Po ostatnich tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce na terenie szkół w Polsce, Ministerstwo Edukacji Narodowej wystąpiło z inicjatywą zaostrzenia rygoru i ukrócenia uczniowskich swobód. Ciekawi byliśmy, jak na te pomysły reagują dyrektorzy placówek oświatowych z powiatu szczycieńskiego.

Rewolucji nie będzie

OKIEŁZNAĆ GIMNAZJALISTĘ

Ministerialny program "Zero tolerancji dla przemocy w szkole" jest jednym z najgoręcej komentowanych tematów ostatnich dni w mediach ogólnopolskich. Jego zwolennicy przychylali się do opinii ministra Romana Giertycha, który stwierdził, że zaostrzenie dyscypliny i zwiększenie kontroli nad uczniami to jedyny sposób na zapobieżenie drastycznym i nagannym zachowaniom mającym miejsce w polskich szkołach. Przeciwnicy krytykują pomysły wprowadzenia mundurków oraz planowany system kar i nagród, uwzględniający m.in. prace na rzecz szkoły i wyróżnienia za reagowanie w przypadkach naruszenia szkolnego regulaminu. O tym, że młodzież w wieku gimnazjalnym sprawia najwięcej problemów wychowawczych nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać. Osoby nieletnie często wchodzą w konflikt z prawem. Komisarz Ewa Żyra z KPP w Szczytnie twierdzi jednak, że to zjawisko na terenie powiatu szczycieńskiego się nie nasila. Mimo to do przestępstw dochodzi również na terenie szkół - uczniowie kradną swoim kolegom telefony, kurtki i buty. Zdaniem Ewy Żyry młodzież gimnazjalna wyróżnia się wysokim poziomem agresji.

- Potrafią być aroganccy w stosunku do policjantów, uciekają na widok radiowozu. Najczęściej zdarza im się "wpaść" pod wpływem alkoholu - mówi komisarz Żyra. Chwali jednocześnie współpracę szczycieńskich szkół z policją. Wspólne działanie przynosi pożądane efekty, zwłaszcza na polu walki ze zjawiskiem wagarów.

WOLĄ DMUCHAĆ NA ZIMNE

Dyrektorzy gimnazjów z powiatu szczycieńskiego, którzy w poniedziałek, 6 listopada uczestniczyli w spotkaniu z ministrem Romanem Giertychem w Urzędzie Wojewódzkim w Olsztynie, twierdzą, że program "Zero tolerancji..." nie przyniesie w najbliższym czasie większej rewolucji w ich placówkach.

- Na razie brakuje konkretnych rozwiązań prawnych. Dopiero zmiany w ustawie o systemie oświaty dadzą dyrektorom szkół instrumenty służące poprawieniu dyscypliny - mówi Teresa Feszczyn, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Szczytnie. Z kolei dyrektor Zespołu Szkół w Lipowcu Iwona Walesiak nie widzi powodów do wprowadzania zmian w regulaminie swojej szkoły.

- Mamy już opracowane odpowiednie procedury, zaakceptowane przez rodziców - mówi Iwona Walesiak i dodaje, że środki perswazyjne, rozmowy z uczniami i współpraca z ich rodzicami przynosi zawsze pożądane skutki. Rewolucji nie będzie również w Pasymiu. Pełniąca obowiązki dyrektora tamtejszego gimnazjum Beata Dobrzyńska twierdzi jednak, że w związku z nie najlepszym klimatem, jaki wytworzył się ostatnio wokół polskiej szkoły, nauczyciele wolą dmuchać na zimne.

- Staramy się zachowywać zdwojoną ostrożność, bo w przypadku jakiegoś nieszczęścia zawsze winna jest szkoła i nauczyciele - zastrzega Dobrzyńska.

TELEFON TYLKO W KIESZENI

Gros proponowanych przez ministra Giertycha zakazów i kar obowiązuje w szczycieńskich szkołach już od jakiegoś czasu. Gimnazjum w Pasymiu od dwóch lat korzysta z monitoringu. Pasymskim gimnazjalistom nie wolno podczas lekcji używać "komórek". Całkowity zakaz przynoszenia telefonów do szkoły Beata Dobrzyńska określa jednak jako pomysł "nieżyciowy". Obowiązuje on natomiast w szczycieńskim Gimnazjum nr 2.

- Mamy telefon stacjonarny i w razie czego zawsze można z niego skorzystać. Szkoła nie leży na odludziu. Natomiast "komórka" rozprasza uwagę, nie służy skupieniu i nauce - mówi dyrektor Teresa Feszczyn. Podobne zdanie ma na temat wyzywających strojów, zastrzega jednak, że nie należy do grona zwolenników wprowadzenia mundurków.

SZKOŁA NIE WYCHOWA

Dyrektorki są sceptyczne wobec wychowawczych zapędów ministerstwa.

- W oddziaływaniach wychowawczych możemy jedynie wspierać rodzinę. Wychowywać dzieci za rodziców nie jesteśmy w stanie - mówi Iwona Walesiak. Zdaniem dyrektor Feszczyn dobrym posunięciem ze strony decydentów byłoby zwiększenie funduszy na zajęcia pozalekcyjne, tak, aby uczeń miał możliwość rozładowania energii w pożyteczny sposób.

- Klasy powinny liczyć najwyżej po 25 uczniów i mieć dwóch wychowawców. Należałoby również wprowadzić drugą godzinę wychowawczą. Na to jednak brakuje pieniędzy - narzeka Teresa Feszczyn. Z kolei Beata Dobrzyńska zwraca uwagę na fakt, że kłopoty wychowawcze, z jakimi obecnie zmagają się polskie szkoły, to rezultat kryzysu rodziny.

- Pewne normy kulturalnego zachowania wynosi się z domu i szkoła ich nie nauczy. Tymczasem dzieci coraz częściej wolą spędzać czas na ulicy niż w gronie rodzinnym i włóczą się do późnych godzin po mieście. Nad tym powinni przede wszystkim zastanowić się decydenci - twierdzi Dobrzyńska.

Wojciech Kułakowski

2006.11.15