Opublikowane w poprzednich wydaniach „Kurka” artykuły: „Pracownicy mają dość” i „Dom Samopomocy za zamkniętymi drzwiami” opisujące oczami większości pracowników sytuację w Środowiskowym Domu Samopomocy w Piasutnie wzbudziły szereg komentarzy. Dziś wracamy do tematu, prezentując stanowiska szefa PO w powiecie szczycieńskim, posła PSL, partii, która współtworzy z PO powiatową koalicję oraz kilku samorządowców. Poprosiliśmy też pracowników ŚDS, żeby odnieśli się do sugestii, że ich działanie podyktowane jest zaangażowaniem w obronę byłego dyrektora DPS-u Henryka Wilgi.
CO ZARZUCAJĄ KIEROWNIKOWI KIJEWSKIEMU JEGO PODWŁADNI?
Dziewięciu pracowników ŚDS w Piasutnie (zatrudniającego ogółem 15 osób) zarzuca Kijewskiemu mobbing i wykorzystywanie ich do celów prywatnych. W czasie pracy mieli przygotowywać dla niego przetwory na zimę: ogórki, grzyby, soki, dżemy i jabłka, a z okazji prywatnych uroczystości domowych przyrządzać mięsa, sałatki i piec ciasta. W czasie kampanii wyborczej z kolei drukowali na zakładowym sprzęcie ulotki, które następnie rozsyłali do wyborców. Musieli też rozwozić plakaty wyborcze. Informują, że kierownik w lekceważący sposób traktuje też podopiecznych. Jest to tym bardziej bulwersujące, że chodzi o ludzi ciężko doświadczonych przez los, chorych fizycznie i umysłowo. Z drugiej strony dba bardzo, aby ich frekwencja była jak najwyższa. – Kierownik i jego „prawa ręka” sugerują nam zaznaczanie obecności tych, których tak naprawdę nie ma. Ostrzegają, że jeżeli nie będzie wykazana odpowiednia frekwencja podopiecznych, może to skutkować zmniejszeniem nam dotacji – informowała nas terapeutka Alicja.
(o)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POTRZEBA DELIKATNOŚCI
Rozmowa z posłem PSL Adamem Krzyśkowem
- Czy zaniepokoiły Pana sygnały płynące z domu samopomocy w Piasutnie?
- Nie znam szczegółów, ale wiem, że łatwo można człowieka pomówić. Znając tyle lat pana Kijewskiego, trudno sobie wyobrazić, żeby mógł kogoś skrzywdzić. Żyjemy w trudnych czasach, być może miało miejsce jakieś napięcie nerwowe. Trzeba to dogłębnie zbadać. Do tego czasu trudno cokolwiek wyrokować.
- Cztery lata temu po odejściu Kijewskiego ze stanowiska starosty zaangażował się Pan wraz z innymi politykami w poszukiwanie dla niego odpowiedniej pracy. Nie żałuje dziś Pan, że rzuciliście go na zły odcinek?
- Sam dokonał takiego wyboru. Z osiągnięć tego ośrodka widać, że dobrze się tam odnajduje.
- Skąd więc te zarzuty jego podwładnych?
- Obawiam się, że ci ludzie mogą angażować się w polityczne rozgrywki w myśl zasady „umarł król, niech żyje król”.
- Co ma Pan na myśli?
- To, że być może sprowokował ich do działania zatarg pana Kijewskiego z panem Wilgą.
- Czy nie w interesie wszystkich, także władz starostwa, powinno leżeć to, aby sprawę jak najszybciej wyjaśnić?
- Tu jest słowo przeciwko słowu. Nie ma sporządzonych dokumentów, fotografii czy nagrań. Dlatego wymaga to pewnej delikatności. Nie wylewajmy dziecka z kąpielą.
- A może politycznym działaniem w tej sprawie jest to, że starosta z PSL próbuje ją wyciszyć, bo chodzi o wysoko postawionego przedstawiciela partii tworzącej koalicję w powiecie?
- PSL jest partią z wieloletnią tradycją. Mamy doświadczenie i nie podejmujemy pochopnych decyzji. Nikt nas nie musi straszyć i pouczać co mamy robić. Uważamy, że najważniejszy jest człowiek. To nasze hasło wyborcze, które powinno się przekładać na życie codzienne.
(o)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
TO NIEPRAWDOPODOBNE
Rozmowa z Bogdanem Kalinowskim przewodniczącym zarządu PO w powiecie szczycieńskim
- Co Pan sądzi o zarzutach stawianych kierownikowi Kijewskiemu przez jego podwładnych?
- Podchodzę do tego z rezerwą.
- Z czego to wynika?
- Z tego co wiem taka placówka jest co jakiś czas sprawdzana, kontrolowana przez kompetentne instytucje i nigdy tak poważne zarzuty nie były formułowane. Dziwi mnie, że w dzisiejszych czasach ludzie potrafią tak długo milczeć. Zastanawiam się, jaki strach może człowiekiem powodować, żeby siedział cicho przez tak długi okres. Żyjemy przecież w cywilizowanym kraju. Co z tego, że pan Andrzej jest prominentnym politykiem? Nie posiada przecież władzy absolutnej.
- W końcu się jednak zdecydowali.
- Dziwne dla mnie jest to, że stało się to w momencie, kiedy pojawiły się problemy pana Wilgi. Wypłynięcie dziwnych informacji związanych z panem Kijewskim jakoś mi się z tym kojarzy.
- Andrzej Kijewski nie odbiera telefonów od „Kurka”. Nie znamy jego reakcji na zarzuty podwładnych. Może Panu udało się z nim porozmawiać w ostatnim czasie?
- Tak, on wszystkiemu zaprzecza. Powiedział, że będzie to wyjaśniał na drodze prawnej.
- Czy władze partii nie będą prowadzić własnego dochodzenia?
- Są zgłoszenia do odpowiednich instytucji i organów. Niech one zajmą się tym i wyjaśnią do samego końca. Tak będzie najlepiej.
- Pan, wydaje się, nie ma wątpliwości, że Kijewski zostanie oczyszczony?
- Nie wierzę, żeby w jakiejkolwiek firmie, a tym bardziej takiej jak ŚDS ktoś mógł sobie pozwalać na taką prywatę. Kijewski jest na tyle doświadczonym człowiekiem, że nie powinien tego robić. Na tyle go znam, że te zarzuty wydają się nieprawdopodobne, ale życie czasami różne niespodzianki płata.
(o)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
POLITYCZNY OPÓR
- Stanowiska takie jak kierownika ŚDS nie są dla polityków, tylko dla ludzi z pasją i powołaniem – to pierwsza refleksja, jaka nasuwa się jedynemu przedstawicielowi PiS-u w Radzie Powiatu Szczepanowi Olbrysiowi. Nie przekonują go sugestie, że w grę mogą tu wchodzić porachunki Kijewskiego z Wilgą. - Ludzie po prostu mieli dość, a ich zarzuty trzeba zbadać jak najszybciej nie tylko przez prokuraturę czy inspektora pracy, ale także Radę Powiatu. Radny zapowiada, że będzie apelował, aby stało się to jak najszybciej.
- Włos na głowie się jeży jak czyta się te wypowiedzi pracowników – mówi z kolei wójt gminy Rozogi Józef Zapert. Jego samorząd prowadzi Środowiskowy Dom Samopomocy w Orzeszkach. - Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w naszej placówce, ale gdyby coś takiego się stało poprosiłbym o natychmiastowe wyjaśnienia kierownika.
Starosta, pod którego pośrednio podlega kierownik ŚDS w Piasutnie, nie ma zamiaru angażować się w szybkie wyjaśnienie sprawy. To zadanie pozostawia prokuraturze i inspekcji pracy, do której zwrócili się o pomoc zdesperowani pracownicy. Taka postawa dziwi znanego samorządowca sprawującego wysokie stanowisko w jednym ze szczycieńskich urzędów.
- Te kwestie, o których można było przeczytać w „Kurku” są w gronie funkcyjnych samorządowców znane od dłuższego czasu. Kto nie słyszał o słynnej „szyszkówce”, czy innych przykładach wykorzystywania ŚDS przez Kijewskiego do celów prywatnych? Już dawno powinien być odwołany – uważa nasz rozmówca. Według niego opieszałości starosty w tym przypadku nie mogą tłumaczyć powiązania polityczne i rodzinne z Kijewskim (jest chrzestnym jego syna).
- Jakże ta sytuacja jest nieadekwatna do tej, której doświadczył były już dyrektor DPS-u Henryk WIlga. Tam za jakieś niedociągnięcia doszło do zwolnienia dyscyplinarnego. W tym przypadku, gdy jest doniesienie do prokuratury, podpisane przez dziewięć osób i wszyscy naokoło wiedzą o wykorzystywaniu ŚDS w Piasutnie do prywatnych celów, nikt nic nie robi. Widać, że jest w tej sprawie polityczny opór.
Radny miejski Robert Siudak, szef komisji prawa i bezpieczeństwa. również uważa, że władze powiatu nie powinny uchylać się od wyjaśnienia sprawy.
- To trzeba zbadać jak najszybciej. Wyborcy oczekują przecież od polityków przejrzystego działania – zauważa radny.
Z kolei radny PO Dariusz Malinowski, przyjaciel Kijewskiego, nie chce komentować sprawy.
- Andrzej się nie wypowiedział, ja też nie będę – ucina dalszą rozmowę radny.
(o)
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
MIĘDZY MŁOTEM A KOWADŁEM
Rozmowa z pracownikiem SDŚ w Piasutnie
- Szef partii, której Kijewski jest wiceprzewodniczącym i poseł Adam Krzyśków, uważają, że wasze działania mogą być podyktowane zaangażowaniem po stronie dyrektora Wilgi, który był skonfliktowany z kierownikiem Kijewskim.
- To absurdalny i bezpodstawny zarzut.
- Dlaczego tak długo zwlekaliście z ujawnieniem tego, co się dzieje u was w pracy?
- W przypadku ludzi zastraszonych, a takimi byliśmy, przychodzi taki przełomowy moment, że ma się już tego dość. A że akurat teraz toczy się sprawa sądowa pana Wilgi o przywrócenie do pracy to czysty przypadek. Poza tym Wilga został odwołany i nie ma szans na to, aby znów na tym stanowisku pracował. Dostanie najwyżej odszkodowanie.
- Jaka jest wasza opinia o Wildze?
- Zatrudnił Kijewskiego w sytuacji, gdy ten był już jego wrogiem, bo tak nakazywał mu układ polityczny. Wiedzieliśmy, że Wilga wart jest Kijewskiego i odwrotnie. Rozgrywki między tymi panami odbijały się na nas, skutkując m.in. niższymi poborami czy brakiem nagród.
- Nie mieliście zaufania także do Wilgi?
- Tak. Byliśmy między młotem a kowadłem. Dlatego gdy odszedł Wilga postanowiliśmy zwrócić się o pomoc do starosty. Ten jednak trzykrotnie w ostatniej chwili odwoływał umówione już spotkania. Dlatego zdecydowaliśmy się o naszych problemach porozmawiać z redaktorem „Kurka”.
(o)
Rozmowy przeprowadził: Andrzej Olszewski