Ostatnio w Polsce obserwuje się drastyczny spadek liczby zajęcy i kuropatw. W niektórych regionach kraju populacja tych gatunków spadła o 80% w porównaniu do stanu sprzed zaledwie kilkunastu lat. Tę fatalną tendencję chce odwrócić Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze, przynajmniej na terenie naszego powiatu.

Na ratunek ginącym gatunkom

W ubiegłym tygodniu w sali konferencyjnej Urzędu Miejskiego odbyła się konferencja inaugurująca wdrożenie projektu „Program restytucji zająca i kuropatwy w powiecie szczycieńskim”, którego pomysłodawcą jest Szczycieńskie Towarzystwo Przyrodnicze. Do współpracy zaproszeni zostali myśliwi z kół łowieckich, łowczy, leśnicy i dyrektorzy placówek oświatowych z terenu powiatu. Ci ostatni po to, by problemem ginących gatunków zainteresować szkolną młodzież. Niestety, nikt z przedstawicieli oświaty się nie zjawił.

- Źle się stało, że nieobecni są dyrektorzy szkół, bo przecież to ich placówki powinny uczestniczyć w naszym przyrodniczym przedsięwzięciu - ubolewał prezes STP Ryszard Żebrowski.

POMOC NAUKOWCÓW

Realizacja projektu restytucji zająca i kuropatw z racji złożoności została rozłożona na lata.

W realizację całości projektu zaangażowany został Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie, m.in. poprzez osobę prof. Romana Dziedzica. Jego zdaniem zające i kuropatwy niszczą nie tylko drapieżniki, takie jak lisy czy sowy (atakujące młode osobniki), ale w znacznej, jeśli nie większej mierze, zdziczałe psy i koty, które w poszukiwaniu zdobyczy zdolne są zapuścić się nawet kilkanaście kilometrów w głąb obszarów leśnych. Na takie fakty wskazują prowadzone przez profesora badania na ziemi lubuskiej. Uzyskanie zaś odpowiedzi, czy tak samo jest również na Mazurach, wymaga odrębnych badań. Poza tym stale malejącej populacji szaraków nie pomagają zmiany zachodzące w ekosystemie, m. in. kurczenie się obszarów leśnych na korzyść upraw rolnych, budowa szlaków komunikacyjnych przecinających naturalne tereny i związany z tym hałas, a także malejąca różnorodność genetyczna obu zagrożonych gatunków. Mimo tych wszystkich niesprzyjających czynników, prof. Roman Dziedzic jest zdania, że przywrócenie dawnej liczebności zagrożonych zwierząt jest całkiem możliwe. Powołał się przy tym na na wyniki eksperymentalnej hodowli, którą prowadzono pod nadzorem jego uczelni na terenie Nadleśnictwa Świebodzin. Tam rozmnażano zające nie jak dotąd w klatkach, a na otwartym, choć odizolowanym terenie obejmującym ok. 20 ha gruntów.

- Końcowe rezultaty przeszły nasze oczekiwania. Hodowlane szaraki po przeniesieniu na tereny otwarte utworzyły stabilną i zdrową populację, kilkakrotnie większą od istniejącej tam dotychczas – podsumował wynik eksperymentu prof. Roman Dziedzic.

PIERWSZE DZIAŁANIA

Aby w ogóle doszło do realizacji projektu restytucji zająca i kuropatwy, najpierw trzeba rozpocząć inwentaryzację. W tym celu teren powiatu zostanie podzielony na specjalne strefy, w których przyrodnicy przy współpracy z myśliwymi i leśnikami zaczną liczyć szaraki. W czterech takich obszarach leżących na terenach gmin Pasym, Dźwierzuty oraz Rozogi liczebność zajęcy zbada prof. Dziedzic wraz ze swoimi współpracownikami. Naukowcy zajmą się także ustalaniem rzeczywistych przyczyn wymierania zajęcy i kuropatw na terenie Mazur, bo od tego zależeć będą kierunki kolejnych działań. Gdy wszystko pójdzie zgodnie z założeniami i populacja szaraka oraz kuropatw znacząco wzrośnie w naszym powiecie, projekt STP ma szansę stać się krajowym przedsięwzięciem pilotażowym. Znaczy to, że choć opracowany nie gdzieś odgórnie w sferach sejmowo-rządowych, ale na dole, w naszym mieście, uzyska status wzorcowego i będzie wdrażany na terenie całego kraju.

Marek J. Plitt/fot. internet