Koalicja wójta Wierzuka odpłaca pięknym za nadobne opozycji, kiedy ta straciła większość. Zasady pracy w Radzie Gminy Dźwierzuty są takie jak na ringu podczas tzw. wolnej amerykanki: wszystkie chwyty dozwolone. Dotychczas rządzącej, a obecnie opozycyjnej grupie uniemożliwiono praktycznie sprawowanie mandatów.

Rozkosze zemsty

Tylko na tak

Ostatnia sesja Rady Gminy Dźwierzuty (15 lipca) w znacznej mierze dotyczyła spraw personalnych. Na posiedzeniu nie pojawił się były przewodniczący Leszek Dec, co sprawiło, że znakomita większość decyzji podjęta była przewagą głosową 8:6, przy czym po blisko dwóch latach działania rady czwartej kadencji, 8-głosowa przewaga jest po stronie popleczników wójta, a nie jego przeciwników.

Pierwsze głosowanie dotyczyło wyboru nowego przewodniczącego Rady Gminy. Zgodnie z przewidywaniami na to stanowisko zgłoszony został Krzysztof Sawicki, który wcześniej złożył rezygnację z dotychczas pełnionej funkcji wiceprzewodniczącego. Tę z kolei rolę, również w efekcie tajnego głosowania, otrzymał Henryk Prekiel. Niewątpliwą ciekawostką obu głosowań było to, że ważne były jedynie te głosy, które popierały zgłoszone kandydatury. Przyjęty system wyboru nie przewidywał bycia przeciw, więc głosy opozycji uznane zostały za nieważne.

- Taka zasada panowała w nie tak znowu dawnej przeszłości: "kto jest za może odejść od ściany i opuścić ręce" - komentowali radni, którzy wyborowi się sprzeciwiali.

Dorabianie faktów

Sześciu opozycyjnych radnych utworzyło dwa odrębne kluby, próbując w ten sposób wprowadzić desygnowanych przez siebie członków, w osobach Jarosława Śmieciucha i Leszka Kalinowskiego, do powoływanej na nowo komisji rewizyjnej. Manewr się nie powiódł. Powołany na poprzedniej sesji nowy przewodniczący tej komisji Czesław Wanowicz zaproponował, by jej 4-osobowy skład stanowili radni: Gołąb, Zbrzyski i Jączek. Nowa koalicja rządząca przyklepała skład liczbowy, jednakże personalnie nie było tak prosto. Gołąb - opozycjonista zgody na pracę w rewizyjnym gremium nie wyraził, zgłoszeni natomiast zostali dwaj wymienieni wcześniej przedstawiciele klubów. Głosowano na każdego kandydata imiennie. Jączek i Zbrzyski otrzymali po 8 głosów za przy 6 wstrzymujących, ich komisyjne członkostwo stało się więc bezdyskusyjne. Śmieciuch uzyskał poparcie 6 radnych, lecz przy sprzeciwie pozostałych ośmiu składu komisji nie zasilił. Za kolejną kandydaturą - Leszka Kalinowskiego - także głosowało sześciu radnych, przeciwny był jeden, a pozostali wstrzymali się od głosu.

Zgodnie z zasadami jawnego głosowania, gdy nie jest wymagana bezwzględna większość głosów, Kalinowski do komisji wszedł. Tego jednak nie przewidywał wyraźnie z góry ustalony scenariusz, albowiem wbrew oczywistym faktom przewodniczący Sawicki stwierdził, że wynik głosowania był dla Kalinowskiego niekorzystny. Przyjęto jeszcze uchwałę, powołującą komisję rewizyjną w składzie: Wanowicz, Jączek, Zbrzyski i wtedy do z góry przegranej batalii ruszyli opozycjoniści przypominając, że chwilę wcześniej radni ustalili, że ma się ona składać z czterech członków. Efekt upomnienia był zaskakujący.

- Wyszło na to, że komisja została wybrana w składzie 3-osobowym, a ustalenie było inne, trzeba więc teraz przegłosować, by jednak był skład komisji mniejszy - zgłosił wniosek wójt Czesław Wierzuk, a jego poplecznicy skwapliwie go zaakceptowali!

Nonszalancja prawna

Zgłaszane uwagi co do nieprawidłowości przebiegu wyboru komisji rewizyjnej, zarówno radca prawny, jak i wójt i jego grupa - komentowali stwierdzeniem: - Najwyżej nam wojewoda uchwały uchyli.

Do pozostałych komisji, których składy były zmieniane, np. komisji oświaty, również nie włączono radnych opozycyjnych. Spora ich grupa pozostała więc obecnie bez żadnego przydziału. Statut gminy i regulamin pracy rady mówią, że radny może i powinien działać w dwóch komisjach, a te winny się składać z minimum 4, a maksimum 7 radnych. Każda z nowych komisji ma owo niezbędne minimum, przy czym - jak twierdzi dźwierzucki radca prawny - nastąpiło to w efekcie uchwały Rady Gminy. Rzecz jednak w tym, że takiej uchwały nie było.

- My praktycznie zostaliśmy pozbawieni możliwości pracy w radzie - podkreślają radni opozycji. - A chwilę wcześniej padały na tej sali deklaracje współpracy ze wszystkimi!

- No i co z tego - komentuje lokalne prawo i pretensje innych Leszek Zbrzyski. - Ja dotychczas nie byłem członkiem żadnej komisji - dodaje radny zapominając, że nie pracował w komisjach z własnego wyboru. Niedopuszczenie niektórych członków rady przez pozostałych, do udziału w pracach komisji - to jednak co innego.

Halina Bielawska

2004.07.21