Bruno Armgardt, następca Ernsta Meya (cz. VI).
Szczytno pod rządami Bruno Armgardta nabierało stopniowo wielkomiejskiego charakteru. Jedynym zmartwieniem burmistrza był brak reprezentacyjnego ratusza.
Szczytno pod rządami Bruno Armgardta nabierało stopniowo wielkomiejskiego charakteru. Jedynym zmartwieniem burmistrza był brak reprezentacyjnego ratusza.
RÓŻNE PROJEKTY
W pierwszej połowie lat trzydziestych istniał gotowy projekt nowego ratusza, autorstwa jednego z wiedeńskich architektów.
W swym kształcie i formie urbanistycznej przypominał pałac weneckiego doży.
- Ze względu na niedopasowanie takiego projektu do warunków i zamierzeń oraz lokalizacji wschodniopruskiego miasta, jakim było Szczytno, zaniechano jego wykorzystania - pisał w swoich pamiętnikach Bruno Armgardt.
Był jeszcze inny projekt, który w swej surowej formie nawiązywał do gotyku: z wieżyczką, wykuszami i wysokimi, spiczastymi oknami zwieńczonymi łukami. Także i on nie doczekał się realizacji.
Również lokalizacja nowego ratusza była kwestią sporną wśród przedwojennych szczycieńskich radnych. Ostatecznie zdecydowano się wznieść go w miejscu, gdzie zachowały się jeszcze fundamenty dawnego krzyżackiego zamku. Wybór tego miejsca nie był przypadkowy i nie decydowało o tym jedynie historyczne nawiązanie do lokalizacji dawnego zamku krzyżackiego. Ze względu na urbanistykę stanowiło ono najkorzystniejsze wyjście. Wzniesienie w proponowanym miejscu budynku nowego magistratu stworzyło ostateczne i harmonijne zamknięcie rozciągniętej wówczas Marktstrasse (ulica Odrodzenia) w jej najszerszym i najbardziej reprezentacyjnym miejscu. Stało się to również okazją do stworzenia nowego układu ulic biegnących w kierunku Olsztyna i Biskupca.
WIZYTA W BERLINIE
W 1935 roku zdecydowano się wreszcie na projekt nowego ratusza autorstwa znanego i cenionego architekta z Królewca - profesora Kurta Fricka. Na początku 1936 roku Bruno Armgardt wybrał się z roboczą wizytą wprost do kancelarii III Rzeszy w Berlinie. Zabrał ze sobą projekt profesora Fricka i w kilka dni później stanął przed sekretarzem stanu Pfundtnerem. Na miejscu przedstawił plan i zamierzenia związane z budową nowego ratusza oraz omówił koszty związane z jego realizacją. Minęły zaledwie dwa dni, nim wezwano go do sekretarza w celu omówienia tak poważnej i wymagającej dość dużego wsparcia finansowego inwestycji.
- Zamiar wzniesienia w Szczytnie budynku nowego ratusza spotkał się z dużym zainteresowaniem i zrozumieniem oraz otrzymał akceptację władz zwierzchnich. Osiągnąłem zamierzony cel - wspominał po latach Armgardt.
ZA PLECAMI WOJEWODY
Jednak nie wszyscy z takiego obrotu sprawy byli zadowoleni. Odpowiednik dzisiejszego wojewody Karl Schmidt nie należał do entuzjastów pomysłu. W swych wspomnieniach Armgardt pisał, że jego gniew i dezaprobata były po części uzasadnione brakiem subordynacji ze strony szczycieńskiego burmistrza. W swych raportach wysyłanych do stolicy III Rzeszy Schmidt kładł szczególny nacisk na to, że szczycieński burmistrz powinien ponieść surowe konsekwencje w związku z pominięciem obowiązującej drogi służbowej i tym samym zmiany oficjalnego obiegu dokumentów wagi państwowej.
Nie wiadomo jednak do końca, czym kierował się Schmidt. Czy był aż takim formalistą i zaangażowanym w sprawę urzędnikiem państwowym? A może w burmistrzu Szczytna upatrywał po prostu potencjalnego rywala na stanowisko? Przecież jego wizyta w Berlinie odbiła się echem w całych ówczesnych Prusach Wschodnich. Dużo mówiło się o sposobie, w jaki przekonał berlińskich urzędników państwowych do tak poważnej inwestycji budowlanej w Szczytnie. Ponadto Schmidt w swoich sprawozdaniach zarzucał władzom państwowym, że zatwierdzono plany budowy szczycieńskiego ratusza bez jego akceptacji.
- W Szczytnie jest planowane wzniesienie budynku nowego magistratu, ale ja się o tym dowiaduję ostatni i na dodatek informację tę otrzymuję bezpośrednio od ministra, a nie od Armgardta - żalił się w swych cotygodniowych raportach Schmidt. Pomimo tego przygotowania związane z budową ratusza ruszyły pełną parą i rozpoczęcie pierwszych prac budowlanych przewidziano na drugą połowę 1936 roku.
ZAMIERZONY EFEKT
Na przełomie maja i czerwca 1936 roku Szczytno i powiat wizytował sekretarz stanu III Rzeszy Pfundtner, ten sam, którego niespełna rok wcześniej Armgardt poznał w Berlinie. Także i tę sytuację szczycieński burmistrz postanowił sprytnie wykorzystać w celu budowy ratusza. Podczas oprowadzania po mieście pokazał Pfundtnerowi częściowo rozebrany ratusz, który i tak był przeznaczony do rozbiórki. Brak dachu, odpadające od muru tynki oraz przygnębiający obraz tylnego podwórza i znajdujących się na nim drewnianych, zdezelowanych szopek wywarł na berlińskim gościu zamierzony przez Armgardta efekt.
- Zapytałem Pfundtnera, jak w takich warunkach mogą pracować moi urzędnicy. A poza tym taki urząd w jakiś sposób jest wizytówką państwa. Zadziałało! - pisał w pamiętnikach szczycieński burmistrz. Kwotę w wysokości dodatkowych 100 tysięcy marek z przeznaczeniem na budowę ratusza Armgardt otrzymał prawie "od ręki".
ROZPOCZĘCIE PRAC
Aby część finansów przeznaczonych na budowę ratusza zatrzymać w miejskiej kasie, Bruno Armgardt postanowił zatrudnić jedynie miejscowych oraz pochodzących z powiatu rzemieślników. Do prac budowlanych wyznaczono dwie szczycieńskie firmy: Willy Grzela oraz Johann Laskowski. Pierwsze prace rozpoczęto bardzo uroczyście w obecności władz z Olsztyna i Królewca w lipcu 1936 roku. Niezbędne okazało się uprzątnięcie terenu znajdującego się na tyłach dawnego ratusza oraz w części południowej zabudowań zamkowych. Natomiast we wschodniej części należało rozebrać rozsypujące się ze starości stajnie oraz nieużywane wówczas dawne komórki więzienne, w których na krótko przed wzniesieniem budynku sądu oraz więzienia (pod koniec XIX wieku) przetrzymywano więźniów.
(cdn.)
Robert Arbatowski
2006.01.25