Na cotygodniowe spotkanie Grupy „Marszowe czwartki" przybyło dziesięć osób.
Stąd pomysł, by zaliczyć trasę liczącą dziesięć kilometrów. Wprawdzie nad naszymi głowami szybowały kłębiaste chmury, ale słoneczko od czasu do czasu spośród nich wyglądało i promienie zsyłało. Było ciepło i nogi same nas niosły. Znad jeziora Dużego Domowego skręciłyśmy w ulicę Sybiraków, by idąc ulicą Pomorską, w sąsiedztwie ulicy Ciasnej wyjść na Lipową Górę Zachodnią. Piękno przyrody, koncert niestrudzonych ptasząt, kukanie kukułki i mazurskie górki były na wyciągnięcie ręki. Wesoło rozmawiając, od czasu do czasu odpoczywając dotarliśmy na Szczycionek. Tam obowiązkowo spacer wokół malowniczego jeziorka. Po spacerze przysiadłyśmy na ławeczkach, by odpocząć i wystawić twarzyczki do słoneczka. Nagle zerwał się wiatr, niebo się zachmurzyło całkowicie, zaczęło nawet kropić. Nie miałyśmy wyjścia schroniłyśmy się na przystanku MKP i gdy pojazd się pojawił z ulgą wróciłyśmy do Szczytna. Pogoda diametralnie w jednej chwili się zmieniła i nas ze Szczycionka deszczem i chłodem przegoniła.
Grażyna Saj-Klocek