Droga Redakcjo

Szczytno odwiedziłem po raz pierwszy w sobotę 15 lipca. Od zawsze kojarzyłem je z osobą Krzysztofa Klenczona i jego grobem. Od zawsze też wiedziałem, że muszę tu kiedyś przyjechać. I przyjechałem, wspólnie z żoną i oboje przeżyliśmy tu piękne chwile, spotkaliśmy wspaniałych ludzi. I tych zwykłych i tych sławnych, których do tej pory znaliśmy tylko z telewizji, książek czy gazet. Nawet przez głowę nie przeszła mi myśl, że będę miał przyjemność długiej i serdecznej rozmowy z żoną Krzysztofa i jego siostrą. Niesamowite. Wszystkie wiadomości na temat życia i twórczości Krzysztofa Klenczona, przez lata układane w mojej głowie, mogłem na żywo skonfrontować z najbliższymi osobami mojego idola. A ileż wzruszeń dostarczył nam pobyt nad grobem Krzysztofa. Modląc się za jego duszę, dziękowaliśmy Bogu, że dał nam Kogoś tak wspaniałego. Przez cały czas pobytu w Szczytnie czułem obecność Krzysztofa. Dookoła wyczuwałem nostalgię, tę samą, którą przepełniona jest jego muzyka. Starałem wyobrazić sobie klimaty tamtych dni, poczuć zapach wiatru, szelest trzcin i szum fal jeziora z czasów, gdy mieszkał tu On.

Nie mogłem nie odwiedzić miejsca w Szczytnie szczególnie bliskiego mojemu idolowi. To budynek przy ul. 3 Maja nr 8. Stojąc tam, wyobrażałem sobie, jak wchodzi i wychodzi z niego Krzysztof. Jak wraca ze szkoły, jak za chwilę wychodzi z gitarą nad jezioro. I jakoś zrobiło mi się smutno, że budynek, w którym przez tyle lat mieszkał najsłynniejszy obywatel miasta, jest taki - delikatnie mówiąc - nieładny. I żadnej pamiątkowej tablicy też jakoś nie mogłem dostrzec. A szkoda... bo przecież wielu ludzi kojarzy Szczytno z osobą Krzysztofa Klenczona. Za to bardzo nam się spodobał park im. K. Klenczona. Nieduży, kameralny, wręcz poetycki. I te alejki gwiazd dodają mu niezwykłego uroku. Nie wiem jeszcze dlaczego, ale wiem, że jest to już moje ulubione miejsce. Myślę, że za rok będzie tu jeszcze ładniej.

Do zobaczenia za rok

Pozdrawiam

Edward Skowera

Białystok

2006.07.26