Czwarte miejsce w pierwszych w karierze halowych mistrzostwach świata w LA to znakomity wynik, ale Konrad Bukowiecki wraca z Portland niepocieszony.
Występ 19-latka ze Szczytna był jednym z jaśniejszych momentów podczas występów polskiej reprezentacji na mistrzostwach w USA. Konradowi Bukowieckiemu do wywalczenia brązu – a nawet srebra – zabrakło niewiele. Pod nieobecność kilku utytułowanych kulomiotów nie miał sobie równych Tomas Walsh z Nowej Zelandii. Jako jedyny pokonał on barierę 21 m – konkretnie uzyskał 21,78 m. Ten sam zawodnik, by dwa lata wcześniej wywalczyć brąz w sopockiej Ergo Arenie, potrzebował wyniku 21,26 m.
Szczytnianin rozpoczął od próby spalonej, w drugiej serii pchnął 20,53 m. Jak się okazało, było to jego najlepsze podejście. Kula poszybowała o mniej więcej pół metra dalej w następnej kolejce, ale znalazła się poza promieniem i próba okazała się nieważna. Szczytnianin znalazł się w wąskim finale, tam uzyskał jednak 20,43 i 20, 42 m. Pozwoliło to zająć 4. miejsce. Wejście na podium zapewniły wyniki 20,89 m (Rumun Gag) i 20, 87 m (Chorwat Mihaljevic).
-Po co ja patrzę za tym pchnięciem?! Jestem czwarty, niby powinienem się cieszyć, ale… to nie to. Chyba muszę jeszcze nabrać doświadczenia – mówił po konkursie niepocieszony Konrad Bukowiecki.
W najlepszej ósemce zabrakło rewelacyjnego przed mistrzostwami Michała Haratyka. W najlepszej próbie uzyskał 19, 48 m, co dało 14. miejsce w stawce 19 zawodników.
(spo)