Przerodki, to rodzinna miejscowość mojego Janusza. Lubię tam przebywać i za każdym razem cieszę się ciszą i spokojem tej, ukrytej pośród pól, lasów i zakoli rzeki Wkry, miejscowości.
Wówczas spacery i rowery to odwieczny rytuał. Wyprawy zwykle wiodą do sosny „Cyganichy”, fotografuję to pomnikowe drzewo i odpoczywam pod olbrzymim baldachimem. Niestety dostrzegam też zmiany poczynione przez czas. Bowiem już ponad 30 lat przyjaźnię się z tym cudem natury. Wiele legend przypisywanych jest temu miejscu, ale mój teść Teodor Klocek, który w czerwcu świętował 87 urodziny powtarza, że dawniej tabory cyganów zatrzymywały się tam na popas i stąd nazwa - „Cyganicha”. Kopuła drzewa dawała cyganom schronienie, a rzeka – wodę i orzeźwienie. Spacery do drzewa, to już nasz rodzinny rytuał, wszak i ja dołączyłam do pokolenia, które nosi niezwykłe nazwisko: Klocek. Nie dziwi mnie też fakt, iż nie tylko my dostrzegamy potęgę i moc przyrodniczego zakątka, wszak nasza ulubienica brała udział w konkursie „Drzewo roku 2013” i wówczas zdobyła drugie, zaszczytne miejsce. Sosna „Cyganicha” na pewno przetrwa jeszcze wiele lat i wielu ludziom dostarczy miłego zdziwienia kształtem, mocą i niezwykłością. Mnie dostarcza zawsze, tym bardziej, że pod jej kopułą usłyszałam o innych okolicznych niezwykłościach. Otóż moja kuzyneczka Milenka spytała: „Byłaś ciocia na Białych Górach?”. Nie byłam i nawet nie słyszałam, ale natychmiast zapragnęłam tam dotrzeć. Wskoczyłyśmy na rowery i z Przerodek pojechałyśmy do Zielunia, potem do Wronki, a następnie do Koziegolasu. Tam w bezpiecznym miejscu zostawiłyśmy rowery i taką fantastyczną ścieżynką, która wiła się nad wąwozami, nad przepastnymi zagłębieniami dotarłyśmy do rzeki Wkry. Sam marsz najpierw z góry, a potem w górę przywoływał wspomnienia moich górskich wspinaczek. Fantastyczny i fenomenalny szlak i przeświadczenie, że wystarczy wyjść z domu, a kolejne piękne miejsca czekają i do zawrotu głowy się przyczyniają. Mój teść pytany o nazwę wyjaśnił, że dawniej pagórkowaty teren nad rzeką Wkrą pokrywał biały piasek i stąd nazwa Białe Góry. Teraz roślinność króluje tam niepodzielnie, ale nie umniejsza to urokliwości i ze spotkania z cudami natury mojej, kolejnej radości.
Grażyna Saj-Klocek