Święta, święta i już po. Szkoda, że trwały tak krótko, "Kurek" nie całkiem zdążył wypocząć, no, ale na pociechę mamy to, że minął też i Wielki Post - czas pokuty oraz wstrzemięźliwości (w jedzeniu, piciu i uczynkach).
Co ciekawe, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa Wielki Post obejmował tylko Wielki Piątek i Wielką Sobotę, ale już w III w. trwał cały tydzień, a od początku IV w. dzisiejsze czterdzieści dni - na pamiątkę czterdziestodniowego postu Jezusa na pustyni oraz czterdziestu lat wędrowania Izraelitów po ucieczce z Egiptu.
Już wtedy pierwszego dnia postu posypywano głowy popiołem oraz rozdawano ubogim resztki z karnawałowych biesiad. Przez czterdzieści dni aż do świąt nie było wolno smarować chleba masłem, a główne dania stanowiły śledzie i to bez śmietany. Pito tylko niesłodzoną kawę lub gorzką herbatę lipową. Nie wypadało też grać w tym czasie skocznych polek czy mazurków, toteż panie chowały do szaf balowe toalety. Dzieciom z kolei chowano zabawki, a zamiast baśni czytano im żywoty świętych. Najgorzej (jak to zwykle) mieli (i mają) jednak mężczyźni, bo musieli wyrzec się trunków (od XIX w. począwszy - gorzałki), papierosów i cygar, a nawet... przyjemności alkowy.
Szczęściem od Wielkanocy nakazy te i zakazy przestawały obowiązywać.
ZAKAZ... I CO Z TEGO
Może też i dlatego, skoro skończył się post, w poświąteczny wtorek pod kioskiem pana Stanisława Kornatowskeigo (plac Juranda) pojawiła się grupka rozbawionej młodzieży żądająca sprzedania jej papierosów. Na to pan Stanisław, że im nie sprzeda i wskazał tabliczkę zawieszoną pod wyrobami tytoniowymi - fot. 1.
- Nie wyglądacie mi na takich, co to skończyli osiemnaście lat, to i nic z tego - rzekł spokojnie.
Cóż, młodzieńcy i towarzyszące im dziewczątka nie bardzo chcieli pogodzić się takim obrotem sprawy, więc zaczęli z innej beczki, zagadując tak:
- Nie bądź pan niemądry, jak nie sprzeda nam pan fajek, to i nic nie zarobi.
Sprzedawca pozostał jednak nieugięty, skutkiem czego młodzi musieli odejść z kwitkiem.
Ba, krótko po tym pojawili się znowu pod kioskiem i z triumfalnymi minami oraz gestami pokazali panu Stanisławowi reklamówkę z dwoma, czy trzema paczkami papierosów.
- Kupiliśmy je bez żadnych problemów w sklepie, niedaleko stąd - chwalili się.
No i masz babo placek. Oto ktoś jeden staje po stronie dobra, choć młodzi nie zdają albo udają, że nie zdają sobie z tego sprawy, a inny ktoś psuje całą jego robotę. W imię czego? W imię słodkiej Mamony.
OBSERWACJE Z PODRÓŻY
ZAGAJNIK PEŁEN ŚMIECI
"Kurek", wojażując ostatnio po okolicach Jedwabna, dotarł także i do Małszewa. Wsi spokojnej i starej, bo założonej już w 1383 r. u podnóża Zaklętej Góry, nad krystalicznie czystymi wówczas wodami Jeziora Małszewskiego. Obecnie osada przeobraziła się w rozległe osiedle domków letniskowych i latem zgiełk oraz harmider panują tu jak w jakiejś metropolii. Jednak nie przeszkadza to letnikom, których widać już teraz, jak krzątają się wokół swoich obejść, szykując je do sezonu. Zaraz za wsią (kierunek na Rutki), nim na dobre roztoczy się wielki las, piętrzy się nieduża kępa drzew i krzaków - fot. 2.
Niby nic szczególnego, takich spłachetków roślinności mamy wiele, ale nie w tym przypadku. Ów minilasek wypełniony jest bowiem po brzegi najróżniejszymi odpadkami, w których "Kurek", wszedłszy między drzewa i drzewka, brodził po kostki - fot. 3.
W głównej mierze są to łatwe do zidentyfikowania resztki materiałów budowlanych, przywiezione tu wiadomo skąd - z placów budów nieodległych dacz, albo po ich remontach. Co tam trudzić się z wywozem śmieci na legalne wysypisko. Buch! do lasku i sprawa załatwiona.
No i taki jeden czy drugi bałaganiarz potem będzie narzekać, że woda w jeziorze nie jest już tak czysta jak to drzewiej bywało i że okolica brudna.
* * *
Nieopodal, w lokalnej kotlince, wypasało się stadko żurawi - fot. 4.
Te, w odróżnieniu od ludzi, nie zanieczyszczają środowiska naturalnego.
A tak w ogóle, to żuraw uchodzi za ptaka bardzo płochliwego i lękliwego, z daleka omijającego ludzkie sadyby i, co ciekawe, nigdy nie siada na drzewach. Ostatnio jednak jakby zmieniał swoje obyczaje i stał się mniej bojaźliwy. "Kurkowi" żurawie dały się podejść dość blisko, tylko dwie sztuki zerwały się do lotu. Coraz więcej tych pięknych ptaków widzi się w pobliżu człowieka - biorą przykład z bocianów?
Te od zawsze lokowały się w pobliżu ludzi, na dachach chałup, drzewach itp. Pomagają im nawet, jeśli chodzi o budowę gniazd, energetycy. Nad słupami sieci elektrycznej montują specjalne platformy, w związku z czym "Kurek" zaobserwował taką oto scenkę - fot. 5.
Ów wielki, biało-czarno-czerwony ptak, wylądowawszy na umyślnej platformie, długo zastanawiał się - budować tutaj swoje gniazdo, czy też może lepiej gdzie indziej?
Asystowaliśmy mu jakiś czas, ale w końcu, ponieważ ostro wiało tego dnia, daliśmy za wygraną, no i nie wiadomo, czy bociek osiedlił się w tym miejscu, czy też nie.
ZADZIWIAJĄCE DACZE
Nie osiedliwszy się wiele by stracił, bo niedaleko od słupa, góra dwa kilometry dalej na wschód rozciąga się z kolei inne daczowisko. No i bociek nie mógłby podziwiać dwóch osobliwych nadjeziornych "will" letniskowych, które się tam znajdują. Chodzi o okolice wsi Trelkówko - skupisko domków letniskowych nad Saskiem Wielkim i w pobliżu miejscowego stawu rybackiego.
Tam, nad urokliwymi wodami i przy nieco, a właściwie bardziej niż nieco, sfatygowanym pomoście stoi coś takiego - fot. 6.
Konstrukcja ta, co widać na zdjęciu, zaopatrzona jest nawet w okienne firanki, znak że właściciel ceni sobie estetykę wnętrz. Gorzej z tym, co widać na zewnątrz.
Gdyby Czytelnicy myśleli, że to jedyna osobliwość w tych stronach, to spieszymy wyjaśnić, że pozostają w błędzie. Niedaleko od opisywanej wyżej budy znajduje się bowiem inna, następna maszkara. Oto ona - fot. 7.
Czyli kupa blaszanego, zardzewiałego złomu. To ci dopiero wczasowa willa, co się zowie!
Ktoś nie tylko przytachał ów szmelc nad jezioro, ale jeszcze go wbetonował (aby go nie ukradli?).
PRIMAAPRILISOWY ŻART
Krótka wzmianka o ratuszowym akwarium zamieszczona w poprzednim "Kurku", a zatytułowana "Przypadkowe podobieństwo" stanowiła żart primaaprilisowy i jako taki była od początku do końca zmyślona.
2007.04.11