Szopka Noworoczna

Drodzy Czytelnicy

szopka znów Was wita

Stary Rok odchodzi

a Nowy zawita

Niechaj w Nowym Roku

będzie Wam wesoło

Niech szczęście rozkwita

i zgoda wokoło

Wraz ze Starym Rokiem niech znikną problemy

I niech pokój tylko panuje na Ziemi

Niechaj zdrowie dopisuje Wam i Waszym bliskim

 

Tego dzisiaj życzę Czytelnikom wszystkim

 

 

Redakcja i autorzy

na mel. "Witajcie w naszej bajce"

Witajcie w naszej szopce

Melodie wam nie obce

Niech każdy je zanuci

Wyśmieje lub odrzuci

Tu wszystko jest możliwe

Tu władze są szczęśliwe

A ludzie wiem coś o tym

Niewielkim są kłopotem

Nikt tu nie zazna głodu

Nikt nie poczuje chłodu

Ta szopka was nie zwodzi

Śpiewajcie starzy, młodzi

Witajcie w naszej szopce

Melodie wam nie obce

Niech każdy je zanuci

Wyśmieje lub odrzuci

Bo z nami jest weselej

Śpiewajmy razem śmielej

A w tekstach oraz słowach

Satyra dziś się chowa

Wy ją znajdziecie sami

Tu kram jest z pasztetami

A my dajemy słowo

Że będzie znów wesoło.

KUREK:

Przejął władzę po tyranie

Takie jest niektórych zdanie

Na zastępcę wziął niewiastę

I od roku rządzą miastem

Opozycja w łonie Rady

Ciągle dąży z nim do zwady

Szuka dziury, wierci brzuch

Lecz nie daje się nasz zuch

Przyciśnięty raz do ściany

Prawie był już pogrzebany

Choć z opresji wyszedł cało

Parę zwątpień pozostało

Eks mer ciągle coś tam knuje

Niech więc Burmistrz się pilnuje

I uważa na chytrusa

Wszak historia to wymusza

Raz go wywiódł w pole lis

By nie było znowu bis

Niech do serca weźmie radę

Zapraszamy na estradę

Burmistrz miasta

na mel. "Uralska jarzębina"

Wigilijny wieczór, już ucichł miejski szmer

Gdzieś w pamięci wraca eks-mera bój nie fer

Idę krętą dróżką, poparcia jakby mniej

A pod gabinetem klub "Forum" dybie mnie

Opozycja czerwona, nie mogę rady dać

Opozycja czerwona, elektoracie radź

Jeden błędny kroczek, nieprzemyślany ruch

Co mam biedny zrobić? Poparcia brak mi ciut

Czasem ponad siły, opuszcza mnie już duch

Drogi elektorze, co mam zrobić mów

Opozycja czerwona, nie mogę rady dać

Opozycja czerwona, elektoracie radź

KUREK:

Trudne życie jest eks mera

Przeszłość ciąży jak cholera

Przyszły także inne czasy

Trudno mera Radą straszyć

Jak obalić władzę w mieście?

I samemu rządzić wreszcie

Ten dylemat dziś go zżera

Spać nie daje i doskwiera

Miasto rzekło wszak mu pas

A on tak chciał drugi raz

Wpada biedak już w kompleksy

Zawsze myślał, że jest lepszy

Zaczął różne ważne szkoły

Na nic zdały się mozoły

Przeszła władza obok nosa

Już minęła jego hossa

Dzisiaj w szopce rola gracza

Już na scenę biedak wkracza

Eksburmistrz

na mel. "Życie jest nowelą"

Jak kiepski szuler czytelniku

Wyciągam asy znów z rękawa

Chcę mieć od życia coś dobrego

Na coś wciąż liczę, chcę rozdawać

Władza, władza jest podnietą

Której nigdy nie mam dosyć

Wczoraj zdawał się być przełom

Lecz straciłem pewne głosy

Władza, władza jest podnietą

Tak przyjemną oraz błogą

Tak bym chciał ją obalić

Ale, którą iść drogą

Spróbowałem więc iść w lewo

Miotam się, walczę, sposób zmieniam

Lecz w mojej talii mój kolego

Brak mi atutów, są pragnienia

Władza, władza jest podnietą

Której nigdy nie mam dosyć

Wczoraj miałem ją już przejąć

Lecz straciłem pewne głosy

Władza, władza jest podnietą

Co wciąga jak rzeka

Chciałbym dziś już rządzić

Lecz muszę poczekać.

KUREK:

Była dziennikarką, miała lekką rękę

Lecz poszła do Rady na ciągłą udrękę

Po względnym spokoju przyszły gorsze czasy

Zaczęła się walka, dąsy oraz kwasy

Zachwiał się stołeczek marszałkowej z Rady

Stała się pretekstem do poważnej zwady

Za brak doświadczenia płaci dziś frycowe

Chociaż niewątpliwie przeszła dobrą szkołę

Dziś na naszą scenę wraca w innej roli

Za chwilę zaśpiewa nam o własnej doli

Przew. Rady Miasta

na mel. "Jesienne róże"

Tak niedawno był maj

Byłam taka szczęśliwa

Uśmiechnięta i tkliwa

Radość była fałszywa

Chłodny prysznic już mam

Patrzcie w oczy i mówcie

Czy mnie chcecie? Już wiem

Co jest brudem i złem?

Sesyjne burze, burze smutne i niechciane

Sesyjne burze czasem takie wydumane

Radni w purpurze ostatkiem walczą o tron

Ich serca biją jak dzwon fałszywy ton

Sesyjne burze radni mówią o rozstaniu

Sesyjne burze mówią mi o odwołaniu

Poparcie duże i brniemy przez potok burz

Sesyjne burze przeszły już.

Klub nie kocha mnie już

Tak jak kiedyś to było

Swym poparciem i siłą

To się jednak skończyło

Taki wynik tych burz

Brak poparcia do końca

Zanim zwiędnę jak kwiat

Tkwi w mej duszy wciąż kac.

Sesyjne burze, burze smutne i niechciane

Sesyjne burze czasem takie wydumane...

KUREK:

Nowa postać się pojawia w naszej śpiewnej szopce

Choć handlowe jego plany nie są nam dziś obce

Nie tak dawno walczył z władzą pospołu z kupcami

Sprytnie kupców wykorzystał, kupcy dziś są sami

Walczył żeby w naszym mieście nie było marketów

Ponoć szkoda było jemu naszych małych sklepów

Dziś na jego działce market wielki stoi

Problem miejskich, małych sklepów już go tak nie boli

Kupcy bardzo mu wierzyli, mocno popierali

A w istocie na swym ręku wroga hodowali

Więc dla kupców po tym wszystkim jawi się nauka

Że uczciwych mieć obrońców to dziś wielka sztuka

Posłuchajcie zatem kupcy, co wam dziś zaśpiewa

Choć z sumieniem jest na bakier dobrze mu się miewa

Biznesmen (za)Radny

na mel. "Za młodzi za starzy"

Nie ważne czyja jest strata

Umowa nie ważna też

Zresztą, jakie ma to znaczenie

Gdy człowiek ma dobry łeb

Najgorsze dopiero przed wami

Zysk większy od waszych cen

Więc śpieszę się z marketami

Ten market ozłoci mnie

Uśpieni w pień, skazani na pech

Walczyli przy stole

By tam na dole, źle nie działo się

Ja miałem swój cel, skazani na pech

Walczyli przy stole,

wywiodłem ich w pole, udało się

Walczyli z błędami u góry

Ja z tego więc wciąż byłem rad

Rósł market w fundament i mury

Był spokój i piękny świat

Nie dałem się im zwariować

A nie jest naprawdę źle

Pod dach mój market się schował

I czas toast za market wznieść

Walczyłem jak lew, lecz wasz to jest pech

Wywiodłem was w pole

Za market jak sen, za głupi wasz pech

Wypijam przy stole za błędy na dole, bo taki był cel

KUREK:

Dni i Noce w naszym mieście mają swą historię

Były niezłe, były gorsze, były także dobre

Nie udały się ostatnie, bowiem były straty

I na głowy Komitetu spadły tęgie baty

Dziś dyrektor od kultury pełen własnej troski

Wskazuje na błędy i wyciąga wnioski

Wytyka redakcji "Mazurskiego Kurka"

Dla ważnych sponsorów była zła laurka

Rozgniewał się sponsor, nie chciał za nic w świecie

Bo mu zarzucono, że rozpijał dzieci

Posłuchajmy zatem dalej jego tłumaczenia

Bo impreza nam na gorsze, co roku się zmienia

Dyrektor MDK

na mel. "Nie spoczniemy"

Niezawiniony w kasie brak

Wszak frekwencję na imprezie trafił szlag

Nie spoczniemy, pokryjemy

Pokryjemy w kasie brak

Nieubłaganie mija czas

By nie było takiej wpadki drugi raz

Więc na przyszłość, więc na przyszłość

Zastanówmy się, choć raz

Nieprzemyślany był nasz trud

Gdyby wszystko się udało byłby cud

Potrafimy, więc trafimy

Więc trafimy w gusty mas

Nasi drodzy, nasi drodzy

Dziś uwierzcie jeszcze raz.

My rozumiemy pewien żal

Bo nie taki jak poprzednio był tu bal

Nienasycony został głód

W wyskokowe mocne trunki, stąd ten chłód.

Potrafimy, więc trafimy

Więc trafimy w gusty mas

Nasi drodzy, nasi drodzy

Dziś uwierzcie jeszcze raz.

KUREK:

Przyszedł czas na powiat, oto jest starosta

Znana w okolicy z kontrowersji postać

Zaraz nam co nieco o sobie opowie

Jakoś ma ostatnio znakomite zdrowie

A przecież w przeszłości chorował dość dużo

Widać, że w powiecie nerwy mniej mu burzą

Choć jeśli do końca mam być z wami szczery

To go denerwują w SLD afery

Afer coraz więcej, partia traci siłę

Jeszcze na dokładkę połamał się Miller

Traci jego partia w narodzie poparcie

Stąd widać na twarzy wewnętrzne rozdarcie

Kadencja się skończy, będzie czas elekcji

Kiepski płynie wniosek z eseldowskiej lekcji

Teraz czytelników proszę o baczenie

Bo oto starosta jest na naszej scenie.

Starosta

na mel. "Kiler"

Co tu się dzieje? Przepraszam mam nadzieję

Czasem warto mieć, z czego swoje karmić zmysły

Jest to, co ma być. Jest krucho a nawet źle

Poczekam i popatrzę, bo jestem z SLD

Lokalny Zmyler, o sobie tylko tyle

Wiem, co za ile, nie muszę dbać o byt

Mam partię w tyle, są czasem takie chwile

Że się pomylę, choć nieraz nie wiem ile

Nie ruszyłem nawet palcem

Partia traci swe poparcie

To przez partię swe ostatnie resztki twarzy tracę

Co się z partią dzieje, ja tracę już nadzieję?

Czy więc warto ją bronić, trzeba frunąć z wiatrem?

Przeczekać, popatrzeć - zrozumieć więcej

Włączę się, kiedy podskoczą akcje

Lokalny Zmyler, o sobie tylko tyle...

Ja jestem Zmyler o sobie tyle

Wpadłem na chwilę nie dbam o image nie dbam o style

Lokalny Zmyler, ja, ja, ja, ja, o, o.

Mam wszystkich w tyle, wpadłem na chwilę, na razie tyle

Grozi nam thriller, a ja, ja, ja, ja, jaj.

KUREK:

Najważniejsze w życiu zdrowie

Zanim jednak ktoś coś powie

Na ten temat słówek parę

Ciągły problem ze szpitalem

Miało już być tak wspaniale

Piękny szpital, czyste sale

Wszystko miało ulec zmianie

Szpital powiat ujął w planie

Narodowy Fundusz Zdrowia

Uratować miał nasz powiat

Uratować miał też kraj

Wszystko, bowiem było naj.

Rzeczywistość bardziej smutna

A zapowiedź bałamutna

Coraz gorzej w służbie zdrowia

Przerażony cały powiat

Znów nie pomógł nowy Boss

Choć miał w głowie pełno trosk

Karuzela zmian w Dyrekcji

Też szpitala nie polepszy

Trzeba czasu, cierpliwości

Bez pośpiechu oraz złości

Powiatowy Szpital bowiem

Musi stać się oczkiem w głowie

Nie pomoże kosmetyka

Bez mądrego kierownika

Szef komisji tej od zdrowia

Którą w Radzie wybrał Powiat

Dziś na szopki naszej scenie

Szpital poddać chce ocenie.

Przew. Powiatowej Komisji Zdrowia

na mel. "Bal wszystkich świętych"

Ten nasz szpital jest jak film

Słaby klasy "C"

Pacjent się pałęta w nim

W nieciekawym tle

Kiedyś powiat szpital wziął

Tak się zaczął pic

A z naprawy wyszło dno

Zero, czyli nic

Niech pacjenci więc liczą na siebie

Szpital sypie się już

A jak znajdą się znów w potrzebie

To Biskupiec jest tuż

Tak bym chciał pocieszyć was

W ten szczególny dzień

Lub o lata cofnąć czas

Ale nie da się

Chociaż też choroby smak

Aż do bólu znam

Gdy nadziei innych brak

Trudno, co mi tam

Wszyscy chorzy wierzyli w Powiat

Likwidacja jest tuż

Nie pomoże im nikt w potrzebie

Brak pieniędzy jest już

Służba zdrowia ledwie się kręci

Zdrowy bądź więc jak stal

Likwidacja też wciąż Powiat nęci

Lecz szpitala jest żal

W sumie dzisiaj wszyscy, wszyscy chorzy

mają żal... /bis

KUREK:

Cały powiat przeszło mrowie

O czym wkrótce wójt opowie

O skandalu i przyczynie

Że policję gościł w Gminie

Choć to było tylko party

To mu było nie na żarty

Wszak w kajdanki go zakuto

I z godności go wyzuto

Super Express na okładce

Dał wiadomość o tej wpadce

Poszła w Polskę taka fama

Władza w gminie jest pijana

Co do końca nie jest tak

Wójta prawie trafił szlag

Wszak chłop tęgi i na schwał

A niewiele w siebie wlał

Dziś na szopki naszej scenie

Opisuje wydarzenie.

Wójt dalszej gminy

na mel. "Szklana pogoda"

Nad sołecką urzędową wsią

Już umilkła wyborcza harówka

Pod sołecką urzędową wieś

Cicho warcząc podjeżdża taksówka

Z niej policja wysypuje się

To zasadzka kolejna na wójta

Do urzędu podążają gdzie

Zwolennicy odbierają nagrody

Szklana nagroda

Nosy niebieskie jak telewizory

Szklana nagroda

Szklanką wypita, słowo honoru

Szklana nagroda

Rygle zamki zabezpieczyć drzwi

Żaden "glina" dziś ich nie sforsuje

Noc nie straszna, kiedy litry trzy

Na łepala bracie narychtujesz

Głowy szumią, a wójt sam jest tu

Za nas toast wznosi na kolanach

Może jeszcze raz uda się mu

Wygrać los i przeczekać do rana.

Szklana nagroda

Nosy niebieskie jak telewizory...

KUREK:

W gminie cisza, spokój błogi

Zapraszamy wójcie drogi

Co zrobiłeś, powiedz jak?

Że na sesjach cicho tak

Nikt nie walczy, żadnych zwad

Jak za byłych świetnych lat

Przedstaw swoje doświadczenie

Taka Rada to marzenie

Inne gminy ci zazdroszczą

Tam się przecież często złoszczą

Walka wielka jest na słowa

Czy u ciebie nowa szkoła?

Zdradź swój sekret i wskaż drogi

Gminy proszą wójcie drogi

Posłuchajcie, więc wójtowie

Wójt za chwilę się wypowie.

Wójt bliższej gminy

Na mel. "Hipopotam"

Sesja jest, więc mówię, co tam

Tak jak zwykle znów miernota

Nie zanosi się na dramat

Każda sesja taka sama

Niema Rada no i co tam

Ja się wcale nie kłopotam

Bo ta Rada mnie nie złamie

Wprost jest wymarzona dla mnie

Prosta z Radą moja praca

Nikt mi głowy nie zawraca

Polemiki tu nie mamy

Bez dyskusji się zgadzamy

Tak naprawdę Rada sama

Ma obawy o swój blamaż

Z drugiej strony, lud mnie poparł

Więc nie mogę żyć w kłopotach

Mówię Radnym, więc otwarcie

Muszę wasze mieć poparcie

Do rządzenia jestem gotów

Mam trzy lata bez kłopotów

Później też się przekonamy

Jeśli znów tu coś ugramy.

KUREK:

Pewna firma w naszej gminie

Z aromatów swoich słynie

Gdy zawieje nam od wschodu

Mamy w mieście dużo smrodu

Gdy zawieje od południa

Też czujemy zapach gumna

Problem, zatem moi drodzy

Rozsierdzeni ekolodzy

Poszły skargi do ministra

Że produkcja nie jest czysta

Zanieczyszcza środowisko

Zlikwidować trzeba wszystko

Efekt wojny już dziś znamy

Z firmą wnet się pożegnamy

Choć walczyła w czoła pocie

Wzrośnie u nas bezrobocie

Inna gmina ją przyjmuje

Czy na długo? Oj źle czuję

Wszak to jest śmierdząca sprawa

Obywatel ma swe prawa

Ale o tym za chwileczkę

Sam właściciel w pioseneczce.

Właściciel Firmy

Na mel. "Kuba wyspa jak wulkan gorąca"

Moja firma nadzwyczaj pachnąca

O e la! E ja!

Na Lemanach się zbliża do końca

Miasto krzykiem wygania mnie

Wiatr aromat z podłoża wytrąca

Wiązankę z tych stron miastu śle

Na jeziorze gładka toń

Słońca żar, firmy woń

To jest zguba! E ja! E ja!

Choć mi firma nadzwyczaj rozkwita

Z wiatrem woń jednak w dal szybko mknie

Z Dźwierzutami się w końcu przywitam

Tam na pewno czekają też mnie

Moja firma nadzwyczaj pachnąca

O e la! E ja!

Na Dźwierzutach się zbliża do końca

Gmina krzykiem wygania mnie

Wiatr aromat z podłoża wytrąca

Wiązankę z tych stron gminie śle

Na jeziorze gładka toń

Słońca żar, firmy woń

To jest zguba! E ja! E ja!

KUREK:

Nowa postać jest na scenie

Znów dziewczyna jak marzenie

Pełne kształty i figura

I chodząca wręcz kultura

O czym już się dowiedzieli

Ci, co sprawy w sądzie mieli

Oraz na imprezie w grodzie

Gdy był popis przy narodzie

A orkiestra zaproszona

Do tej pory jest wzruszona

I na długie, długie lata

Utkwi w głowach ta zapłata

Dzisiaj debiut na tej scenie

Nie spełniło się marzenie

Gdyż po rządach jej od roku

Łza się kręci ludziom w oku.

Była próba odwołania

Lecz na razie nieudana

Ale o tym powie sama

Wszak jest dobrze wychowana

Burmistrz miasteczka

na mel. "Będziesz moją panią"

Było referendum

Trudno się uśmiechać

Gdy się liczy głosy

Można ponarzekać

Bo choć właśnie ja, jestem tą wygraną

To ja, właśnie ja, jestem też przegraną

Puste więc były urny wioskowe

Pełne zaś były te miasteczkowe

Efekt wieńczą głosy wszystkie

Mogę w mieście rządzić

Sądy wypowiadać

Wynik z referendum

Na to mi pozwala

Bo choć właśnie ja, jestem tą wygraną

To ja, właśnie ja, jestem też przegraną

Władzę dostałam dziś warunkowo

Duża frekwencja atut wytrąca

Nie wiem czy zdołam dotrwać do końca?

Ile me rządzenie w mieście będzie trwało

Trudno dziś powiedzieć, pewnie raczej mało

Bo choć właśnie ja, jestem tą wygraną

To ja, właśnie ja, jestem też przegraną

KUREK:

Dobiega już końca Noworoczna Szopka

Wiemy już, co nieco, co słychać w opłotkach

Nadszedł czas finału, splećmy wspólny krąg

Naszym bohaterom nie żałujmy rąk

Bijmy wielkie brawa za występ na scenie

Ale tej szopkowej innej nie wymienię

Bo ta inna scena trochę jest nie taka

Gdyby były brawa to by była klaka

Zaśpiewajmy wszyscy razem głośno i dobitnie

A spotkamy się za roczek w nowej szopce w Szczytnie.

FINAŁ: Wszyscy

Na mel. "Żeby szczęśliwym być"

Ta szopka bawi Was i uczy jak

W miarę uczciwym być, mieszkańcom szczęście dać

Wystarczy dobry gest, uczciwa gra

Wystarczy, żeby ktoś zaufał Wam

Żeby, uczciwym był i przestał grać

Tak mało trzeba Wam, niewiele tak

Więc wyrzućmy własne zło,

Trudno wierzyć w tyle słów

Gdy złe, i przykre są

Gdy przyjdzie ktoś w Wasz sen to w zwykły dzień

Nie pomoże Wam nic, bo przecież wiesz

Ta szopka bawi Was i uczy jak

W miarę uczciwym być, mieszkańcom szczęście dać

Wystarczy dobry gest, uczciwa gra

Wystarczy, żeby ktoś zaufał Wam

Żeby, uczciwym był i przestał grać

Tak mało trzeba Wam, niewiele tak

Do siego Roku

Autorzy szopki:

Rysunki: Grzegorz Marzewski

Tekst: Ryszard Deptuła