Próby zwiększenia dzietności rodzin kojarzą się głównie

z wprowadzonym kilka lat temu becikowym. Okazuje się, że także przedwojenne władze starały się wpłynąć na wzrost liczby rodzonych dzieci. Gdy w rodzinie przychodził na świat siódmy syn, jego chrzestnym zostawał sam prezydent RP. Jeden z prezydenckich chrześniaków, Seweryn Białorucki mieszka dziś w Szczytnie.

Prezydencki chrześniak

OJCIEC CHRZESTNY RAZY 500

Już w 1926 roku ówczesny prezydent Ignacy Mościcki wydał oświadczenie, w którym zobowiązał się do pełnienia roli ojca chrzestnego każdego siódmego syna w rodzinie. Musiała ona jednak spełnić dwa warunki: być rdzennie polska i niekarana. Było to skrupulatnie sprawdzane przez pracowników administracji i miejscowego proboszcza. Na synów chrzestnych prezydenta czekało także wiele przywilejów. Otrzymywali oni możliwość bezpłatnej nauki w Polsce i za granicą, również na studiach wyższych, stypendia, a także bezpłatną opiekę zdrowotną i przejazdy komunikacją. Poza tym chrześniacy Mościckiego otrzymywali książeczkę oszczędnościową, z wkładem w wysokości 50 zł, która oprocentowana była na 6%, co jak na owe czasy było sporą sumą.

Ogółem do wybuchu wojny prezydent Ignacy Mościcki zdążył zostać ojcem chrzestnym około 500 siódmych synów z polskich rodzin. Jednym z nich jest mieszkaniec Szczytna Seweryn Białorucki.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.