Listopadowe chłody dają się szczególnie we znaki lokatorom kilku mieszkań w przychodni przy ulicy Skłodowskiej-Curie, którzy od paru miesięcy pozbawieni są ogrzewania. Wszystko przez to, że właściciel zajmowanych przez nich lokali - starostwo powiatowe do tej pory nie zainstalowało obiecanych im pieców.

W zimnych czterech ścianach

ZLIKWIDOWANA KOTŁOWNIA

Budynek starej przychodni przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie zamieszkuje kilkanaście rodzin. Większość z nich wiosną wykupiła od starostwa zajmowane lokale i założyła Wspólnotę Mieszkaniową. Podczas jednego z zebrań członkowie zdecydowali, że założą sobie ogrzewanie we własnym zakresie, rezygnując z usług starej kotłowni.

- Jej dalsze utrzymywanie byłoby nierentowne. Wpłaty od mieszkańców nie pokrywały kosztów zakupu opału ani innych wydatków związanych z jej funkcjonowaniem - mówi dyrektor Powiatowego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej Jarosław Milewski.

Starą kotłownię zlikwidowano i wtedy zaczęły się problemy tych lokatorów, którzy nie wykupili mieszkań. Starostwo obiecało założyć im ogrzewanie gazowe, ale na razie nie spieszy się z wymianą instalacji, choć o tym, że stara kotłownia zostanie zamknięta, było wiadomo od maja.

- Obiecywali, że jeśli nie zdążą z remontem instalacji, będzie nadal działać - mówi jedna z mieszkanek Danuta Krukowska.

SPANIE W CZAPCE

Tymczasem w czterech mieszkaniach należących do starostwa nie ma obecnie żadnego ogrzewania. Listopadowe chłody dają się ich mieszkańcom szczególnie we znaki. Państwo Krukowscy już od kilku tygodni korzystają tylko z jednego pokoju. Ogrzewają go popularnym "słoneczkiem" elektrycznym, ale nie daje ono wystarczającego ciepła, tym bardziej że za oknem temperatura spada coraz częściej poniżej zera.

- Śpimy w czapkach, dresach i polarach. Żyć się nie da w takich warunkach - skarży się pani Danuta.

Nie lepiej wygląda sytuacja piętro wyżej, w mieszkaniu zajmowanym przez Reginę Filipowicz, wychowującą samotnie czworo dzieci. Dwoje z nich jest niepełnosprawnych.

- Nie możemy się kąpać ani robić prania. Ogrzewamy lokal piecykiem elektrycznym, ale prąd jest bardzo drogi - mówi pani Regina.

Dopiero kilka dni temu mieszkańcy otrzymali ze starostwa pismo z informacją, że w zajmowanych przez nich pomieszczeniach zostaną zamontowane dwufunkcyjne piece na gaz. O grzejniki muszą się jednak zatroszczyć sami lokatorzy. Stare, nieekonomiczne wymontowali, bo ich eksploatacja w przypadku założenia nowych pieców byłaby bardzo kosztowna.

- Stare kaloryfery wypełniało ok. 100 l wody, więc łatwo sobie wyobrazić, ile gazu poszłoby na na jej ogrzanie - mówi Andrzej Krukowski.

NIESPODZIEWANY PRZETARG

Chcąc nie chcąc, mieszkańcy muszą montować grzejniki na własny koszt.

Nie zanosi się jednak na to, by nowe piece zainstalowano w najbliższych dniach. Wszystko przez to, że wciąż nie rozstrzygnięto przetargu na wykonawcę tej inwestycji. Otwarcie ofert nastąpiło dopiero 24 listopada.

- Na początku sądziliśmy, że na wykonanie tych prac nie trzeba będzie ogłaszać przetargu, bo wartość zamówienia określona była na mniejszą kwotę. Później, kiedy okazało się, że zakres niezbędnych prac jest większy, doszły dodatkowe koszty. To spowodowało, że musieliśmy ogłosić przetarg - tłumaczy Jarosław Milewski. Dodaje, że wymiana pieców nie nastąpi wcześniej niż w pierwszych dniach grudnia. Do tego czasu lokatorzy będą zdani wyłącznie na siebie.

Prowadzący w tym samym budynku poradnię chirurgiczną Mirosław Drapała już dawno ogrzewa zajmowane przez swoją placówkę pomieszczenia na własną rękę.

- Kiedy grzało tu starostwo, temperatura sięgała zimą tylko 14 stopni, a musiałem płacić prawie 10 tys. zł w roku za ogrzewanie - żali się doktor.

Jego zdaniem skargi mieszkańców są w pełni zasadne.

- To pełnoprawni lokatorzy, płacą czynsz, więc nic dziwnego, że upominają się o godziwe warunki - uważa Mirosław Drapała.

SZPETNE ZACIEKI

Zimne lokale nie są jedynym problemem mieszkańców budynku przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie. Obiekt jest w nie najlepszym stanie technicznym. Od strony podwórza przypomina ruderę - od lat nieremontowany, z odrapanymi, łuszczącymi się tynkami prezentuje się mało efektownie. Od ulicy zaś widać sporych rozmiarów zacieki. Także i one są utrapieniem lokatorów.

- W kwietniu wyremontowaliśmy mieszkanie, pomalowaliśmy ściany i zlikwidowaliśmy widoczne zacieki. Co z tego, skoro budynku nikt nie odnowił od zewnątrz. Teraz wilgoć znów zniszczyła ścianę i remont na niewiele się zdał - mówi Danuta Krukowska.

Brak poważniejszych inwestycji starostwo tłumaczy względami finansowymi.

- W planach jest jednak usunięcie przecieków w dachu. Wkrótce będzie to zrobione. Z tego, co wiem, zarządca szuka już wykonawcy tych prac - zapewnia dyrektor Milewski.

Ewa Kułakowska

2005.11.30