Pożar, który wybuchł w minioną środę zabrał rodzinie

Dąbrowskich z Chochoła, gmina Świętajno, dorobek życia. Ze spalonych resztek drewnianego domu sterczą dziś jedynie dwa nadpalone kominy. Pogorzelcy otrzymali już od gminy lokal zastępczy oraz pomoc materialną, wsparła ich również rodzina i znajomi.

Zostały tylko zgliszcza

Dramat czteroosobowej rodziny Dąbrowskich z Chochoła rozegrał się w środowe popołudnie 9 czerwca.

- Akurat pieliliśmy z żoną ogród, gdy nagle zauważyliśmy kłęby dymu wydobywające się z domu – opowiada Ryszard Dąbrowski. Jego dorosły syn, piekarz, spał w tym czasie po zmianie, a córka, gimnazjalistka, przebywała w szkole. Domownicy dostrzegli pożar, kiedy na dobre zdążył się on już rozprzestrzenić. Drewniany budynek płonął w błyskawicznym tempie. Mieszkańcy od razu po zauważeniu pożaru zadzwonili po straż. Jako piersi na miejscu zjawili się ochotnicy ze Świętajna, potem dojechała jednostka zawodowa ze Szczytna.

- W chwili przybycia straży ogniem objęty był już cały dach budynku oraz dwa pomieszczenia na parterze – mówi mł. bryg. Jacek Matejko, oficer prasowy KP PSP w Szczytnie. Strażacy wynieśli z płonącego domu butlę z gazem propan butan. Dom spłonął niemal doszczętnie – dziś na jego zgliszczach sterczą tylko dwa nadpalone kominy. Żywioł zniszczył sprzęt RTV i AGD, meble, odzież, a nawet dokumenty mieszkańców.

- Straciliśmy cały dobytek, niczego nie dało się uratować – nie kryje żalu pan Ryszard. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Mieszkańcy podejrzewają jednak, że zawinić mogła wadliwa instalacja elektryczna. Budynek należał do byłego wójta Świętajna, Jerzego Fabisiaka, który kupił go wraz z sąsiednimi gruntami w chwili likwidacji Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej. Dąbrowscy dzierżawili dom od dziewięciu lat. Pierwsze dwie noce po pożarze spędzili u sąsiada. Początkowo, ze względu na pozostawiony w Chochole inwentarz, nie chcieli przenieść się do zaproponowanego przez gminę lokalu zastępczego po byłej bibliotece w Świętajnie. Teraz jednak tam zamieszkali, ale nie są zadowoleni z warunków.

- Staramy się o mieszkanie w byłej szkole w Jerutkach, bo dom w Chochole nie nadaje się do odbudowania – mówi pan Ryszard. Rodzina otrzymała już wsparcie materialne z ośrodka pomocy społecznej. Pogorzelcy dostali ubrania, artykuły spożywcze i środki czystości. Rodzina i znajomi przekazali im z kolei najpotrzebniejszy sprzęt AGD i meble.

(ew), (map)/fot. M.J.Plitt