Wielbarskie osobliwości

Wielbark powoli otrząsa się po sierpniowej tragedii wywołanej katastrofalną wichurą. Choć ciągle jeszcze widać gdzieniegdzie powalone, wyrwane z korzeniami drzewa, a w parku nad Sawicą zwieszające się nad wodą połamane konary pięknych niegdyś wierzb, to tych niemych świadków minionej nawałnicy jest coraz mniej. Jeszcze tu i tam stoją przy domkach rusztowania, bo trwają prace remontowe przy uszkodzonych elewacjach, jeszcze gdzie indziej naprawiane są dachy, ale ogólnie wszystko wróciło, bądź wraca do normalności. Ale czy na pewno? Oto nasza Czytelniczka Anna Musiał, pracownica miejscowego GOK-u informuje nas o osobliwościach, jakie zaobserwowała nie tylko w swoim przydomowym ogródku, ale i na innych miejscowych posesjach. W Wielbarku bowiem zakwitły po raz drugi drzewka owocowe. Wiele z nich, zwłaszcza tych mniejszych, w trakcie potężnej wichury oraz gradobicia straciło wszystkie owoce oraz liście. Teraz pokryły się ponownie świeżym listowiem i wypuściły kwiaty.

Po nawałnicy nie ostał się też prawie żaden przydomowy warzywniak. U pani Anny Musiał buraczki, cukinie, pory i marchewka zostały zrównane z ziemią. Pochłonięta pracą zawodową i innymi domowymi obowiązkami nie wyrwała zniszczonych warzyw i teraz, ku jej zdumieniu, wszystkie się one podniosły i ożyły, a najbardziej wybujały pory.

Nieco dalej zakwitły ponownie ogrodowe poziomki. Mieszkańcy Wielbarka dziwą się tym osobliwościom, bardziej przesądni, głównie starsze osoby, mówią, że źle to wróży na przyszłość i obawiają się, że kataklizm nawiedzi ich powtórnie.

MINISTATECZEK

Kiedy oglądaliśmy kwitnące we wrześniu wielbarskie drzewka owocowe, rzucił się nam w oczy niewielki statek przycumowany do brzegu rzeki Sawicy, nieopodal mostu przy parku. Okazało się, że należy on do Ryszarda Śliwki, mieszkańca w Wielbarka, który jest zapalonym wodniakiem i zawsze latem ciągnie go nad wielkie jeziora mazurskie. Kiedyś przed laty zapędził się do Tałt niedaleko Mikołajek, gdzie zauważył ową łajbę i zaraz ją kupił. Była mocno zniszczona, ale po trzech latach remontu doprowadził ją do należytego stanu i potem organizował nią wycieczki po Śniardwach i Mamrach. Ów wodny pojazd zabiera na pokład sześciu pasażerów, ma spory silnik i zapewnia wszelkie podróżnicze wygody, ba, ma nawet koje do spania. Ostatnio stateczek tkwił w garażu, ale znajomi powiedzieli panu Ryszardowi, że taki ciekawy sprzęt nie powinien spoczywać gdzieś w zamknięciu, że lepiej byłoby, gdyby go zwodował. No i stało się. Postawił statek na wodzie i teraz służy jako baza noclegowa dla gości. Rejsy wycieczkowe po Sawicy odpadają, już nie ze względu na niskie wielbarskie mosty (zawsze można byłoby zwodować stateczek poza nimi), ale łajba ma po prostu za duże zanurzenie i ryłaby kilem o dno rzeki. Ale i tak jest sporą atrakcją, a szczególnie fajnie wygląda nocą, bo jest bogato iluminowana.

DWA PORTY

No tak, zamarzyło się „Kurkowi”, aby podobny pojazd pruł fale Jeziora Domowego Dużego. Taki niewielki sześcioosobowy stateczek byłby pewnie idealny na niezbyt rozległe wody miejskiego jeziora, a rejsy nim stanowiłyby nie lada atrakcję. Można byłoby pokusić się o stałe letnie kursy na linii Szczytno - Kamionek. Tym sposobem oprócz Portu Lotniczego Szymany - Szczytno, mielibyśmy drugi - Port Wodny Szczytno.

BUDOWLANE NIEBEZPIECZEŃSTWA

Już od dość dawna w Szczytnie nie wybudowano ani jednego budynku mieszkalnego, ale ostatnio jednak coś się ruszyło w tym przedmiocie. Przy ul. Solidarności powstają aż dwa bloki. Rozległy plac budowy od strony tej ulicy ogrodzony jest solidnym parkanem, czego ganić, wydaje się, nie sposób. Jednak nasi Czytelnicy skarżą się nie tyle na samo ogrodzenie, ile na sposób jego usytuowania. Płot ustawiono bowiem tuż przy krawędzi samochodowych zatoczek parkingowych, wskutek czego nie ma teraz tu miejsca dla pieszych. Muszą oni zejść z chodnika i poruszać się po jezdni (osoba w żółtym otoku), co czyni ów proceder niebezpiecznym. Zwykły ruch samochodowy panuje przecież tu spory, a to tego trzeba jeszcze dodać wielkie ciężarówki, które pędzą teraz co chwila na plac budowy, obładowane żwirem, betonem i innymi materiałami budowlanymi.

RYZYKOWANA ZABAWA

Opisywany wyżej plac budowy ciągnie się od ul. Solidarności aż po ul. Bohaterów Września. Od tej strony, od której sąsiaduje m. in. ze Szkołą Podstawową nr 6, budowlańcy usypali wielką górę piaskowo-żwirową. Teraz na jej zboczach oraz szczycie bawią się dzieci, a także starsza młodzież.

Tymczasem, w godzianch pracy, kiedy robota na budowie wre, poniżej skarpy przemieszczają się koparki oraz spychacze, więc co by się stało, gdyby jakaś dokazująca na górce osoba stoczyła się ze zbocza prosto pod lemiesze tych maszyn. Aż strach pomyśleć. W związku z tym „Kurek” już chciał interweniować, ale uprzedziła nas pewna Czytelniczka, zwracając uwagę budowlańcom na to, że górkę powinni jak najszybciej ogrodzić, aby dzieci nie mogły się na nią wdrapywać. Ci odparli, że potrzebują na to dzień, a w najgorszym przypadku dwa. I jak myślicie Czytelnicy, co zastaliśmy na budowie, gdy zjawiliśmy się po tym terminie? Rezultat owych dwudniowych wysiłków budowlanców widać na fotografii poniżej.

Chyba dla każdego, nawet z tycią wyobraźnią, jasnym jest, że przeszkody w postaci kilku palików wbitych w ziemię i obwiązanych ostrzegawczą taśmą, a nawet tabliczki z napisem: „Uwaga! Roboty budowlane” nie będą żadnym problemem dla dzieciaków lub młodzieży spragnionych nieco mocniejszych wrażeń.