Wielokrotnie donoszono mi, że kiedy piszę o Szczytnie, to wyłazi ze mnie zgryźliwy stary zrzęda, któremu nie sposób dogodzić. Przejrzałem zatem archiwum swoich felietonów i… nic takiego nie zauważyłem. No owszem – zdecydowanie nie podobają mi się pofajdoki, ale co do innych nowinek, to prawie zawsze jestem za!
Toteż i tym razem, z całym uznaniem, chcę zwrócić uwagę na znakomity pomysł władz miasta, o jakim przeczytałem niedawno w „Kurku”. Pomysł na zorganizowanie transmisji meczów EURO 2012 na szczycieńskim placu Juranda.
Zacznę od tego, że ani trochę nie jestem kibicem piłki nożnej. Zupełnie nie fascynują mnie perfekcyjne umiejętności toczenia nogą skórzanej kuleczki po murawie boiska. Jeśli już miałbym zachwycać się czyjąś zawodową perfekcją, to znacznie bardziej cenię sobie mistrzowskie wyczyny doświadczonego kucharza, czy barmana. Ich umiejętności są wartością stałą, podczas gdy tak naprawdę to nigdy nie wiadomo co może wyrosnąć ze zdolnego zawodnika. Znakomitego piłkarza, gdy miną lata, wybierają prezesem i okazuje się że jest to prezes mało udany – nie dorósł. Tymczasem ambitny zawodnik klasy raczej średniej zostaje aż premierem państwa.
No, ale te żartobliwe dywagacje nie oznaczają, że nie potrafię docenić rangi igrzysk, podczas których polska reprezentacja musi zmierzyć się z drużynami innych nacji. Takie mecze zawsze oglądam. Z pobudek patriotycznych! Wiem także co oznacza odbiór zbiorowy i to na dużym ekranie telebimu. W grupie kibiców emocje potęgują się, tworząc iluzję oglądania meczu na żywo. Jeśli do tego dołączymy sprawną gastronomię, a może nawet jakiś instrumentalny przerywnik muzyczny na przyzwoitym poziomie, to ja z pewnością polskie mecze oglądać będę na placu. Być może należałoby także włączyć w całość imprezy fachowego konferansjera – informatora, który panowałby nad ciągłością programu. Najlepiej gdyby to był ktoś z miejscowych, uznanych autorytetów w dziedzinie piłki nożnej.
W poprzednim „Kurku” przeczytałem o pomyśle na turystyczną, posezonową promocję miasta i powiatu na wzór akcji jaką przeprowadzono w Zakopanem. Tu byłbym nieco ostrożniejszy z chwaleniem owego pomysłu, choć nie jest on wcale nowy i w wielu miastach sprawdził się.
Zasadą takiej promocji jest przygotowanie pakietu miejscowych atrakcji, po obniżonych cenach, które stanowiłyby zachętę do odwiedzenia promowanej miejscowości. Tylko że jakież to szczególne atrakcje może przygotować Szczytno poza letnim sezonem? Oczywiście oprócz hotelu za pół ceny i tanich posiłków. Akurat takie hotelowo – gastronomiczne oferty konkretne firmy turystyczne przygotowują indywidualnie. Przez okrągły rok. I to na całym świecie. Wystarczy zajrzeć do Internetu.
Trzy tygodnie temu spotkałem się z moją córką w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą. Pokój w eleganckim hotelu plus dwa posiłki dziennie wyszukaliśmy w Internecie. Promocja – za pół ceny. Na podobnej zasadzie spędziłem jesienny weekend we Fromborku. Przed laty gościłem trzy dni w pięciogwiazdkowym hotelu w Marrakesz (Maroko) całkowicie za darmo, tylko dlatego, że do Maroka przyleciałem linią lotniczą, która taką właśnie miała promocję.
Miasta duże jak Poznań, czy Gdańsk oferują w swoim pakiecie, poza hotelem i posiłkami, spektakl teatralny, seans filmowy 3D lub jakiś nocny kabaret. No, ale przede wszystkim zapraszają na promocyjne zakupy w luksusowych salonach renomowanych firm biorących udział w promocji. Miasta turystyczno – sanatoryjne dysponują profesjonalnymi ośrodkami odnowy biologicznej z basenami, kortami tenisowymi i kręgielniami. To one stanowią – poza wycieczkami – główną atrakcję pobytu. Czymże Szczytno – miasto wybitnie sezonowe – może przyciągnąć turystę, poza okresem lata?
No chyba, żeby udało się przygotować jakiś naprawdę atrakcyjny program w ramach powiatu.
Tutaj niewiele potrafię doradzić, aczkolwiek zwracam uwagę, że letnie koncerty muzyki organowej w Pasymiu cieszą się już dzisiaj dużym uznaniem europejskich koneserów. Być może poszczególne gminy są w stanie przygotować program atrakcyjny dla przyjezdnych. Chciałbym.
Andrzej Symonowicz