Rolnicy z gminy Wielbark mają problem z odbiorem folii po kiszonkach. Zajmujące się tym prywatne firmy każą sobie za tę usługę słono płacić. Z kolei korzystanie z dofinansowania z WFOŚiGW jest mało korzystne dla samorządów.
- Od dwóch lat mamy problem z odbiorem folii po kiszonkach. Nie wiemy, jak temu zaradzić. Prywatne firmy biorą za to kolosalne pieniądze – żali się gminna radna – rolniczka Joanna Karcz. Dodaje, że największy kłopot odpad ten sprawia właścicielom dużych gospodarstw, którzy zastanawiają się, gdzie go składować. Sprawę tę radna poruszyła podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej w Wielbarku. Burmistrz Grzegorz Zapadka nie ma jednak dla rolników dobrych wiadomości. - Sprawę tę trzeba załatwiać indywidualnie – mówi. Jak wyjaśnia, do zbiórki folii samorząd musiałby dołożyć około 60% kosztów. Porównuje tę sytuację do pozbywania się z dachów eternitu, gdzie istnieje możliwość uzyskania dotacji z WFOŚiGW. - Otrzymalibyśmy 27% dofinansowania i utrudnili sobie sprawę ze zbiórką, bo trzeba by było to robić przez uprawnione organizacje. Ci, którzy zdejmowali eternit indywidualnie, takich kłopotów nie mieli – przekonuje Zapadka.
(ew)