Miało być 220 nowych stanowisk pracy, ale nie będzie. Przynajmniej na razie. Firma "Grand Meble" wycofuje się z wcześniejszych zobowiązań inwestycyjnych w Szczytnie.

Chaszcze zamiast mebli

Firma "Grand Meble" wystąpiła do burmistrza Szczytna o prolongatę warunków zapisanych w akcie notarialnym. We wrześniu 2004 r. miasto sprzedało spółce z Łysych teren przy zbiegu ulic Przemysłowej i Dąbrowskiego na bardzo dogodnych warunkach. Za 1,2 ha gruntu do kasy miasta wpłynęło zaledwie 25 tys. zł, podczas gdy według przeprowadzonej siedem lat wcześniej wyceny wart on był 282 tys. zł. W zamian za tak znaczny upust inwestor złożył konkretne zobowiązania. Według nich do końca maja br. miały się zakończyć prace projektowe budowy zakładu tapicerskiego, w ostatnim dniu czerwca tego roku ruszyć jego budowa, a do końca października stanąć hala produkcyjna. Jeszcze w tym roku pracę w nowym zakładzie miało znaleźć 120 mieszkańców Szczytna, a do września 2006 roku - 220. Niewywiązanie się z przyjętych zobowiązań firma tłumaczy "względami proceduralnymi przeciągającymi proces inwestycyjny do roku 2006". Taką przynajmniej wersję podał burmistrz na ostatniej sesji Rady Miejskiej. Nasza redakcja wielokrotnie próbowała uzyskać informacje bezpośrednio od inwestorów, ale za każdym razem osoby upoważnione do kontaktów z prasą były nieosiągalne.

Jakie stanowisko, wobec złożonego wniosku, zajmie burmistrz, jeszcze nie wiadomo. Na razie urząd zwrócił się do firmy z Łysych o przedstawienie projektu technicznego obiektu i podanie proponowanych zmian w harmonogramie realizacji inwestycji.

"Grand Meble" to spółka dwóch przedsiębiorców, z których jeden - Waldemar Wolff pochodzi z Rozogów, a obecnie mieszka w Ostrołęce, drugi zaś - w Norwegii. Dyrektorem przedsiębiorstwa jest mieszkaniec Szczytna - Jerzy Senderowski. Firma istnieje już 11 lat, zdecydowaną większość (90%) swoich produktów - mebli tapicerowanych, kieruje na eksport.

(o)

2005.07.13