- Pracownicy szczycieńskiego ZUK-u od niedawna uprawiają dziwny proceder, źle wpływający na sen o poranku i zmysł powonienia, kiedy już człowiek się obudzi - kilka dni temu skarżył się w redakcji "Kurka" mieszkaniec Szczytna z ul. Kolejowej.

Na rampie przeładunkowej, jak nam tłumaczył, tej usytuowanej zaraz obok głównego przejazdu kolejowego, gdzieś tak między 7.00 a 8.00 zjawia się ogromny pojazd, który niczym zbiornikowiec zbiera od innych normalnych ciężarówek zawartość śmieciowych kontenerów. Powstaje przy tym wielki hałas, a decybelom, gdyby tego było jeszcze mało, towarzyszy nieprzyjemna woń.

Zbiornikowiec-śmieciowiec

W POSZUKIWANIU OSZCZĘDNOŚCI

Nim jednak wyjaśnimy, co to na tej rampie tak naprawdę się wyrabia - garść dodatkowych informacji. Otóż mieszkańcy naszego miasta produkują nadzwyczajne ilości śmieci. Ich składanie (pomijając cykl segregacyjny) odbywa się na dwa sposoby - posiadacze oraz lokatorzy domków jedno- i wielorodzinnych korzystają z kubełkowych metalowych pojemników, zaś właściciele lokali spółdzielczych, administrowanych przez TBS, czy ZGK składają je z kolei do brunatnych kontenerów. Tych stoi w mieście około 170 sztuk, a napełniane są tak intensywnie, że dziennie do Linowa odbywało się 20 kursów (tam i z powrotem).

- Jeden samochód zabierał tylko jeden kontener, co było mało efektywne i bardzo kosztowne. W kontenerach śmieci leżą luźno, zatem do Linowa wożono nie tylko nieczystości, ale także, a może przede wszystkim... powietrze - wyjaśnia szef ZUK Andrzej Pleskot.

Trzeba było zatem sięgnąć po bardziej zaawansowane technicznie i oszczędniejsze rozwiązania. Było z tym nieco kłopotu, bo Szczytno pod względem liczby kontenerów jest miastem wyjątkowym. Wszędzie w województwie dominującą rolę odgrywają pojemniki kubełkowe, więc nie było skąd wziąć przykładu i podpatrzeć, jak inni rozwiązali kwestię opróżniania tak wielkiej liczby kontenerów.

Wreszcie Andrzej Pleskot dowiedział się, że w dość odległym Grudziądzu mają potężną śmieciarkę-zgniatarkę przystosowaną właśnie do ich obsługi.

- Coś takiego świetnie sprawdziłoby się w Szczytnie - pomyślał i... nie oglądając się na kasę miejską postanowił kupić taki wóz za pieniądze ZUK-u.

Wybór padł na olbrzymiego dafa - fot. 1.

Przy tym nowym nabytku stare hakowce transportujące brunatne pojemniki wyglądają nieomal jak pchełki. W obszernej skrzyni dafa mieści się bowiem z łatwością zawartość 18 - 22 kontenerów!

Teraz, zamiast dwudziestu kursów na Linowo, wystarczy tylko jeden. Oszczędności są zatem znaczne, ale uzyskane tą drogą pieniądze ZUK przeznacza obecnie na spłatę rat leasingowych.

- Samochód kosztował sporo - informuje nas dyrektor ZUK-u - i tylko w ten sposób można było go nabyć.

Podwyżek za wywóz nieczystości z tytułu zakupu dafa, jak zapewnia nas, nie będzie, a niewykluczone, iż z chwilą spłat rat stawki zostaną wręcz obniżone.

Teraz w dwóch punktach miasta odbywa się załadunek śmieciarko-zgniatarki, skąd rusza ona potem do Linowa na wysypisko. Jeden z nich to opisana wcześniej rampa, drugi to plac obok ciepłowni przy ul. Solidarności. W ubiegły piątek "Kurek" był świadkiem akcji załadunku przy kotłowni - fot. 2.

Obserwowaliśmy proces wyładowania kilku kontenerów i zgniatania ich zawartości w wielkim dafie, więc musimy poinformować Czytelników, iż nie jest to ani tak hałaśliwe, ani smrodliwe jak to opisał nam mieszkaniec ul. Kolejowej.

Mimo wszystko szef ZUK zapewnia nas, że jeśli otrzyma więcej sygnałów o uciążliwości przeładunku na rampie, to znajdzie inne miejsce.

PTASZKOWIE NIEBIESCY BEZ CZYNSZU

Oto budynek byłego pogotowia, dziś siedziba rozmaitych instytucji i m.in. organizacji pożytku publicznego - fot. 3.

Co ciekawe, oprócz ludzi urzęduje tu także ptaszek, który uwił sobie gniazdko tuż pod przyłączem energii elektrycznej. Trochę to miejsce niebezpieczne, ale na szczęście przewody są nowej generacji, izolowane, więc porażenie prądem jest raczej mało prawdopodobne. Choć przykleiła, bo to gołębica z gatunku synogarlic, swoje gniazdko do ściany budynku (czyli w jakiś sposób z niego korzysta) nie musi płacić czynszu. Tak w ogóle, to ptaki mają lżej niż my ludzie.

POCZĘSTUNEK I

Jakiś człowiek, czy to przez roztargnienie, czy też z powodu braku apetytu pozostawił kanapkę w foliowej reklamówce - fot. 4.

Nie była jednak długo bezpańska, bo zaraz zjawił się na nią amator - oczywiście ptak, ale tym razem z gatunku kawek. Potraktowawszy rzecz jako dar niebios, kawka zaraz zabrała się do dzieła i przebiwszy ostrym dziobem folię - mniam, mniam - powoli konsumowała pieczywo z kiełbasianym wkładem - fot. 5.

Cóż dodać...

"Ptaszkowie niebiescy nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien (spichlerzy - przyp. red.), a wżdy Ojciec Niebieski żywi je".

To biblijne zdanie pochodzące z Ewangelii świętego Mateusza (6, 24-26) odnosi się tak naprawdę do człowieczej natury i jego główne przesłanie to przestroga przed nadmiernym łakomstwem i przed tym, aby człowiek nie myślał tylko o tym, co by tu zjeść oraz jak i gdzie gromadzić coraz to większe dobra.

POCZĘSTUNEK II

Trzeba po prostu mieć pomiarkowanie w jedzeniu, a szczególnie piciu, aby nie obrócić się niebieskiego ptaka, ale takiego oto rodzaju - fot. 6.

2006.06.07