Czy można być chorym przez pół roku i jednocześnie prowadzić aktywne życie publiczne? Przypadek radnego Miusa pokazuje, że tak. Jednak burmistrz Pasymia z niedowierzaniem kręci głową.
CHORY NA STRES
Chociaż do wyborów samorządowych pozostało jeszcze pięć miesięcy, to walka o fotel burmistrza Pasymia idzie na całego. Na każdej sesji Rady Miejskiej aż iskrzy od utarczek słownych między głównymi pretendentami - wiceprzewodniczącym rady Bernardem Miusem i obecną burmistrz Lucyną Kobylińską. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że radny przebywa na zwolnieniu lekarskim od... pół roku.
- Każdy z nas na coś choruje, mnie akurat doskwiera stres - tłumaczy radny. - Jak ktoś walczy na rzecz społeczeństwa, to często staje się kozłem ofiarnym - dodaje.
Takim wyjaśnieniom dziwi się bardzo burmistrz Lucyna Kobylińska. Trudno jej uwierzyć w chorobę radnego, bo kiedy tylko go widzi tryska on energią.
- Odkąd choruje, wszędzie jest go pełno. Uczestniczy we wszystkich posiedzeniach samorządu, wszelkich lokalnych uroczystościach, podczas których występuje jako sponsor. Był na święcie strażaka, posiedzeniu władz banku spółdzielczego, zakończeniu roku szkolnego - wylicza burmistrz. - Nie ma go tylko w pracy.
Według niej tak aktywny tryb życia nie wróży Miusowi rychłego pozbycia się stresu.
- Niech ona o moje zdrowie się nie martwi. Sama też kiedyś pół roku była na chorobowym - odpowiada radny. Kobylińska potwierdza, ale zaraz dodaje, że było to po wyjściu jej ze szpitala, do którego trafiła na skutek arytmii serca.
Ostre potyczki między dwójką kandydatów do fotela burmistrza na pewno nie będą służyć poprawie ich zdrowia, tym bardziej, że pole konfliktu się rozszerza. Kilka miesięcy temu Mius pozwał Kobylińską do sądu, zarzucając jej pomówienie. Wyrok w pierwszej instancji okazał się korzystny dla Kobylińskiej. Mius jednak się nie poddał i złożył odwołanie. Najbliższa rozprawa apelacyjna czeka ich w czwartek 29 czerwca w Olsztynie.
ZAKŁAD NA WYSOKICH OBROTACH
Radnemu Miusowi nie uśmiecha się powrót do pracy.
W nowym regulaminie Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej nie ma już etatu głównego specjalisty ds. transportu i oczyszczania, które sprawował przed udaniem się na zwolnienie. Radny odmówił przejścia na stanowisko fizyczne, na którym miał się zajmować m.in. prowadzeniem ciągnika i odczytywaniem wodomierzy.
- W naszym zakładzie na 20 stanowisk pracy aż sześć było kierowniczych. Brakowało i wciąż brakuje jeszcze rąk do pracy - tłumaczy kierownik zakładu Stanisław Zadykowicz. Inny radny, Roman Zwierzchowski zgodził się przejść ze stanowiska specjalisty na stanowisko mechanika-zaopatrzeniowca.
Co czeka Miusa po powrocie ze zwolnienia?
- Nie mam innej możliwości, jak wypowiedzieć mu umowę o pracę - odpowiada kierownik Zadykowicz. - Na jego miejsce zatrudniliśmy nowego pracownika.
Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej pracuje ostatnio na wysokich obrotach. Ma to związek z przygotowaniami do obchodów 620-lecia Pasymia. Roboty mają w bród, a liczba etatów jest ograniczona. Do tego jeszcze brakuje sprzętu. Ten, na którym pracuje załoga, w większości nadaje się tylko na złom.
WYBORY NAJLEPSZYM LEKARSTWEM
- Długo pan jeszcze będzie chorował? - pytamy wiceprzewodniczącego pasymskiej rady Bernarda Miusa.
- To nie ode mnie zależy. Mam nadzieję, że wrócę do pracy jak najszybciej.
- Dobrze pan wie, że czeka tam na pana wypowiedzenie.
- Nie wierzę. Wrócę do pracy z pełnym optymizmem, oczywiście jeśli tylko zdrowie pozwoli.
W Pasymiu mówi się już, ze chorobę Miusa mogą wyleczyć dopiero wybory samorządowe. Jeśli je wygra, czeka na niego nowe odpowiedzialne stanowisko - burmistrza miasta. Niestety, również niewolne od stresu.
Andrzej Olszewski
2006.06.28