Wracamy do tematu sprzed tygodnia, czyli do tego, jak to sprytnie są konstruowane reklamy. Bardzo często widzimy w telewizji spoty zachęcające nas do spożywania różnego rodzaju serków czy jogurtów. Zgodnie z tym, co słyszymy, mamy być po nich zdrowi, bo np. jedne zawierają dużo wapnia "dobrego na kości", a inne pomogą nam na problemy z masą ciała i wypróżnieniami. W takich reklamach mówi się nawet, że pod zdrowymi jogurtami zalecanymi dzieciom podpisują się cieszący zaufaniem konsumentów eksperci z Centrum Zdrowia Dziecka, Instytutu Matki i Dziecka, czy Instytutu Żywności i Żywienia. Szkoda tylko, że w spotach nie wspomina się przy okazji dlaczego producenci mają prawo używać loga tych instytucji na swoich produktach. Dzieje się tak dlatego, że Polska to jedyne państwo w Europie, gdzie w zamian za finansowanie publicznego badania (np. na temat spożycia wapnia wśród dzieci) dana firma może później wykorzystać wyniki dla własnych korzyści. Efektem takiego działania producentów jest nasze przeświadczenie o zdrowym odżywianiu rodziny. Niestety prawda wygląda zupełnie inaczej, bo czy ktoś nam powiedział w czasie reklamy, że nasze dzieci przy okazji jedzenia jogurtu bogatego w wapń jedzą masę cukru lub jeszcze gorszego syropu glukozowego, czy glukozowo-fruktozowego, co prowadzi do otyłości, cukrzycy i podwyższenia złego cholesterolu, którego poziom zależy nie od ilości tłuszczu, lecz cukrów prostych w diecie? A czy ktoś w reklamach porusza temat dostępności dla organizmu zawartego w produkcie wapnia? Nie wystarczy wzbogacić żywności w jakiś minerał, trzeba jeszcze zastanowić się, w jakim stopniu nasz organizm będzie w stanie wykorzystać to wzbogacenie. Prawda zaś jest taka, że mimo dużo większej ilości wapnia w jogurcie niż w kapuście kiszonej zjedzona kapusta dla naszych kości ma dużo większe znaczenie, bo produkty mleczne z pasteryzowanego mleka zawierają trudno przyswajalny wapń. No tak, tylko kto będzie reklamował kapustę.

Kończąc temat, na który właściwie bez trudu można by napisać kilka książek, zachęcam do rozważnego czytania etykiet na produktach, bo tam możemy często znaleźć dużo ważnych informacji przemilczanych w reklamach. Na przykład w reklamie płatków śniadaniowych słyszymy, że mają w swoim składzie niezbędne dla organizmu pełne ziarno, a na etykiecie czytamy, że zawierają najwięcej mąki, a pełne ziarno zapisano gdzieś na końcu składu produktu, co oznacza, że jest go najmniej. Życzę miłej lektury.

Kinga Karalus

2007.03.28