Działające w Popowej Woli Stowarzyszenie „Wioska Żurawi” od dawna już stara się o to, by po kilkukilometrowym odcinku nieczynnej linii kolejowej kursowała drezyna służąca miejscowym i turystom. Problem w tym, że umowę na nieodpłatne przejęcie torów może podpisać z PKP tylko gmina, a ta zbytnio się do tego nie kwapi. Mieszkańcy na czele z sołtys Kazimierą Klobuszeńską są oburzeni, czemu dali wyraz, organizując przed urzędem protest.

Kto torpeduje drezynę?

INICJATYWA MIESZKAŃCÓW

O inicjatywie działającego w Popowej Woli Stowarzyszenia „Wioska Żurawi” pisaliśmy kilka miesięcy temu. Jego członkowie chcą zagospodarować nieczynny od początku lat 90. pięciokilometrowy fragment linii kolejowej Szczytno – Biskupiec, uruchamiając na nim przejazdy drezyną napędzaną siłą ludzkich mięśni. Przejażdżki miałyby się odbywać na liczącym 5 km odcinku Popowa Wola - Rutkowo do przejazdu kolejowego Popowa Wola – Łąki Dymerskie. Trasa biegnie przez cenne przyrodniczo tereny, na których znajduje się największe w Europie zlotowisko żurawi. Mieszkańcy liczą, że możliwość przejazdu przez ten obszar byłaby nie lada atrakcją turystyczną i przyczyniłaby się do promocji ich wsi. Stowarzyszenie znalazło nawet sponsora, który zakupił już drezynę. Do pokonania pozostała jednak największa przeszkoda – przejęcie od PKP fragmentu linii. O to od dłuższego już czasu stara się sołtys Popowej Woli, Kazimiera Klobuszeńska. Od listopada odbyła z przedstawicielami kolei kilka rozmów.

- Prosiliśmy jako stowarzyszenie o nieodpłatne przekazanie torów i zobowiązaliśmy się do ich oczyszczenia oraz utrzymania w niepogarszającym się stanie – mówi sołtys. Mieszkańcy dostali zgodę na usunięcie z torowiska krzaków. Ich wycinaniem zajmuje się regularnie miejscowa młodzież.

KŁOPOTLIWA UMOWA

Jak się jednak okazuje, PKP nie może zawrzeć umowy na przekazanie odcinka torów ze stowarzyszeniem, lecz z samorządem. Pod koniec kwietnia kolej sporządziła jej projekt i przekazała Urzędowi Gminy w Dźwierzutach. Jego władze zwlekają jednak z podpisaniem, tłumacząc to wątpliwościami związanymi z niektórymi punktami umowy. W grę wchodzą zwłaszcza obawy związane z ewentualnymi obciążeniami finansowymi, które musiałaby ponieść gmina. Zwłoka samorządu mocno irytuje mieszkańców reprezentowanych przez sołtys Klobuszeńską. Jej zdaniem kierujący obecnie urzędem wicewójt Jarosław Śmieciuch celowo torpeduje inicjatywę stowarzyszenia.

- Kiedy z nim rozmawiałam, postraszył mnie, że zaproponowana przez kolej umowa jest kryminogenna i zawiera wiele niejasności – mówi sołtys. Zaniepokojona, skonsultowała się ze znajomym prawnikiem, który stwierdził, że nie widzi dla gminy żadnego ryzyka związanego z podpisaniem dokumentu.

- Mówiłam panu wicewójtowi, że stowarzyszenie jest gotowe wziąć na siebie wszystkie ewentualne obciążenia. Odpowiedział mi, że zleci sprawę gminnemu radcy prawnemu – relacjonuje sołtys. Do tej pory jednak członkowie stowarzyszenia nie doczekali się żadnego konkretnego stanowiska władz. Upływ czasu potęguje ich złość tym bardziej, że zakupiona przez sponsora drezyna czeka na wyjazd na tory już od miesiąca. Planowali też, że uroczysta inauguracja trasy odbędzie się jeszcze w maju. Z tych zamierzeń jednak nic nie wyszło. - Czujemy się bezsilni, nie wiemy, co dalej robić – żali się sołtys.

PROTEST POD URZĘDEM

W celu zmuszenia wicewójta do podjęcia konkretnych działań, w minioną środę mieszkańcy zorganizowali pikietę pod dźwierzuckim urzędem. Uderzając w przyniesione garnki, domagali się spotkania z Jarosławem Śmieciuchem. Wicewójt przyjął protestujących, jednak spotkanie miało gorący przebieg. Mieszkańcy po raz kolejny zarzucili mu bezczynność i lekceważenie.

- Urzędnicy blokują inicjatywę ludzi. Po to bierzecie pieniądze, żeby społecznikom pomagać, a nie rzucać kłody pod nogi – nie szczędziła ostrych słów sołtys Popowej Woli. Z kolei radny Jerzy Kostuch sugerował, że zwlekanie z podpisaniem umowy to sprawka radcy prawnego urzędu.

- Kancelaria to blokuje, w każdym punkcie dopatrując się spisku – mówił podczas spotkania. Wicewójt z kolei obiecał podjęcie dalszych rozmów z PKP.

BĘDĄ NEGOCJACJE

Jarosław Śmieciuch informuje nas, że zaprosił przedstawicieli kolei do Dźwierzut w czwartek 17 czerwca.

- Będziemy negocjować warunki umowy – zapowiada. Nie ma wątpliwości, że gmina, podpisując ją w zaproponowanej formie, wzięłaby na siebie duże obciążenie. Jako przykład podaje jeden z zapisów mówiący, że przejmujący fragment linii zobowiązuje się do zwrotu PKP wszelkich wydatków poniesionych w związku z przedmiotem umowy, a w szczególności z tytułu zapłaconych przez kolej podatków i opłat o charakterze publiczno-prawnym. Ten punkt nie podoba się również radcy prawnemu urzędu, z którym wicewójt się konsultował. Śmieciuch zapewnia przy tym, że nie kieruje się pobudkami politycznymi, mimo że Kazimiera Klobuszeńska należy do ostro krytykującej go opozycji. Za niesprawiedliwe uważa także zarzuty o dyskryminacji stowarzyszeń. Jego zdaniem ich aktywność i rozwój, jaki nastąpił w ciągu ostatnich trzech lat, to zasługa obecnych władz, które pozyskiwały środki zewnętrzne na aktywizację lokalnych społeczności. Przypomina, że kiedy sołectwo Popowa Wola starało się o przekazanie jej na świetlicę budynku od Agencji Nieruchomości Rolnych, sam jeździł z sołtys Klobuszeńską do Olsztyna, by dopełnić formalności. W sumie, jak wylicza, wieś przy wsparciu gminy otrzymała w latach 2008 – 2010 na realizację różnych projektów blisko 32 tys. złotych. - Złożyliśmy też opiewający na ponad 580 tysięcy wniosek do PROW na remont świetlicy w Popowej Woli – mówi zastępca wójta.

KOSZTY JEDNAK BĘDĄ

Zastępca dyrektora Oddziału Gospodarowania Nieruchomościami PKP S. A. w Olsztynie, Andrzej Karpiński, jeden z sygnatariuszy projektu umowy z ramienia kolei przyznaje, że nieodpłatne przekazanie torów wcale nie oznacza, że gmina nie ponosiłaby w związku z tym pewnych kosztów.

- Mogą wystąpić obciążenia finansowe, związane chociażby z utrzymaniem linii, jej naprawą oraz zapewnieniem bezpieczeństwa. To byłby dla gminy duży obowiązek – nie kryje dyrektor. - Trzeba zdawać sobie sprawę, że to wszystko niemało kosztuje – dodaje. Zapewnia również, że jest w stanie uzyskać wstępną kalkulację koniecznych nakładów i dostarczyć ją dźwierzuckim władzom, ale nie obiecuje wcale, że kolej przyjmie zaproszenie wicewójta na czwartkowe spotkanie w Dźwierzutach.

Ewa Kułakowska, o/fot. A. Olszewski