Bez aktywnej współpracy z prokuraturą i policją mieszkańcy miast i wsi nie mają co liczyć na poprawę poczucia swego bezpieczeństwa - przekonywał radnych Wielbarka na ostatniej sesji prokurator rejonowy Cezary Kamiński.
Stępienie moralne
Stan bezpieczeństwa w gminie Wielbark był jednym z tematów sesji Rady Gminy w dniu 18 czerwca. Wieści nie są zbyt optymistyczne. Z roku na rok wzrasta liczba popełnianych przestępstw. W stosunku do początku lat 90. ich liczba w całym powiecie zwiększyła się trzykrotnie, z 1326 w 1992 r. do 3810 w 2002 r. Powiat szczycieński należy do najniebezpieczniejszych rejonów w całym województwie warmińsko-mazurskim. Jesteśmy w czubie pod względem liczby bójek i rozbojów (2 miejsce w odniesieniu do liczby mieszkańców), kradzieży z włamaniem (1), przestępstw drogowych (4). Bezapelacyjny prym wiedziemy w kradzieżach samochodów, których odnotowano w ubr. 212, trzykrotnie więcej niż średnio w województwie.
- Nie tłumaczy nas fakt, że mieszkamy na terenie turystycznym - przyznawał prokurator. - Bo przecież podobnie położone jest Giżycko, Mrągowo czy Ostróda, gdzie przestępczość jest mniejsza.
Skuteczność walki szczycieńskiej policji z przestępcami określił jako niedostateczną. Szczególnie bulwersująca jest niska wykrywalność - 54%.
Jednej z przyczyn tego stanu rzeczy prokurator Kamiński upatruje w stępieniu moralnym społeczeństwa. Ludzie z kryminalną przeszłością byli kiedyś izolowani towarzysko, a dzisiaj cieszą się nawet nieukrywanym uznaniem. Coraz bardziej wśród obywateli zakorzenia się strach. Przechodzą obojętnie obok zła, ciesząc, że to nie im dzieje się krzywda. Giną wszelkie zasady, także te obowiązujące w środowisku kryminalnym. Tu prokurator powołał się na wypowiedź jednego z mieszkańców Wielbarka: - Kiedyś jak miejscowy przestępca był na wolności, była gwarancja, że nic spod domu nie zginie. Okradał tylko obcych. Teraz gówniarze nie mają szacunku nawet dla sąsiadów.
Prokurator przyznał, że niepowodzeniem zakończyła się akcja organów ścigania wymierzona przeciwko wielbarskim przestępcom. Swego czasu przekroczyli oni niepisane zasady atakując rodziny policjantów i prokuratorów.
W odwecie na Wielbark zesłano zmasowane siły policji.
- Było tu bardziej niebiesko niż przy szkole policji w Szczytnie - wspominał prokurator. Funkcjonariusze z wielką gorliwością kontrolowali kierowców, za najmniejsze uchybienia wymierzając surowe mandaty. Cel był jeden - wywołać wśród miejscowej społeczności niechęć do powszechnie znanych przestępców, niewydawanych policji ze względu na fałszywe poczucie solidarności.
Skutek, jaki odnotowano, okazał się odwrotny od zamierzonego, oburzenie skierowano nie na przestępców, tylko policję.
Monitoring na wyrost
Prokurator dość sceptycznie odnosił się do szukania recept na poprawę bezpieczeństwa w monitoringu. Jeśli bowiem funkcjonariusz nie zjawi się szybko na miejscu przestępstwa to montowanie kamer jest bezsensowne. Wystarczy, że przestępca założy kominiarkę i już będzie nierozpoznawalny.
- Monitoring w Szczytnie pokazuje, że strach był tylko przez pierwsze tygodnie. Teraz już się każdy przyzwyczaił. Kto nie przejechał na czerwonym czy żółtym świetle przez skrzyżowanie? - pytał zgromadzonych prokurator i zaraz odpowiadał, że nie ma kto dopilnować tego, co rejestrują kamery. - Efekt taki, że przed samą kamerą potrafią się ludzie włamywać.
Nie dajmy się zwariować
Prokurator chciał poznać stanowisko radnych i sołtysów. Ci mieli nieco inne recepty na poprawę bezpieczeństwa.
Sołtys Szymanek Jan Tabaka zwracał uwagę na bezkarność nagminnie naruszających przepisy drogowe kierowców. Jadąc rowerem na sesję sam omal nie padł ofiarą jednego z nich. Wzrost przestępczości, według niego, należy wiązać nierozłącznie ze stale rosnącym bezrobociem.
- Ludzie się załamują i jest jak jest - mówił sołtys, utyskując jednocześnie na zbyt łagodne traktowanie więźniów, którzy za kratkami mają lepsze warunki do życia niż uczciwi ludzie.
Sołtysi Piwnic Wielkich - Zbigniew Antoń i Lejkowa - Elżbieta Bączek domagali się, by na złapanych na gorącym uczynku złodziejach można było dokonywać samosądów.
- Gdybym złapała złodzieja w moim garażu nie wiem czy uszedłby z życiem - zwierzała się sołtys Lejkowa.
Prokurator odpowiadał, że obrona musi być współmierna do zagrożenia.
- Nie dajmy się zwariować - ostudzał zapędy Elżbiety Bączek, podpowiadając, że od wymierzania kar są sądy.
Sołtys była nieprzekonana.
- Złodziej ma większe prawa niż ofiara i dlatego się nie boi - broniła swoich racji.
Poruszenie na sali wywołała propozycja radnego Stanisława Olendra, by patrolujący gminę policjanci zakładali na głowę kominiarki. Wtedy bowiem mogliby czuć się bezpiecznie, nie obawiając zemsty przestępców.
- Funkcjonariusz publiczny nie może być anonimowy. Bałbym się zwrócić o pomoc do policjanta, który sam się czegoś boi - polemizował z radnym prokurator.
(olan)
2003.06.25