Na początku lutego mieliśmy okazję świętować setną rocznicę urodzin znakomitej aktorki Danuty Szaflarskiej. Owo stulecie filmowej i teatralnej gwiazdy jest o tyle niebywałe, że pani Danuta, nie bacząc na swój wiek, wciąż czynna jest zawodowo.
Nadal występuje w teatrze, a w minionym roku zagrała w kolejnym filmie „Między nami dobrze jest”. To bodaj czterdziesty ósmy film z jej udziałem. Jak pamiętamy, zaczęła od „Zakazanych piosenek”, a zaraz potem pokochano ją za rolę w pierwszej polskiej powojennej komedii „Skarb”.
Czterdzieści lat temu podobnie niezniszczalną zawodowo gwiazdą teatru była Mieczysława Ćwiklińska. Artystka zmarła w roku 1972 w wieku 93 lat. Niemal do ostatnich dni grała w spektaklu „Drzewa umierają stojąc”. Rok przed śmiercią odbyła z owym spektaklem tournè po USA.
Istnieje taki pogląd, że artyści nie starzeją się, ale żeby aż do tego stopnia?! Przyjrzyjmy się zatem życiorysom innych, rodzimych wielkich dam teatru i filmu.
Zacznijmy od Niny Andrycz, aktorki zmarłej rok temu w wieku 99 lub 101 lat (w różnych źródłach znalazłem dwie daty urodzenia). Uchodziła za aktorkę wielką. Była żoną premiera Józefa Cyrankiewicza, toteż nikt nie śmiał zaprzeczyć jej wielkości. Kiedyś zaryzykował Janusz Głowacki, podkpiwając z aktorki w swojej recenzji z przedstawienia „Pożądanie w cieniu wiązów”. Już następnego dnia do redakcji przyszli dwaj tajniacy i cała sprawa mogłaby kiepsko skończyć się dla młodego pisarza, gdyby nie to, że jego szefową była wówczas żona sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR pani Janina Titkow. Jakoś udało jej się wybronić redakcyjnego recenzenta. Janusz później puścił w towarzyski obieg żartobliwie przekręcony tytuł spektaklu. W jego wersji brzmiał on „Powiązanie w cieniu rządów”.
W filmie „Skarb” obok Danuty Szaflarskiej występowała także Alina Janowska. Początkowo tancerka, później, po wojnie znakomita aktorka filmowa i teatralna, a także niezrównana gwiazda estrady i kabaretu. Prywatnie żona Wojciecha Zabłockiego - uznanego architekta oraz szermierza (kilkakrotny medalista olimpijski w szabli). Alina Janowska ma dzisiaj 92 lata. Zapewne przy jej żywotności występowałaby nadal na estradzie, gdyby nie dopadła jej ciężka i nieuleczalna choroba.
Wspominając Alinę Janowską nie można nie wymienić jej estradowych koleżanek - Ireny Kwiatkowskiej oraz Hanki Bielickiej. Irena Kwiatkowska zmarła trzy lata temu w wieku lat 99. Do końca była pełna energii. W wieku 82 lat odcisnęła swoją dłoń na słynnej promenadzie w Międzyzdrojach. Jej pomnik-ławeczka stoi dziś przy deptaku w Ustce.
Hanka Bielicka dożyła lat 91. Do końca życia zawodowo czynna, dowcipna, niezniszczalna. Kilkanaście lat temu telefonowałem do pani Bielickiej, mając dla niej pewną interesującą, zawodową propozycję. Nie znałem wcześniej znakomitej artystki, zacząłem więc rozmowę nieco pompatycznie i z należnym szacunkiem. Pani Bielicka szybko mi przerwała, mówiąc z udanym oburzeniem: Co pan do mnie przemawia z taką pompą jak do zmarłej? Gadaj pan jak człowiek o co chodzi, a jak to panu ułatwi, to mów pan do mnie Haniu. Tu zachichotała na swój estradowy sposób. No to mówiłem „Haniu” i całkiem nam się fajnie rozmawiało mimo trzydziestoletniej różnicy wieku. Niedawno byłem w Łomży i tam zobaczyłem pomnik-ławeczkę pani Hani. Przy ulicy Farnej.
Wiadomo, że kobiety żyją dłużej. Spojrzyjmy zatem, dla porównania, jak wygląda długowieczność aktorskich sław płci męskiej. Postacią legendarną jest Ludwik Solski, który zmarł w roku 1954 mając 99 lat. Do końca popisywał się rolą starego wiarusa z „Warszawianki” Wyspiańskiego.
A jak to wygląda dzisiaj? Aktorem, ktry wciąż występuje w teatrze, a co więcej święci zasłużone tryumfy jest Ignacy Gogolewski. Ma lat 83. Wiesław Michnikowski wprawdzie już nie udziela się scenicznie, ale wciąż jest w znakomitej formie intelektualnej. Ma lat 93. Niedawno zmarli dwaj słynni rówieśnicy - Adam Hanuszkiewicz i Andrzej Łapicki. W wieku 87 i 88 lat. Natomiast za fenomena żywotności pośród braci aktorskiej uważam Szymona Szurmieja. Dyrektora Teatru Żydowskiego w Warszawie.
Szymon Szurmiej zmarł niedawno. W lipcu 2014. W wieku lat 91. Aktor, reżyser, piosenkarz, kabaretowiec. Wydawałoby się - niezniszczalny. Mając 85 lat urządził w teatrze swój jubileusz. Imprezę nazwał „Piernikalia”. Była transmitowana przez telewizję. Czegóż ten artysta nie wyprawiał! Jak młodzik. Trochę mi wówczas przypominał estradowe występy leciwego Ludwika Sempolińskiego. Tylko, że kiedy podziwialiśmy Sempolińskiego w piosence „Tomasz, ach Tomasz”, był on około 10 lat młodszy od Szurmieja. Tak, czy inaczej- dobrze być artystą.
Andrzej Symonowicz