Nowy market

W przeddzień otwarcia kolejnego sklepu spożywczego w Szczytnie po główniejszych ulicach miasta w umiarkowanym, pełnym dostojeństwa tempie przemieszczała się ciągnięta przez mały samochód wielka plansza z wizerunkiem wózka, jakie spotykamy w supersamach i napisem, który w miarę wyraźnie widać na fot. 1.

Jest tylko kłopot z odczytaniem adresu placówki, ale co bardziej bystrooki Czytelnik w mig zorientuje się, że chodzi tu o ulicę Wileńską.

* * *

Kilka dni wcześniej czytelnicy przynosili do redakcji znajdowaną w skrzynkach na listy gazetkę promocyjną tej nowej placówki handlowej. Na odwrocie tytułowej strony wydawnictwa, było widać to, co na kolejnym zdjęciu - fot. 2.

Oto 24 dnia bieżącego miesiąca swoje podwoje otworzy nowy sklep przy wiadomej już nam ulicy. Ale czy aby na pewno tam?

Przecież ktoś, kto nie zna dobrze topografii miasta posłuży się załączoną obok mapką, w końcu po to ona tu jest. No i wyciąga wniosek taki: aby dostać się do placówki, najlepiej podążać ul. Świerczewskiego, by z niej skręcić w ul. Związku Jaszczurczego (białe strzałki).

Ba, sęk w tym, że takich ulic w Szczytnie od jakiegoś czasu po prostu już nie ma.

SZAŁ ZAKUPÓW

Wszyscy lub prawie wszyscy narzekają na brak gotówki w portfelu, ale jak tylko usłyszą, że gdzieś otwierają nowy sklep, zaraz tam pędzą na zakupy, wydając przy okazji furę pieniędzy. Z drugiej jednak strony, wiadomo, że niektóre rzeczy można wówczas kupić rzeczywiście tanio, więc dla kogoś, kto groszem nie śmierdzi, to dobra okazja.

Ba, jest i trzecia strona tego zjawiska. Nieraz czytaliśmy w prasie, czy oglądaliśmy w telewizji, jak takie otwarcie czasami się kończy - klienci walą drzwiami i oknami, niekiedy wzajem się tratując.

"Kurek", zjawiwszy się w okolicy o godz. 8.10 zauważył i owszem spory tłumek, który spieszył do otwartych już drzwi "sezamu" - fot. 3.

Ponieważ akurat nie dysponowaliśmy wówczas czasem, poważniejszą wizytę połączoną z zakupami odłożyliśmy na później.

Ponownie udało się nam wpaść tutaj ok. godz. 12.30. Przed sklepem kolejka była już całkiem umiarkowana, ale i tak udzieliła się nam ogólna gorączka zakupów.

Powodowani chwilą, chwyciliśmy zatem z niecierpliwością za wózek i hajda do środka. Tam towarów masa, ale i nie mniejsza rzesza klientów. Tłok, jak na głównym miejskim skrzyżowaniu ze światłami i prawie takie same korki w przejściach - fot. 4.

No, nijak nie szło się przecisnąć w głąb wiele obiecujących sklepowych wnętrz.

- Ten natłok klientów, to nic w porównaniu z tym, co widzieliśmy tutaj kiedy drzwi zostały otwarte, tj. o godz. 8.00. Do brutalnych przepychanek, czy temu podobnych zachowań jednak nie doszło - mówi jedna z pań, która rozkłada świeży towar na półkach.

SWOJAKI

Zapytaliśmy także naszą rozmówczynię, czy jest mieszkanką Szczytna.

- Oczywiście - odpowiada i mknie zaraz w inne miejsce wymagające jej interwencji.

Nasze pytanie wzięło się stąd, iż wiele osób uważa, że takie sklepy zamiast miejscowych zatrudniają "swojaków", nierzadko z odległych miejsc, no i przez to m.in. w Szczytnie panuje wielkie bezrobocie. Z tego powodu - twierdzą - trzeba dać odpór zjawisku, czyli zakazać budowania supermarketów.

Cóż, rozglądamy się zatem za pozostałym personelem, aby zbadać, czy to swój, czy obcy. Tuż obok młody mężczyzna również układa towar na półkach. Wywiązuje się mała wymiana zdań i okazuje się, że on także miejscowy, ale - oho! W jednej kas zauważamy niezwykle miłą i piękną dziewczynę, więc kierujemy się w jej stronę. Zwabiło nas to, że choć mocno zajęta swoją robotą, promieniuje uśmiechem i energią - fot. 5.

To Rita Cyganiuk, również rodowita mieszkanka naszego miasta.

- Jest to tak naprawdę moja pierwsza praca, wcześniej byłam zatrudniona tylko jako stażystka, więc tego nie liczę. Teraz mam stałe zajęcie i jestem bardzo zadowolona - mówi sympatyczna sprzedawczyni.

Pracy ma po uszy i pokazuje nam dłonie - palce całe poszarzałe od przeliczania i wydawania bilonu.

BARANINA i MIĘSO Z LAM

Kiedy pytaliśmy klientów, czy zadowala ich oferta nowej placówki, dostawaliśmy przeważnie pozytywne odpowiedzi, że w miarę tanio, że duży wybór towarów i miła obsługa. Ba, znalazł się taki, który był trochę, a może nawet więcej niż zawiedziony.

- Bywałem w świecie tu i tam, więc wiem, że ta sama sieć, tyle że w sklepach na Zachodzie (w Niemczech - dop. redakcji) oferuje rzadkie, czy wręcz niedostępne u nas gatunki mięs. Między innymi baraninę - Hammelfleisch albo steki z lam - Lammfleisch.

I co? Ano odchodzę z pustymi rękami, a tak marzyłem o naszym polskim specjale, czyli kapuśniaku na baraninie.

Hm, "Kurkowi" również podeszła ślinka do gardła, gdy przypomniał sobie czasy, kiedy baranina bywała, i owszem, w naszych miejscowych sklepach, a kapuśniaczek na takim mięsku... to przecież pyszota!

Cóż, pozostało tylko wspomnienie.

Ale, ale, bo w tym miejscu należałoby się pewne wyjaśnienie mniej bywałym w świecie Czytelnikom. Po niemiecku branina to rzeczywiście Hammelfleisch, ale Lammfleisch, to nie mięso z lam, jak mniemał ów rzekomy bywalec świata i miłośnik kapuśniaka, a z młodych owieczek, czyli po prostu jagnięcina. Oj, kapusta pusta!

SPEŁNIONA OBIETNICA

Czy pamiętacie Szanowni Czytelnicy takie zdjęcie - fot. 6?

Zamieszczone było ono w "KM" nr 41 i opatrzone krótkim komentarzem, że to istne kuriozum.

No bo jak może funkcjonować podjazd dla niepełnosprawnych, skoro w poprzek niego umocowano zaporę (strzałka).

Sklep, do którego prowadzi to podejście, przypomnijmy, należy do spółdzielni "Rolnik".

Cała zaś rzecz polegała na tym, że płytki zakupione na podjazd i schodki, wedle zapewnienia dostawcy, miały być nie tylko mrozoodporne, ale i antypoślizgowe. Co innego okazało się jednak w praktyce i stąd owe zabezpieczenie, aby klienci nie fikali w tym miejscu koziołków, co kilka razy się zdarzyło.

- Skoro są protesty, pomyślę nad nową formą tak schodków, jak i podjazdu, aby osoby niepełnosprawne mogły korzystać z placówki - obiecała nam prezes spółdzielni Wiesława Szlachetka.

I jak myślicie Szanowni Czytelnicy, były to tylko czcze obiecanki - cacanki, którymi nieraz mamiły "Kurka" najrozmaitsze instytucje, a nic z tego nie wynikało?

O nie, wejście do sklepu wygląda dziś tak - fot. 7.

Podejście wyłożono nowymi, bezpiecznymi płytkami, a zaporę - barierkę usunięto.

Mamy oto przykład rzetelnego podejścia do sprawy i szkoda, wielka szkoda, że takie postępowanie nie jest w Szczytnie powszechne. W podobnych bowiem przypadkach krytykowana osoba na ogół gniewa się na "Kurka", poczytując nasze uwagi za napaść na jej osobę i za nic mając dobro tych, w których imieniu występujemy - mieszkańców miasta i powiatu.

2005.11.30