Radni odrzucili proponowane przez wójta Budnego zmiany do budżetu. Przesunięcia środków były wymuszone m.in. likwidacją gospodarstwa pomocniczego, którego długi i zobowiązania wzięła na siebie gmina. Członkowie rady uważają, że dokonało się to w tajemnicy i bez należytego namysłu. Z przyjmowaniem zmian chcą także zaczekać na efekty prokuratorskiego dochodzenia w sprawie nieprawidłowości finansowych w zlikwidowanym zakładzie.

Budżetowe ciemności

KRACH GOSPODARSTWA

Gospodarstwo pomocnicze zostało rozwiązane przez wójta na początku października. Włodzimierz Budny zdecydował się na taki krok po kontroli, jaką w lipcu przeprowadziła w jednostce Regionalna Izba Obrachunkowa. Kontrolerzy ujawnili szereg nieprawidłowości w funkcjonowaniu zakładu. Dotyczyły one m.in. wielokrotnego naruszenia ustawy o finansach publicznych. Gospodarstwo, do którego obowiązków należało m.in. przeprowadzanie remontów, zarządzanie gminną siecią wodociągową i kanalizacyjną od kilku lat nie wypracowywało zysku. Dlatego w zaleceniach pokontrolnych znalazł się zapis, że jednostkę należy rozwiązać - jednak bez wyraźnego wskazania, kiedy i w jaki sposób ma być to zrobione. Wszystkie długi i zobowiązania wzięła na siebie gmina. Same należności (chodzi tu przede wszystkim o zaległości lokatorów z tytułu czynszu) wynoszą obecnie 201 tys. złotych. Taka kwota pojawiła się w zaproponowanym radnym projekcie zmian do budżetu. O jej zwrot upomniał się komornik. Żeby zaspokoić jego roszczenia, wójt Budny zdecydował się na wykreślenie z budżetu sumy 310 tys., która według wcześniejszych założeń miała być przeznaczona na oświetlenie gminy. Pierwotna kwota, zapisana na to zadanie, w projekcie zmian budżetowych miała się skurczyć do zaledwie 32 tys. Zredukowanie środków na oświetlenie miało w zamyśle władz gminy jeszcze jeden cel - pokrycie naliczanej od sierpnia kary za niewłaściwe funkcjonowanie jedwabieńskiej oczyszczalni ścieków.

SPŁATA KOSZTEM LAMP

Wójt Budny nie był obecny na posiedzeniach komisji, na których omawiano projekt zmian, nie pojawił się również na sesji (29 listopada). Przebywał na zwolnieniu lekarskim. Absencja włodarza gminy okazała się jednak brzemienna w skutki. Radni zwracali uwagę, że ani wójt, ani skarbnik Halina Kiwicka nie przedstawili im rzetelnej informacji na temat rzeczywistych długów i zobowiązań gospodarstwa pomocniczego.

- Te 201 tys. to już fakt dokonany, nie ma się o co spierać. Nie wiemy jednak, jakie koszty będziemy ponosić w dalszym ciągu. Pamiętajmy, że w tym miesiącu trzeba kupić opał na zimę i wypłacić odprawy zwolnionym pracownikom gospodarstwa - mówiła przewodnicząca komisji budżetu i finansów Wioletta Ważna. Ze zdecydowanym sprzeciwem radnych spotkała się propozycja wykreślenia z budżetu środków na oświetlenie. Niezadowolenie było tym większe, że pieniędzy na nowe lampy uliczne nie ma również w projekcie budżetu na rok 2008.

BEZ POŚPIECHU

Wątpliwości rady wzbudził również sam tryb rozwiązania gospodarstwa. Gmina wzięła bowiem na siebie nie tylko prowadzenie finansów zlikwidowanej jednostki, ale również realizację wykonywanych przez nią wcześniej zadań.

- Wiadomo, że będziemy musieli zatrudnić przynajmniej dwie osoby. Dojdzie nam ogrom spraw do załatwienia - przyznała skarbnik Kiwicka. Radni narzekali, że wójt swojej decyzji odnośnie losów gospodarstwa nie konsultował właściwie z nikim, choć temat nieprawidłowości w zakładzie był wielokrotnie podnoszony przez członków rady.

- Z likwidacją można było spokojnie zaczekać do wiosny, a w tym czasie poszukać prywatnych firm, które by się podjęły wykonywania usług, za które wcześniej odpowiadało gospodarstwo. Cofnięcie decyzji wójta i przygotowanie prywatyzacji to najlepsze rozwiązanie problemu - zaproponował Szczepan Worobiej. Inny, ważki argument przeciwko szybkiemu zatwierdzaniu zmian budżetowych wskazała przewodnicząca rady Maria Pyrzanowska. Jej zdaniem należy z tym zaczekać na wyniki postępowań prokuratorskich, które toczą się w sprawie nieprawidłowości finansowych w gospodarstwie pomocniczym oraz zarządzaniu jedwabieńską oczyszczalnią ścieków. Zarzuty dotyczą m.in. nieprzekazywania przez zakład części wypracowanych dochodów gminie.

- W zawiadomieniu, które złożyliśmy do prokuratury, prosimy o ustalenie osób odpowiedzialnych za taki stan rzeczy. Zgadzając się na „zaklepanie” tego długu, zaprzeczymy samym sobie - mówiła przewodnicząca.

Ostatecznie rada odrzuciła projekt zmian budżetu w całości.

Wojciech Kułakowski