Spora dawka atrakcji i małe zainteresowanie mieszkańców miasta - tak w największym skrócie można scharakteryzować tegoroczną edycję Europejskiego Dnia bez Samochodu.

Rowerzyści wyszli z cienia

NIESFORNI URZĘDNICY

Szczytno do obchodów Europejskiego Dnia Bez Samochodu włączyło się po raz drugi z rzędu. W tym roku zwolennicy alternatywnych środków komunikacji manifestowali pod hasłem "Zmiany klimatu". Dostosowała się do niego nawet aura - jak na drugą połowę września pogoda była bardziej letnia niż jesienna. Od szóstej rano ulice Kasprowicza, Spacerowa i plac Juranda zamknięte były dla ruchu samochodów. Mimo to niektórzy kierowcy ignorowali zakaz wjazdu i zostawiali auta w strefie zarezerwowanej dla pieszych i rowerzystów. Straż Miejska miała sporo pracy z wypraszaniem niesfornych automobilistów z placu. Żadne tłumaczenia nie odnosiły skutku. Efekt był taki, że więcej niż zazwyczaj samochodów stało wzdłuż ulic Odrodzenia i Sienkiewicza. Zapełnił się również parking na zamkowym dziedzińcu, co może świadczyć o tym, że nie wszyscy urzędnicy poszli w ślady lokalnego koordynatora akcji Lucjana Wołosa, który, mimo że od miejsca pracy dzieli go dystans 50 kilometrów, przyjechał z Olsztyna na rowerze.

SAMOCHODÓW TYLE SAMO

Podobnie jak w ubiegłym roku, organizatorzy zadbali o sporą dawkę atrakcji. Imprezę otworzyła demonstracja pieszo-rowerowa. Jej trasa była dłuższa od ubiegłorocznej i wiodła ulicami Odrodzenia i Polską, aż do skrzyżowania z ulicą Linki. Kwadrans po godzinie jedenastej barwna kolumna pieszych i rowerzystów pod eskortą policji przeszła przez centrum miasta. Przejazd trwał kilkanaście minut i nie spowodował większych utrudnień w ruchu miejskim. Podczas demonstracji najlepiej było widać, jaki sens ma organizowanie podobnych akcji. Widok kolorowej i roześmianej grupy rowerzystów wymownie kontrastował ze sznurami samochodów stojących na ulicach Kościuszki i Warszawskiej. Podczas gdy zwolennicy jednośladów spokojnie przejeżdżali przez trudno zazwyczaj dla nich dostępne centrum, kierowcy nerwowo popędzali się rykiem klaksonów do szybszej jazdy. Niestety, nie wszyscy zdawali się podzielać ideę Europejskiego Dnia Bez Samochodu, bo ruch uliczny w mieście nie był nawet odrobinę mniejszy.

PREZENTACJA BEZ ECHA

Ciekawostką tegorocznej edycji była z pewnością prezentacja koncepcji zagospodarowania brzegów szczycieńskich jezior, która odbyła się w ratuszu. Zainteresowani mogli zapoznać się bliżej z problematyką rewitalizacji wód obydwu akwenów oraz ożywienia krajobrazowego i ekonomicznego ich brzegów. To, że informacje o planach miasta odnośnie terenów przyjeziornych postanowiono przekazać szerszemu gronu zainteresowanych właśnie przy okazji Dnia bez Samochodu nie jest przypadkiem. Projekt przewiduje bowiem budowę atrakcyjnych tras rowerowych oplatających obydwa jeziora. Dziwnym mógł wydać się fakt, że wobec powszechnych narzekań i posądzania władz miejskich o zupełny brak starań w tym zakresie, sala konferencyjna ratusza świeciła pustkami. Prezentacji multimedialnej przyglądali się głównie urzędnicy. Mieszkańców Szczytna zabrakło. Szkoda tym większa, że ich obecność oraz możliwość zadawania pytań z pewnością ożywiłaby nieco ten punkt programu.

Nieco gorzej było również w tym roku z frekwencją młodzieży. Plac Juranda, na którym od rana rozbrzmiewała muzyka i odbywały się konkursy, już w okolicach południa świecił pustkami. Uczniowie, korzystając z pięknej pogody, woleli najwyraźniej bardziej niezobowiązujące rozrywki niż uczestnictwo w akcji.

Podobnie jak rok temu, sporym zainteresowaniem cieszyło się natomiast znakowanie rowerów. Szczytno wciąż nie jest miastem odpowiednio wyposażonym w stanowiska do parkowania jednośladów, w związku z czym chęć ich zabezpieczenia przed kradzieżą nie dziwi.

INSPEKTOR NA HULAJNODZE

Niewielu było chętnych na towarzyszenie wiceburmistrz Danucie Górskiej w jej spacerze brzegami Jeziora Domowego Małego. Nie przyłączył się do niej nikt z mieszkańców Szczytna, a towarzystwa dotrzymywali jej tylko miejscy urzędnicy. Największą atrakcją tego spaceru była możliwość obserwowania pracowników ratusza popisujących się umiejętnościami jazdy na... hulajnodze. Z tą trudną sztuką najlepiej radzili sobie Janusz Woźniak i Wiesław Kulas. Inni narzekali na nierówną nawierzchnię nadjeziornych alejek albo kłopoty z wyhamowaniem niesfornego pojazdu.

(wk)

* * *

Tegoroczna edycja Europejskiego Dnia bez Samochodu ucierpiała z pewnością wskutek dość kiepskiego uczestnictwa mieszkańców miasta. Widać wyraźnie, że tego typu akcje, mimo że pożyteczne i widowiskowe, słabo docierają jeszcze do świadomości społecznej. Największym sukcesem organizatorów byłoby z pewnością krótkotrwałe odkorkowanie miasta i nakłonienie większej liczby osób do rezygnacji w tym dniu z samochodu. W tym roku się nie udało. Sporym mankamentem przedsięwzięcia jest jego sztywna data. Dzień powszedni to niezbyt dobry termin na organizację imprez masowych, nastawionych na liczny udział mieszkańców miasta. W przyszłym roku 22 września wypada w sobotę, o ile więc szczycieńska edycja Dnia bez Samochodu dojdzie jeszcze do skutku, można będzie liczyć na nieco większe zainteresowanie akcją. Wypada wierzyć, że tak właśnie się stanie.

Wojciech Kułakowski

2006.09.27