Obowiązujący od niedawna nowy regulamin Miejskiej Biblioteki Publicznej w Szczytnie przewiduje, że osoby zameldowane poza miastem, muszą płacić 15 złotych kaucji za każdą wypożyczoną książkę. Mieszkańcy, zwłaszcza z terenu gminy Szczytno, są tym zbulwersowani. Według wielu z nich to ograniczanie dostępu do wiedzy.

Czytelnicza dyskryminacja

15 ZŁ OD KSIĄŻKI

Kilka tygodni temu żona naszego czytelnika pana Piotra z Rudki, wybrała się do szczycieńskiej biblioteki, by wypożyczyć książki. Choć mieszka w gminie Szczytno, to od dawna korzysta z zasobów miejskiej książnicy. Jakież było jej zdziwienie, gdy okazało się, że za wypożyczone książki musi zapłacić kaucję w wysokości 15 złotych za jeden egzemplarz.

- Ponieważ wzięła ich kilka, wyszło jej ponad 100 złotych – mówi pan Piotr, który także regularnie korzysta z zasobów miejskiej biblioteki. - To ograniczanie dostępu do wiedzy – nie kryje swojego oburzenia. Nie pociesza go wcale, że przy zwrocie książek kaucja zostaje oddana.

- Korzystam z biblioteki stale, więc te pieniądze są w pewnym sensie zamrożone – uważa nasz czytelnik. W podobnej sytuacji są także uczniowie i studenci kształcący się w Szczytnie. Wielu z nich mieszka poza miastem i choć mają do dyspozycji biblioteki szkolne czy uczelniane, to jednak nierzadko potrzebnych im książek szukają również w MBP.

OCHRONA ZBIORÓW

Dyrektor Jadwiga Pijanowska tłumaczy, że w poprzednim regulaminie kaucje też obowiązywały, ale nie były egzekwowane. Po wprowadzonych niedawno zmianach w funkcjonowaniu biblioteki, zdecydowano bardziej restrykcyjnie przestrzegać tego wymogu.

- Chodzi głównie o ochronę naszych zbiorów i o to, by do nas wracały na czas – uzasadnia. Dlaczego jednak kaucję opłacają tylko czytelnicy spoza Szczytna, a nie wszyscy?

- Biblioteka Miejska w Szczytnie została powołana do tego, by zaspokajać potrzeby czytelnicze, informacyjne i kulturalne mieszkańców miasta i jest dotowana przez gminę miejską Szczytno. W każdej innej gminie są przecież biblioteki gminne działające na rzecz swoich mieszkańców – mówi dyrektor Pijanowska. Dodaje, że podobne rozwiązania są jak najbardziej zgodne z prawem i powszechnie stosowane także w innych bibliotekach.

NIE WSZĘDZIE BIORĄ

Okazuje się jednak, że nie wszędzie, przynajmniej w naszym województwie.

- Od mieszkańców miasta i całego powiatu nie pobieramy żadnych tego typu opłat – informuje kierownik Miejskiej Biblioteki Publicznej w Mrągowie Barbara Szymańska. Kaucje płacą tylko ci, którzy wypożyczają na krótko książki lub czasopisma z czytelni. W najbliższym czasie kierownik nie przewiduje takich obostrzeń, które wprowadzono w Szczytnie. - Tak restrykcyjnie nie będziemy do tego podchodzić, bo wydaje mi się, że stracilibyśmy czytelników – uważa Barbara Szymańska, choć przyznaje, że egzekwowanie zwrotu książek to w jej bibliotece także duży problem. Z kolei w Iławie oraz Ostródzie biblioteki mają status miejsko-gminny i bez problemu mogą z nich korzystać mieszkańcy spoza miasta.

DLACZEGO NIE PŁACĄ WSZYSCY

Według Jadwigi Pijanowskiej wyjściem z sytuacji byłoby przejęcie przez MBP funkcji biblioteki powiatowej. Wymagałoby to porozumienia między burmistrz a starostą. Tymczasem starosta Jarosław Matłach tłumaczy, że powiat od dawna zleca swoje zdania MBP w Szczytnie. W tym roku przeznaczył dla niej dotację w wysokości 20 tys. złotych. Problem w tym, że w zadaniach biblioteki powiatowej jest tylko inwentaryzowanie, gromadzenie i opracowywanie zbiorów związanych z danym powiatem, a nie wypożyczanie książek.

- Ja żadnego porozumienia z panią burmistrz nie mogę podpisać, bo nie jestem tu stroną. To sprawa pomiędzy burmistrzem a wójtami poszczególnych gmin – mówi Jarosław Matłach. Dziwi się przy tym, że wymóg płacenia kaucji nie dotyczy wszystkich mieszkańców. Zdziwiony jest także wójt gminy Szczytno, Sławomir Wojciechowski. To właśnie mieszkańcy miejscowości leżących najbliżej miasta są częstymi klientami miejskiej biblioteki. Wójt o sprawie dowiedział się od „Kurka”. - Trudno mi zrozumieć, dlaczego inaczej traktuje się mieszkańców gminy i miasta. To co najmniej działanie nieeleganckie – komentuje całą sytuację wójt. Według niego taki podział na lepszych i gorszych czytelników może świadczyć o dyskryminacji.

Ewa Kułakowska/fot. archiwum