawo było przestrzegane. Naturalnie Kaufland nie jest jedynym marketem w Szczytnie, ale kolejnym. Każde otwarcie nowego sklepu wywołuje w mieście dyskusję. Jedni są "za". Bo tanio, duży wybór i wygodnie, gdyż całe zakupy można zrobić w jednym miejscu. Poza tym przybywa pewna liczba miejsc pracy. Drudzy zaś twierdzą, że tych miejsc pracy ubywa, bo część małych sklepów skazana jest na likwidację, a ich właściciele - na bezrobocie. Dziwię się, że nikt do tej pory nie zrobił jeszcze bilansu korzyści i strat, jakie taka zmiana w miejskim handlu powoduje, bo gadać to sobie można, a nawet wygłaszać całe przemówienia na posiedzeniu Rady Miejskiej, ale prawdziwy obraz dałyby dopiero uczciwe badania.

Tak oto, wędrując między zwałami śniegu, nie mogę dojść, Droga Przyjaciółko, do konkretnego wniosku. Ale logiczne się wydaje, że małe sklepiki na tym tracą. Czy jest zatem dla nich jakiś ratunek? Wydaje się, że jednak mimo wszystko jest. Otóż uważam, że małe sklepiki w przeciwieństwie do dużych magazynów mają "duszę", a klienci i własciciele są zazwyczaj przyjaciółmi. Do takiego sklepiku wpada się najczęściej po świeże bułeczki i mleko, ale także po to, by pogawędzić. W takim sklepiku jest właściciel, który zna przyzwyczajenia swoich klientów i sprowadza towary według ich upodobań. Innych nie sprowadza, bo nie ma dla kogo. A klient wie, że w swoim sklepiku nie zostanie oszukany, a towar będzie własnie taki, jakiego się spodziewa.

Zima, jak już pisałem, mocno się tego roku przedłuża. I chociaż w ciągu dnia słońce wisi na niebie dość wysoko, rozpuszczając śnieg na powierzchni, nocą wszystko zamarza, utrudniając dotarcie do poszycia lasu zdolnego wykarmić zgłodniałe zwierzęta.

Czas więc, by ustąpiła.

Pozdrowienia

Marek Teschke

2006.03.08