O mojej Warszawie

Dzisiaj odrobina ogólnowarszawskich wspomnień sprzed lat. W końcu w Warszawie spędziłem prawie sześćdziesiąt lat mojego życia. Początkowo z rodzicami - w dwóch kolejnych mieszkaniach; w samym centrum miasta, a następnie na dolnym Mokotowie. Dużo, dużo później już w mieszkaniu własnym, spółdzielczym M3, na warszawskiej Ochocie. W okresie przejściowym wynajmowałem pięć kolejnych lokali, a każdy w innej dzielnicy. Zaliczyłem nawet Pragę i to w punkcie uważanym w tamtych latach za najniebezpieczniejsze miejsce wielkiego miasta.

Jako pacholę mieszkałem w latach 1950-1959 przy ulicy Nowy Świat. Z naszego ówczesnego mieszkania do skrzyżowania Nowego Światu z Alejami Jerozolimskimi jest bardzo blisko. A było to magiczne miejsce dla małego dzieciaka, ponieważ latem stał tam wózek z lodami. Lodami wyjątkowymi, bo chłodzonymi w kostkach mrożonego dwutlenku węgla, czyli w tak zwanym suchym lodzie. Kostki owego lodu przymarzały boleśnie do dłoni (minus 80 stopni), a jeśli przycisnęło się do takiej bryłki drobną monetę, to rozlegał się przedziwny pisk. Było to tajemnicze i baśniowe. Oj, ciągnęło mnie w to miejsce, ciągnęło.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.