REDAKCJA "KURKA MAZURSKIEGO"

W nawiązaniu do rysunkowego Post Scriptum ("KM" nr 42), gdzie humorystycznie uzasadnia się przyczynę zajęcia drugiego miejsca przez A. Leppera w szczycieńskim areszcie, w wyborach prezydenckich, proponuję skomentować również jego pierwsze miejsce w Szpitalu Powiatowym w Szczytnie, np. tekstem głosującego pacjenta: "Zna szczycieńskie lecznictwo lepiej niż miejscowa władza, Andrzej to dobry kandydat".

Pozdrawiam

Krzysztof Pawłowicz

Autor jest radnym powiatowym. W ostatnich wyborach do sejmu startował z listy Samoobrony.

"DLACZEGO TAK PÓŹNO"

W artykule Justyny Maciejczyk "Dlaczego tak późno" zamieszczonego w wydaniu "Kurka Mazurskiego" z dnia 12 października 2005 r. czytamy m.in.: "Dopiero po zabraniu dwóch ptaków przez weterynarzy nad jeziorem zjawiły się dwie pracownice sanepidu. Reporterzy "Kurka" wskazali im miejsce, gdzie leżą martwe kaczki. O dziwo, zostało to zlekceważone."

Inspekcja Sanitarna nie zlekceważyła ani informacji reporterów "Kurka", ani też sygnałów od mieszkańców.

- 28 września po południu jeden z mieszkańców Szczytna przyniósł do PSSE skargę dotyczącą zanieczyszczenia wód Jeziora Domowego i poinformował, że o tym fakcie powiadomił także władze miejskie.

- 29 września dyrektor PSSE w Szczytnie skierował skargę do sekcji higieny komunalnej PSSE. Tego samego dnia pracownice działu obeszły całą linię brzegową jeziora i sporządziły notatkę. Nie znalazły żadnego martwego ptaka (red. Justyna Maciejczyk sama napisała przecież, że pracownice inspekcji zjawiły się po zabraniu padłych ptaków), tak też napisały w notatce. Ponieważ woda w jeziorze nie była w żaden szczególny sposób zanieczyszczona (stwierdzono intensywny zakwit wody utrzymujący się w niemal od początku lata) i ponieważ nie był to sezon zażywania kąpieli, nie pobrały próbek wody do badań.

- tego samego dnia telefonicznie przekazały jednak informację o sytuacji nad Jeziorem Domowym inspektorowi Wiesławowi Aftanasowi z WIOŚ w Olsztynie, Straży Miejskiej i powiatowemu lekarzowi weterynarii.

- 04 października pracownicy Inspekcji Ochrony Środowiska pobrali wodę do badań.

- 10 października pracownicy Inspekcji Sanitarnej pobrali próbki wody i przekazali je do WIOŚ. Badania wykazały masowy zakwit sinic, nie stwierdzono zaś zanieczyszczeń chemicznych.

Zgodnie z ustawą o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, inspekcja prowadzi nadzór nad jakością wody w kąpieliskach. Oznacza to, że bada wodę w zakresie i z częstotliwościa okresloną przez ministra zdrowia w rozporządzeniu z dn. 16 X 2002 r. w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać woda w kąpieliskach. W myśl tych przepisów inspekcja ma obowiązek badania wody w kąpieliskach w okresie, kiedy korzystają z nich ludzie. Sezon letni już się skończył.

Jak wiadomo mieszkańcom Szczytna, kąpielisko jest zamknięte od wielu lat.

W tym roku wyjątkowo cofnięto zakaz kapieli. Jednak jakosć wody w kąpielisku ponownie pogorszyła się i z dniem 15 lipca br. kąpielisko zamknięto. Mimo to inspektorzy co dwa tygodnie pobierali do badania wodę z kąpieliska nad Jeziorem Domowym.

Inspekcja Sanitarna od lat sygnalizuje władzom miasta, że zła jakosć wody w kąpielisku ma bezposredni związek ze znajdujacym się w pobliżu wylotem kanalizacji burzowej. W tej sytuacji posądzenie inspekcji o lekceważenie jest co najmniej krzywdzące, a już na pewno nieprawdziwe.

Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Szczytnie

lek. med. Ryszard Kasprzak

Specjalista Organizacji Ochrony Zdrowia

Od autorki

W moim artykule nie zamierzałam nikogo osądzać ani obrażać. Stwierdziłam jedynie fakty, które nie podlegają dyskusji.

Pracownice sanepidu zjawiły się nad jeziorem 29 września co pan potwierdza. Użyte jednak sformułowanie "obeszły cała linię brzegową jeziora" nie wydaje mi się precyzyjne. W chwili, gdy reporterzy "Kurka" spotkali panie, poruszały się one wprawdzie wzdłuż linii brzegowej, jednak jadąc samochodem, a nie pieszo. Gdyby linia brzegowa rzeczywiście została przeszukana, pracownice na pewno natknęłyby się na martwe kaczki. Te bowiem, a raczej ich szczatki, nadal leżą we wskazanym przez nas miejscu.

Obawiam się, że pan inspektor niezbyt uważnie zapoznał się z omawianym artykułem. Gdyby było inaczej, nie wysnuwałby absurdalnego wniosku, że jego podwładnym reporterzy "Kurka" sugerowali obejrzenie ptaków w miejscu, gdzie już ich nie było. Paniom z sanepidu wskazaliśmy miejsce spoczynku martwych kaczek, a nie perkoza i łabędzia, które wcześniej zabrał weterynarz.

Ciekawi mnie, na jakiej podstawie pracownice sanepidu stwierdziły brak zanieczyszczeń wody. Skażenia chemiczne nie zawsze bowiem można wykryć na pierwszy rzut oka. Próbki do badań inspekcja pobrała dopiero 10 października.

Nie podważam w moim artykule kompetencji Inspekcji Sanitarnej. Pracownice same jednak powiedziały, że mogą pobrać próbki wody do analizy w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia ludzkiego. Zarówno mnie jak i naszych Czytelników zastanawia, dlaczego w sytuacji, gdy masowo giną dzikie ptaki na jeziorze znajdującym się wśród terenów zamieszkałych, nie została uznana za groźną dla człowieka. Tym bardziej, że coraz bardziej realne jest zagrożenie ptasią grypą.

Pragnę również podkreślić, że na naszych jeziorach nadal giną dzikie ptaki i nadal nie wiadomo, co jest tego przyczyną.

Justyna Maciejczyk

2005.10.26