Wychowanie rodzinne
Nieraz czytałem, także na łamach "Kurka", o rodzinach wielopokoleniowych, składajšcych się z dziadków, rodziców, dzieci, wnuków. W zależnoci od wielkoci mieszkania czy domu, którym dysponowała taka rodzina, było tam cianiej lub luniej, ale dzieci zawsze kto miał na oku. I może to dziwne, ale wszyscy zajmowali się wychowaniem.
Mój ojciec, a może nawet dziadek wspominali, jakim to postrachem była siostra zakonna, która w razie potrzeby, kłuła wcale nie bezbolenie zastrzykami, a co gorsza, stawiała bańki, co także przysparzało niezbyt przyjemnych uczuć. Naturalnie dzieci straszono tymi zastrzykami lub bańkami i najmłodsze pokolenie w rodzinie autentycznie się ich bało. Dzi nikt się już stawiania baniek ani robienia zastrzyków nie boi.
Innš "metodš wychowawczš" było rozliczanie latoroli z dokonanych w cišgu tygodnia "przestępstw", a w lad za tym stosowanie odpowiedniej do tego "wypłaty". Oczywicie, ani to straszenie zastrzykami, ani cotygodniowe "wypłaty" paskiem z nowoczesnš pedagogikš nie miały nic wspólnego, chociaż skutek takich działań wcale nie przynosił złych efektów.
Niewštpliwy wpływ na procesy wychowawcze w rodzinie miała religia. Otóż, było w zwyczaju, że zarówno doroli jak i młodzież dokonywali całodziennego rachunku sumienia i to bez względu na religię, która w rodzinie była wyznawana.
Takim wychowaniem zajmowało się niekiedy także harcerstwo. Stšd zwyczaj "zbierania" dobrych uczynków.
Ale zostawmy stare metody wychowawcze, jako żywo niepasujšce do biegnšcego w szalonym tempie wiata. Dokšd? Ku wolnoci!? I to jakiej? Wolnoci czynienia dobra czy zła? Naturalnie, czynić dobro jest o wiele trudniej niż pofolgować sobie zawsze, kiedy tylko mamy na to ochotę.
Dlatego ucieszyła mnie dyskusja, która niewštpliwie wokół wychowania młodego pokolenia musi się dokonać. Jest ona niezmiernie istotna i powinna dotyczyć wielu wštków i dziedzin życia młodzieży. Bo ważne sš zarówno mundurki szkolne, jak i treci, które nauczyciel powinien młodemu pokoleniu przekazać.
W krótkim artykule można zaledwie zasygnalizować, o co chodzi.
Każde zdarzenie z życia ucznia niesie przecież ze sobš bogaty materiał do rozmylań. Na przykład wspomniane już mundurki szkolne. Czy chodzi o fartuszki, by stroje ujednolicić, czy o garnitur, do którego należy dorosnšć. I czy majš to być pełne mundurki, czy jedynie elementy sygnalizujšce członkostwo w pewnej "korporacji" uczniowskiej.
A przecież nie poruszylimy tu problemów o wiele ważniejszych. Jak istotny jest na przykład obowišzek nauki w szkole w ogóle. Nigdzie bowiem nie jest napisane, że uczeń musi otrzymać wiadectwo maturalne (sprzecznoć w propozycjach ministra owiaty).
Ale nikt jeszcze nie wymylił właciwszej metody wychowawczej niż współpraca dziadków, rodziców oraz szkolnych pedagogów.
Marek Teschke
2006.11.08