UTONĘŁA PODCZAS NURKOWANIA

W piątek 2 lipca około południa w miejscowości Kulka, na jeziorze Łęsk podczas prowadzonych zajęć przez "Centrum Nurkowe Proteusz" w Warszawie utonęła kobieta. Uczestnicy szkolenia nurkowali na głębokości ponad 30 metrów. 29-latka, już pod wodą, zasygnalizowała problemy z oddychaniem. Na ratunek pośpieszył jej instruktor, jednak po chwili musiał się wynurzyć. Zaalarmowani inni nurkowie zaczęli poszukiwania, które nie przyniosły jednak rezultatu. Dopiero w późnych godzinach wieczornych odnaleziono ciało.

- Prowadzimy postępowanie ustalające przyczynę utonięcia, nie mamy jeszcze ekspertyz - powiedział "Kurkowi" Daniel Filipowicz oficer prasowy KPP w Szczytnie. Uczestnicy kursu byli trzeźwi, a używany przez nich sprzęt spełniał wymagane normy. W kursie uczestniczyły osoby już doświadczone, posiadające uprawnienia do nurkowania na głębokości do 20 metrów. Dzięki szkoleniu miały podwyższyć swe kwalifikacje do 40 metrów. Instruktor, który próbował ratować uczestniczkę kursu, w czasie wynurzania doznał choroby kesonowej i został przewieziony do Gdańska.

- Najczęstszą przyczyną śmierci nurków jest tzw. narkoza azotowa - powiedział "Kurkowi" Tomasz Godzina, który przed podjęciem pracy w straży pożarnej kilka lat zawodowo trudnił się nurkowaniem. Rzecz polega na tym, że powietrze w butli używanej do schodzenia na głębokie wody, ma taki sam skład jak to atmosferyczne, czyli zawiera 78% azotu. Im bardziej pływak się zanurza, tym automat w akwalungu podaje mu tlen pod coraz większym ciśnieniem. - To jest tak, jakby ktoś był pod działaniem narkotyków. Ma opóźnione reakcje, niezborność ruchów itp. - wyjaśnia doświadczony nurek. - To wywołuje cały ciąg następstw, które prowadzą do utonięcia. Podobnie mogło być podczas wypadku na jeziorze Łęsk. Objawy narkozy azotowej znikają natychmiast po wynurzeniu, ale nurek, zanurzający się na większe niż wcześniej głębokości, może nie zdołać wypłynąć.

ZWŁOKI W MIESZKANIU

W piątek 2 lipca na polecenie policji strażacy "włamali się" do mieszkania, znajdującego się na czwartym piętrze jednego z bloków przy ulicy Leyka w Szczytnie. Mieszkańcy poinformowali funkcjonariuszy, iż z lokalu Zbigniewa S. dochodzi nieprzyjemny zapach, a sąsiada od kilku dni nie widzieli. Strażacy weszli do pomieszczenia przez okno. Na miejscu znaleziono zwłoki 55-latka. Przyczyna śmierci nie jest jeszcze znana.

TRAGICZNY WYPADEK

Na trasie Maliniak - Lejkowo (gmina Wielbark), w sobotę 3 lipca doszło do tragicznego wypadku. Kierujący ciągnikiem rolniczym 40-letni Józef B. zabrał ze sobą żonę oraz dwóch pasażerów. Nagle stracił panowanie nad pojazdem i zaczął skręcać wprost na przydrożne drzewo. Z traktora wypadł dwudziestojednoletni Michał D. Mężczyzna poniósł śmierć na miejscu. Szczegółowe przyczyny wypadku ustala policja.

OKRADAŁ FIATA

Pracownicy agencji ochrony w nocy z 2 na 3 lipca zatrzymali na ulicy Lanca w Szczytnie włamywacza. Osiemnastolatek okradał właśnie fiata126 p.

- Samochodowemu złodziejaszkowi przedstawiono już zarzuty. Za usiłowanie kradzieży grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności - informuje oficer prasowy KPP w Szczytnie Daniel Filipowicz.

URATOWALI WĘDKARZA

O wielkim szczęściu może mówić mieszkaniec Szczytna, który w niedzielny ranek wybrał się łowić ryby. Na jezioro Fręcki w Dębówku Lech W. wypłynął niewielką łódką. Podczas wyciągania kolejnej zdobyczy jego łajba wywróciła się. Mężczyzna przetrwał w wodzie, kilka metrów od brzegu, kurczowo trzymając się "tonącego okrętu". Wędkarskiego amatora i jego sprzęt "wyłowili" szczycieńscy strażacy.

2004.07.07