Kilka miesięcy temu opisałem kryminalną aferę związaną ze śmiercią dziennikarza i pisarza Jana Gerharda. Pisarz został zabity przez studenta architektury Zygmunta Garbackiego. W roku 1971 była to sprawa bardzo nagłośniona i szeroko komentowana.
Z tamtych czasów przypominam sobie jeszcze kilka kryminalnych spraw, mniejszej lub większej rangi, ale zawsze budzących publiczne zainteresowanie z uwagi na udział w nich popularnych artystów.
Pierwszą głośną sprawą, jaką zapamiętałem, był proces Ireneusza Iredyńskiego. Iredyński - znakomity pisarz, został oskarżony o gwałt na dziewiętnastoletniej dziewczynie i w roku 1965 skazano go na trzy lata więzienia. Odsiedział je w Sztumie. Pisarz i dramaturg („Jasełka moderne”, „Człowiek epoki”) urodzony w roku 1931, uważany był za cynika i nihilistę. Stefan Kisielewski, w swoim abecadle, określił go następująco: Zabawny. Trochę bandyta, trochę wariat, duży alkoholik.
Co do tego ostatniego określenia, to potwierdzam. Zdarzało mi się spotykać go w warszawskim klubie SPATiF. Trzeźwego nie widziałem go nigdy.
Iredyński zmarł w roku 1985. Pochowano go na Powązkach, a perypetie związane z jego pogrzebem przeszły do legendy.
Pisarz chciał być skremowany. W tym czasie funkcjonowało w Polsce tylko jedno krematorium. W Poznaniu. Po urnę z prochami zmarłego przyjechali pociągiem z Warszawy dwaj jego bliscy przyjaciele. Urnę odebrali, ale że do odjazdu pociągu powrotnego pozostało jeszcze kilka godzin, panowie - wraz ze swoim bagażem - udali się do miejscowej „Dworcowej”. No, a tam - pogrążeni w smutku - mocno przeholowali. Po kilku godzinach niezbędna okazała się interwencja milicji.
Bez wątpienia najgłośniejszą aferą kryminalną początku lat siedemdziesiątych była sprawa Jerzego Nasierowskiego. Urodzony w roku 1933, absolwent Warszawskiej Wyższej Szkoły Teatralnej, był popularnym i powszechnie znanym aktorem teatralnym i filmowym („Zamach”, „Ranny w lesie”). W roku 1973 skazano go za współudział w morderstwie na dwadzieścia pięć lat więzienia. Zbrodnię popełnił jego młody kochanek (aktor był i jest odmiennej orientacji seksualnej). Mord miał charakter rabunkowy, a ofiarą padła staruszka - gosposia słynnej Miry Zimińskiej, podówczas szefowej zespołu „Mazowsze”.
Podczas odbywania kary Jerzy Nasierowski napisał swoją pierwszą książkę - powieść „Zbrodnia i…”. Wydano ją w roku 1988. Nasierowskiego zwolniono po dziesięciu latach odsiadki. Przyczynił się do tego słynny pisarz Roman Bratny, który stał się kimś w rodzaju mecenasa dalszej twórczości literackiej znanego aktora.
Jerzy Nasierowski pisze nadal, a także można go od czasu do czasu ujrzeć na ekranie. Ja ostatnio zapamiętałem go jako jeńca niemieckiego w drugiej części „Bożej podszewki”, w roku 2005.
Pisząc o kryminalnej przeszłości wymienionych artystów trudno nie wspomnieć prekursora twórców, których powołanie i wena dopadły podczas odsiadki. To światowej sławy francuski pisarz i dramaturg Jean Genet. Urodzony w roku 1910. Sierota, wychowanek domu dziecka. W roku 1936 zdezerterował z francuskiej armii i uciekł z kraju. Po czterech latach powrócił do Francji, gdzie aresztowano go za dezercję, liczne kradzieże i oszustwa oraz posługiwanie się fałszywymi papierami. Groziło mu nawet dożywocie. W więzieniu napisał pierwszą książkę. Stała się sensacją. Za autorem ujęli się Jean Cocteau i sam Jean - Paul Sartre. Geneta zwolniono z odbywania kary w roku 1944, a w roku 1949 ułaskawiono. Był już słynnym pisarzem uważanym za burzyciela, a zarazem moralistę. Jego dramaty „Pokojówki” i „Ścisły nadzór” były wielokrotnie grane, także na scenach polskich. Jean Genet zmarł w roku 1986. W podobnym czasie co Ireneusz Iredyński. Tyle że Genet miał wówczas siedemdziesiąt sześć lat, a Iredyński czterdzieści sześć.
Andrzej Symonowicz