Miniony tydzień spędzić musiałem w Warszawie i dobrze się stało. Będąc na miejscu mogłem bez kłopotów związanych z dojazdem skorzystać z zaproszenia warszawskiego przyjaciela i uczestniczyć w promocji świeżo wydanego tomiku jego wierszy. Nie czuję się powołanym do recenzowania poetyckich fraz, toteż ani myślę epatować moich szczycieńskich czytelników opisem artystycznych uniesień. Wszelako czuję się w kronikarskim obowiązku opisać imprezę z uwagi na patriotyzm lokalny, to jest mazurski. Otóż dawno nie spotkałem, poza granicami Szczytna, w jednym miejscu, tylu osób związanych emocjonalnie z naszym miastem.
Poeta nazywa się Mariusz Machczyński. Zanim zaczął pisać był cenionym warszawskim lekarzem ortopedą, znanym także jako stały bywalec uświęconych miejsc warszawskiej bohemy. Od pewnego czasu Mariusz, wielbiciel Mazur, szczególnie upodobał sobie Szczytno, gdzie przyjeżdża kilka razy w roku. Jego wiersze recytował Maciej Pietrzyk – warszawski aktor, piosenkarz i rysujący satyryk. Towarzyszyła mu wokalnie piosenkarka jazzowa, doskonale znana w Szczytnie – Basia Maj, zapamiętana z występów w Muzeum Mazurskim oraz w regionalnej izbie sołtysa Rząpa w Olszynach. Całość prowadził Marek Samselski, aktualnie mieszkaniec Szczytna, redaktor naczelny magazynu „Nasz Akapit”. Dodajmy, że promocja odbyła się w galerii „van GOLIK” na warszawskiej Saskiej Kępie. Właścicielem galerii jest znakomity grafik Janusz Golik, od niedawna również wielbiciel naszego miasta. Pochwalę się, że tegorocznego sylwestra spędziliśmy wspólnie właśnie tutaj, czyli w Szczytnie. Do grupy warszawiaków związanych ze Szczytnem dołączmy jeszcze takich gości wieczoru jak Marek Karewicz, którego fotogramy prezentujące Krzysztofa Klenczona wystawia szczycieńskie muzeum, oraz Jurek Antoszkiewicz – jazzman i piosenkarz wielokrotnie występujący u nas ze swoim zespołem. Rozpoznałem tam jeszcze dwie osoby przybyłe na imprezę bezpośrednio z miasta zwanego Bramą Mazur. I oto mamy liczną, nieformalną grupę miłośników Szczytna. Wielogodzinne, wernisażowe spotkanie towarzyskie stało się swego rodzaju forum dyskusyjnym promującym jego walory. Po wyczerpaniu słów zachwytu dla bohaterów wieczoru, nie mówiło się już o niczym innym jak tylko o naszym mieście. Ten swoisty desant wielbicieli Szczytna pozostawił zapewne niezapomniane wrażenie na ignorantach nieznających miasta i wzbudził u większości z nich nieposkromioną chęć odwiedzenia go. A że większość zaproszonych gości byli to ludzie sztuki o znanych nazwiskach, pokładam w owej przypadkowej promocji wielkie nadzieje.
Napisałem, że wiersze Mariusza recytował Maciej Pietrzyk. Akurat nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek Macieja kontaktach ze Szczytnem, natomiast jego znam dłużej od pozostałych wymienionych osób, bo aż od roku 1969, kiedy to obaj występowaliśmy na festiwalu FAMA w Świnoujściu. Ja sobie wystąpiłem i… już, natomiast Maciek wygrał kabaretową część festiwalu zabawną parodią modnych wówczas piosenek big-beatowych. Maciek to człowiek wszechstronny. W roku 1968 ukończył warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Uprawiał zawód plastyka, ale równolegle interesowała go estrada. Wystąpił w czternastu filmach, a także w kilku spektaklach telewizyjnych. W tym samym czasie malował piękne, kolorowe kadry na slajdowych rolkach taśm filmowych z bajkami dla dzieci. W roku 1981 napisał i skomponował „Piosenkę dla córki” - nieformalny hymn Solidarności, którą wykonał na festiwalu w Opolu, mimo sprzeciwu cenzury. Piosenkę tę usłyszeć można w filmie Andrzeja Wajdy „Człowiek z żelaza”. Obecnie wyspecjalizował się w zabawnych karykaturach ludzi sztuki, które to rysunki oglądać możemy w kolorowych tygodnikach. Na zakończenie podam datę urodzin Maćka Pietrzyka, bo tak niezwykły człowiek, datę urodzin także ma szczególną. Otóż jest to pierwszy sierpnia roku 1944, czyli dzień wybuchu Powstania Warszawskiego.
Andrzej Symonowicz