Jestem oburzona i zbulwersowana zachowaniem lekarza, który w nocy z 2 na 3 marca pełnił dyżur na oddziale dziecięcym Szpitala Powiatowego w Szczytnie. Moja 7-miesięczna córeczka, będąca w trakcie leczenia, dostała bardzo wysokiej gorączki, której nie zbijały żadne leki. Wraz z mężem zawieźliśmy małą do szpitala. Na izbie przyjęć nie było lekarza. Dyżurująca pielęgniarka zadzwoniła na oddział dziecięcy. Lekarz, który miał dyżur, nie badając dziecka, stwierdził, że bez skierowania go nie przyjmie. Pojechaliśmy więc do przychodni na ul. Kościuszki. Tam otrzymaliśmy żądane skierowanie i ok. 2.00 w nocy ponownie stawiliśmy się w szpitalu. Lekarz ze skwaszoną miną w końcu zszedł do nas, ale nadal nie chciał zbadać dziecka. Pierwsze, co zrobił, to zadzwonił do kolegi, który wydał skierowanie. W rozmowie z nim twierdził, że objawy małej wskazują na ząbkowanie. Potem w sposób opryskliwy i arogancki rozmawiał z mężem. W końcu straciliśmy cierpliwość i zabraliśmy córeczkę do szpitala w Olsztynie. Okazało się, że dziecko ma zapalenie płuc. W szpitalu pozostaje do dziś.
Przestrzegamy wszystkich, którzy być może znajdą się w podobnej sytuacji, by nie tracili cennego czasu i omijali z daleka szczycieński szpital.
Justyna Bulicka, Szczytno