Ryszard Okuniewski, przedsiębiorca z Łomży, który wybudował na ul. Pasymskiej stację benzynową, znów ma kłopoty. Po kilkuletnich bojach z GDDKiA o zjazdy na jego posesję, teraz spiera się z urzędnikami ze starostwa. Poszło o to, że zdaniem inwestora, złośliwie zablokowali mu oni budowę sezonowego ogródka piwnego.

Dlaczego nie będzie ogródka?

PERYPETIE INWESTORA

Ryszard Okuniewski z Łomży od kilku lat jest właścicielem zakupionej od miasta działki na ul. Pasymskiej. Początkowo zapowiadał, że stanie na niej hotel, jednak obecnie na terenie tym wybudował na razie tylko stację benzynową z parkingiem dla TIR-ów. Inwestor przez długi czas nie mógł rozpocząć w Szczytnie działalności, bo przez pięć lat procesował się z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad o zjazdy na swoją posesję z drogi krajowej. Mimo pomyślnego dla niego finału sprawy, wciąż ma złe zdanie o większości urzędników, którzy, jego zdaniem, nieustannie rzucają mu kłody pod nogi. W swoim przekonaniu przedsiębiorca utwierdził się jeszcze bardziej po tym, jak nie otrzymał od starostwa zgody na budowę sezonowego ogródka piwnego.

Wszystko zaczęło się w połowie czerwca. Wtedy Ryszard Okuniewski złożył w Wydziale Architektury i Budownictwa stosowny wniosek. Jednak odpowiedź, jak twierdzi, otrzymał w ostatniej chwili obowiązującego terminu. Urzędnicy wezwali go do uzupełnienia wniosku, domagając się podania daty rozbiórki ogródka oraz przedstawienia oświadczenia o prawie do dysponowania nieruchomością, na której zamierza postawić obiekt.

- Po uzupełnieniu wniosku, na co miałem siedem dni, musiałbym czekać kolejne 30 na decyzję urzędników – mówi pan Ryszard, dodając, że w przypadku sezonowej budowli czas działa na jego niekorzyść. Zdaniem przedsiębiorcy, takie opieszałe działanie skutecznie zablokowało powstanie w tym roku ogródka piwnego. Uważa, że to kolejny przykład urzędniczej złośliwości. - Szanuję urząd, który szanuje także i mnie. W tym przypadku zakpiono ze mnie – twierdzi. Pismo ze swoimi uwagami wysłał pod koniec lipca do starosty, któremu zarzuca, że jego postawa stoi w rażącej sprzeczności z ustawą o Samorządzie Powiatu oraz Konstytucją, która gwarantuje podmiotom gospodarczym swobodę działania.

CZY ZABRAKŁO DOBREJ WOLI?

Naczelnik Wydziału Architektury i Budownictwa w szczycieńskim starostwie Teresa Siemiątkowska zapewnia, że przy rozpatrywaniu sprawy ogródka o żadnej złośliwości nie może być mowy, a urzędnicy podejmowali decyzje zgodne z prawem. Jak informuje, wniosek od inwestora wpłynął 16 czerwca, a odpowiedź wzywającą do jego uzupełnienia otrzymał on 14 lipca, czyli w ustawowym terminie.

- Na pewno nie zwlekaliśmy z odpowiedzią specjalnie. Faktem jest jednak, że w sezonie mamy bardzo dużo takich spraw i wszystkie musimy rozpatrzeć w ciągu miesiąca – tłumaczy naczelnik. Według niej uzupełnienie wniosku nie było skomplikowane i można to było załatwić w ciągu kilkuminutowej wizyty w urzędzie.

- W grę wchodziły usterki, które przy dobrej woli zostałyby szybko usunięte – zapewnia Teresa Siemiątkowska, dodając jednak, że inwestor w ogóle nie zjawił się w jej wydziale i nie za bardzo interesował się całym postępowaniem.

URZĘDNICZE UŁOMNOŚCI

Jednak zdaniem Ryszarda Okuniewskiego wskazane przez urzędników uchybienia są absurdalne. Chodzi głównie o konieczność wskazania konkretnej daty rozbiórki ogródka. Zgodnie z prawem inwestor ma na to 120 dni od rozpoczęcia budowy.

- Jak mogę podać taką datę, skoro nie wiem, kiedy urzędnicy pozwolą mi zacząć prace budowlane? To bez sensu – uważa.

Naczelnik odpowiada, że konieczność podania daty wynika z obowiązujących przepisów. Jak mówi, urzędnicy, w przypadku niekompletnego wniosku, muszą wydać sprzeciw na budowę. Ryszard Okuniewski nie wyklucza, że skieruje sprawę do sądu.

- Chcę to wyjaśnić z przyczyn ambicjonalnych i pokonywać te urzędnicze ułomności – uzasadnia swój zamiar.

(ew)/fot.M.J.Plitt