Zmarłego niedawno Józefa Kusztala wspomina Kazimierz Napiórkowski.
Józefa Kusztala poznałem zanim On poznał mnie - zaczynając edukację trafiłem do klasy pierwszej nieistniejącej już Szkoły Ćwiczeń, w której moją koleżanką była Ewa Kusztal, Jego córka.
Osobiście poznaliśmy się dopiero po wyborach do Rady Miasta w roku 1990. Dzieliła nas różnica pokoleń, ale w trakcie spotkań mających przygotować pierwszą sesję Rady znaleźliśmy wspólny język. Józef zaproponował przejście na „ty”. Imponował mi spokojem, rzeczowością i umiejętnością dystansowania się wobec „doradców” wszelkiej maści. Z wielką satysfakcją przyjąłem wybór Jego osoby na stanowisko zastępcy przewodniczącego Rady. W ciemno zakładałem, że można liczyć na Jego wielkie doświadczenie życiowe, a pośrednio na mądrość i zdecydowanie w rozwiązywaniu wielu skomplikowanych spraw. I nie pomyliłem się. Poza tym Józef był „w starym stylu”, w jak najlepszym rozumieniu tego określenia - szarmancki wobec kobiet, życzliwie i partnersko traktujący swych rozmówców. Mówi się, że jak nie wiesz jak się zachować, zachowuj się przyzwoicie. Jego to nie dotyczyło. Zawsze wiedział jak się zachować i zawsze to było więcej niż tylko przyzwoite.
Cieszę się, że spotkałem Józefa na swej drodze, a żałuję, że nie mogłem Go osobiście pożegnać. Coraz mniej jest takich ludzi. Taki pozostał w mojej pamięci.
Kazimierz Napiórkowski
Od redakcji: Autor w latach 1990-94 był przewodniczącym Rady Miejskiej w Szczytnie.