... to potwierdzenie podróży. Mam całą plejadę różnorodnych blankietów, ponieważ w latach 2008-2015 pracowałam w „Społem” w Olsztynie i tam codziennie ze Szczytna pociągiem dojeżdżałam.
By ułatwić sobie życie, kupowałam bilety miesięczne. Jako ciekawostkę podaję, że za bilet miesięczny na trasie Szczytno-Olsztyn w styczniu 2008 r. zapłaciłam 185 zł. Wspomnienia z dojazdów wróciły do mnie w trakcie lektury powieści pt.: „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Otóż autor powieści Haruki Murakami swojego bohatera czyni konstruktorem dworców. Lektura wspomnianej książki zbiegła się z otwarciem odnowionego dworca PKP w Szczytnie i oczywiście tam swoje kroki skierowałam. Nowy dworzec zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jako pasażerka z przyjemnością czekałabym tam na swój pociąg, który zawiezie mnie na spotkanie z przygodą. Wszystko jest tam nowe, lśniące, czyste i takie dla mnie klimatyczne.
Po wizycie na dworcu wpadłam na genialny pomysł, że spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Szczytnie uatrakcyjnię stworzeniem tematycznej wystawy. Bohater wspomnianej książki uwielbiał przesiadywać na dworcach różnych japońskich miast, więc i ja na naszym szczycieńskim dworcu przysiadłam i kreśliłam wystawowe wizje. W domu zaczęłam działać. Z zakamarków wygrzebałam bilety miesięczne - stąd moja wiedza ile kosztowały. Jednak blankiety, które chciałam pokazać na wystawie nie były historyczne. Zależało mi na biletach kartonikowych z dziurką w środku. Od razu wśród znajomych rozesłałam wici, że szukam kartonikowych bilecików. Pierwsza osoba, którą o pamiątkowy kartonik spytałam od razu mi podpowiedziała, że żaden problem, wystarczy kupić na allegro. Prosta i łatwa sprawa. Tylko jako kolekcjonerka różności, gdybym miała wspomnienia kupować, to już dawno „poszłabym z torbami” i na prawdziwą podróż krajoznawczo-przyrodniczą już by nie starczyło. Telefonicznie skontaktowałam się z kolegą, który był konduktorem i on odpowiedział mi, że nawet w domu miał całą szafę tych biletów, ale wszystkie wyrzucił, bo wówczas nie stanowiły dla niego wartości. A obecnie wszyscy do niego wydzwaniają i pytają o bilety. Kolejna osoba odpowiedziała, że wprawdzie biletu nie ma, ale za to posiada legitymację upoważniającą do przejazdów kolejami i chętnie mi takowy dokument z 2001 r. podaruje. Oczywiście chciałam, bo miałam nadzieję, że jednak gdzieś za okładką tej legitymacji będzie tkwił upragniony bilecik. Niestety nie było, za to wreszcie dowiedziałam się, że piastował stanowisko o pięknej nazwie, otóż był specjalistą technikiem, a mi zawsze wmawiał, że z kolegami między stacjami: „ciągnęli druta”. Nie będę wymieniała nazwisk tych moich kolegów, ale oni zawsze podczas spotkań ze śmiechem tak o swojej ówczesnej pracy mówili, mam nadzieję, że nie wepchną mnie za to pod pociąg.
Wracając do biletów, to mimo pierwszych porażek nie ustawałam w poszukiwaniach, a że kartonik z dziurką stał się moją obsesją, wydzwaniałam dalej. Termin spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki zbliżał się nieuchronnie, więc zrobiłam to, co mi radzono na początku i za jedyne 30 zł stałam się właścicielką upragnionego biletu. Ale jak to zwykle bywa, kto szuka ten znajduje i koleżanka, z którą przez osiem lat podróżowałam do pracy w Olsztynie przyniosła całą ich plejadę. Jednak już na pierwszy rzut oka zorientowałam się, że nie były to te pożądane, ale ona widząc moją zawiedzioną minę od razu powiedziała: „Nie przeżywaj, mam też kartoniki i nawet jeden jest twój”. Gdy do ręki wzięłam mój bilet opatrzony dedykacją, której treść pozwolę sobie zacytować: Ten oto bilet jest dowodem mojego pobytu u ciebie Grażynko opatrzony datą 27.VIII.1978 r. od razu roześmiałam się od ucha do ucha. Wspomnienia sprzed 45 lat wróciły. Bilet ma swoje lata i pewnie na allegro być może byłby wiele wart, ale dla mnie ma niewymierną wartość unikatową, bo sentymentalną. Otrzymałam go na pamiątkę koleżeńskich odwiedzin, przez lata w pamiątkach zbieraczki przechowywałam. Jednak o tym, że podarowałam go synowi koleżanki, z którą przez kilka lat przeżywałam podróżnicze, dojazdowe przygody, zupełnie zapomniałam. Oczywiście, gdy do mnie ten pamiątkowy kartonik wrócił, od razu przypomniałam sobie okoliczności związane z przekazaniem bilecika do kolekcjonerskiego zbioru jej syna. Cóż podróże kształcą, niektóre są bezbarwne, inne kolorowe stąd pomysł na biletowe wspomnienia. Stworzona z biletów wystawa nosząca tytuł: „Bezbarwne i kolorowe podróże kolejowe” spotkała się z wielkim zaciekawieniem klubowiczów podczas spotkania w dniu 19 stycznia 2023 r. gdy omawialiśmy przywoływaną na wstępie powieść. Zachęcam do lektury „Bezbarwnego”... i do odwiedzenia szczycieńskiego dworca kolejowego.
Grażyna Saj-Klocek