Rozprawa lustracyjna burmistrza Pasymia Bernarda Miusa po raz kolejny została zdjęta z wokandy. – Nie dojechał świadek i biegły – informuje media burmistrz, żaląc się, że tak długo musi czekać na udowodnienie swojej niewinności. Tymczasem, jak sprawdziliśmy, powód odroczenia jest inny.
We wtorek 19 października w Sądzie Okręgowym w Olsztynie miała się odbyć rozprawa lustracyjna burmistrza Pasymia Bernarda Miusa. Miała, ale się nie odbyła.
- I świadek nie dojechał, i biegły – wymienia nam powody burmistrz Mius. Żali się, że nie będzie mógł udowodnić swojej niewinności przed wyborami samorządowymi, w których zamierza ubiegać się o ponowny wybór na burmistrza.
Jak sprawdziliśmy, fakty są jednak inne.
Okazuje się, że powodem odroczenia rozprawy była nieobecność … pełnomocnika Miusa.
- Ze względu na wezwanie do innego sądu poprosił o zdjęcie sprawy z wokandy – informuje nas prowadzący ją sędzia Marek Jaszczak. Miusa przed sądem reprezentuje dwóch pełnomocników i według złożonego przez niego oświadczenia obaj w rozprawie powinni uczestniczyć ze względu na podział zadań.
- Aby nie naruszać prawa do obrony sprawa została odroczona do 30 listopada – informuje sędzia. Podobny finał miały dwa poprzednie podejścia. Za pierwszym razem nie mógł dojechać prokurator, za drugim podobnie jak i teraz zabrakło jednego z pełnomocników Miusa.
Finał sprawy nastąpi więc nieprędko.
- Jeśli uda się ją skończyć do marca przyszłego roku to będę zadowolony – mówi sędzia.
Dlaczego Miusowi potrzebni są aż dwaj pełnomocnicy?
- To jest ważna dla mnie sprawa, nie mogę jej bagatelizować. Obaj mają podzielone role i dlatego muszą być równocześnie obecni na rozprawie – tłumaczy Mius.
Sędzia zapowiada jednak, że jeśli podobne sytuacje będą się powtarzać rozważy czy nie uznać tego za przeciąganie procesu i zezwolić na prowadzenie rozprawy w obecności jednego pełnomocnika.
(o)/fot. A. Olszewski