Na piątkowej, dorocznej uroczystości sportowej zorganizowanej przez „Kurka Mazurskiego” z okazji ogłoszenia wyników plebiscytu na najpopularniejszego sportowca, miałem okazję poznać Konrada Bukowieckiego. Wschodzącą gwiazdę lekkoatletyki, w konkurencji pchnięcia kulą.

Władysław Komar

Trochę porozmawialiśmy, wspominając także jego wielkiego poprzednika sprzed lat, zmarłego 17 lat temu Władysława Komara. O aktualnym mistrzu ze Szczytna wiemy już bardzo wiele z informacji prasowych. Ja zatem przypomnę dzisiaj postać złotego olimpijskiego medalisty z roku 1972. Przed laty mieliśmy kilkakrotnie okazję się spotkać.

Władysława Komara poznałem jakoś tak pod koniec lat siedemdziesiątych. Nie byliśmy specjalnie zaprzyjaźnieni, ale odwiedzaliśmy, na przełomie lat 70. i 80., te same nocne kluby. Przede wszystkim słynną piwnicę SARP-owską przy ulicy Foksal w Warszawie, czyli „ściek” U ARCHITEKTÓW. Władek chodził w glorii olimpijskiego mistrza, ale w klubie pokazywał się w towarzystwie aktorów i innych artystów. Sam już wówczas występował z powodzeniem w estradowo-kabaretowych spektaklach, choć formalnie stał się zawodowym artystą estradowym nieco później, w roku 1983, kiedy to zdał egzamin eksternistyczny przed komisją Ministra Kultury i Sztuki i uzyskał stosowny dyplom. Poznałem go, ponieważ pośród towarzyszących mu artystów, bywalców SARP-u, pojawiali się także moi znajomi. Najczęściej spotykałem go w zaprzyjaźnionym towarzystwie pisarza Janusza Głowackiego i aktora Krzysia Świętochowskiego. Czasem Tadeusza Drozdy. Sam Władek, jako aktor, wystąpił w 23 filmach i dwóch telewizyjnych przedstawieniach. Na ogół były to role niewielkie, ale znaczące. Jego aktorski talent docenił sam Roman Polański, dając mu rolę w „Piratach”.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.