POWIEŚĆ W ODCINKACH
odc. 168
Rozpuściło się nam społeczeństwo niemożebnie. A nawet jeszcze bardziej. Parę lat temu było nie do pomyślenia, żeby tak poważny urzędnik jak sołtys musiał się martwić i przejmować tym, co elektorat myśli i sobie wyobraża. Wystarczyło raz na cztery lata spiąć się na wybory, skaptować rodzinę i trochę znajomych, by mieć spokój na cztery lata. Żyć nie umierać! A teraz? Szkoda gadać. Ganiają sołtysów, ganiają i sołtysi jak, nie przymierzając, Boryński gania władze naszego słynnego podziemnego dworca za niepłacenie podatków. Bo gdyby nie ganiał, to skończyłby jak Burak z Bawełna, którego niewdzięczni wyborcy mają już dość w połowie kadencji i chcą mu pokazać czerwoną kartkę. Ba! Są tak pewni swego, iż ta kartka będzie ważna, że już znalazło się kilku chętnych na jego miejsce. Naiwniaki, nie wiedzą, że jak raz już elektorat poczuł swoją siłę to następnym razem pójdzie jeszcze prędzej.
Nic więc dziwnego, że zaniepokojeni sołtysi postanowili się w końcu jakoś bronić.
Zasiedli więc w braterskim sołtysim kręgu przy ognisku, głęboko w leśnych ostępach w sołectwie Mleczaka z Wieśtajna schowanym. Na wszelki wypadek, bo to nigdy z władzą nie wiadomo zaprosili też Jurka Toczka.
- No to chłopy po jednym… - zagaił dyskusję zacny gospodarz, puszczając w obieg po szklankach sporą butlę godnego z wyglądu płynu, bez wątpienia własnej, leśnej produkcji. Wypili, zakąsili małosolnym jak statecznym gospodarzom przystoi.
- To co robimy panowie? – Marynara z Wyrzutków otarł wąsy i jako były naukowiec (dlaczego sołtys nie miałby być naukowcem, nawet byłym? W końcu mamy wolny kraj…) przyzwyczajony do publicznego występowania wiedział, że najważniejszy jest dobry początek.
- Po prawdzie to trzeba sobie szczerze powiedzieć, tak po naszemu. Nie możemy sobie pozwolić, żeby nas w dupę kopali! Bo co jak co, ale autorytet sołtys musi mieć! - Boryński jako najstarszy stażem w tym towarzystwie sołeckim ustawił dyskusję na odpowiednim poziomie.
- Tobie to dobrze – westchnął Mleczak z Wieśtajna – rządzisz już tak długo, że nikt sobie nie wyobraża, żeby ktoś inny mógł usiąść na twoim stołku.
- Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz – zacytował Boryński starą mądrość ludową.
- Do konkretów panowie, do konkretów – upomniał Jurek Toczek – może na początek sprecyzujmy o co się nas czepiają.
- Mnie o całokształt – westchnął ciężko zrezygnowany Burak z Bawełna – a najbardziej o tę cholerną Europę. Że niby szmalu nie potrafię skołować z Brukseli. A co ja mogę? Nie ma u mnie na wsi nikogo kumatego co potrafi takie kwity porządnie napisać! A jak poprzedni premier poparcia potrzebował i wieś mi nawiedził, to obiecywał, że za europejskie pieniądze zalew germański powstrzymamy! I co? I nic! Ani grosza do Bawełna nie trafiło - wyżalił się z miną obitego kundelka.
Sołtys Padany z Bartlewa skrzywił się z niesmakiem.
- Po pierwsze to ten premier jest już szczęśliwie były i bardzo dobrze. Jak ktoś liczy, że mu coś tam z góry kapnie to niech sobie innej roboty szuka. Jak chcesz na kogoś liczyć to najlepiej licz na siebie!
- Czasem uda się coś dla was skołować – wtrącił się Jurek Toczek.
- Ale jakie to pieniądze… Biznes panowie, biznes! Marynara – zwrócił się do sołtysa z Wyrzutków – przecież ciebie też się o tę europejską forsę czepiają, a raczej o to, że jej nie masz. I co ty na to?
- Żeby tylko o forsę… To bym się jeszcze tak nie przejmował. O stołki im chodzi przede wszystkim! O stołki! Porządku trochę z tym zrobiłem, po Burzyku posprzątałem to i się ludziom naraziłem! Dam sam sobie radę, poustawiam wszystko powoli. A forsę z unii i tak się skołuje, mam już na oku taką jedną młodą… - pewność siebie właściwa władzy nigdy go nie opuszczała.
- Ale przyznasz, że gdybyś forsą już wcześniej na wieś sypnął to nikt by o stołkach nie pamiętał – upierał się Padany.
- Tobie to się udało! Wpadł ci ten szwedzki browar niczym złote jajo! Gorzała i to jakiej firmy zawsze będzie szła jak woda. A podatki prosto do twojej kasy jeszcze szybciej! – Mleczak z Wieśtajna nie ukrywał zazdrości.
- Wiesz ile ja się musiałem nachodzić, żeby załatwić te europejskie grosze na ogarnięcie Wieśtajna. Przynajmniej z grubsza?! Ale powoli ruszam! Akurat przed następnymi wyborami Wieśtajno będzie wyglądało jak nowe. Całe centrum odpucuję na Europę!
- Sami panowie widzicie - włączył się Jurek Toczek – nic tak nie łączy ludzi jak forsa, a jeszcze lepiej duża forsa! Zobaczcie, jak sobie poradził Padany kiedy mu trąba przez wieś przeleciała. Nikt się nie oglądał na górę czy tam jakieś rządowe służby tylko każdy sam zapieprzał i innym pomagał. Bo wiedzą już, że się opłaci, a Padany ma forsę i jak trzeba to pomoże. Ma z czego!
- Gdybyś jednak coś mi do Barlewa podrzucił, to przy następnych wyborach też będziemy o tobie pamiętać. W końcu sam wiesz skąd na stołek do Mieszczna trafiłeś – Padany nie rezygnował z żadnej okazji, aby coś uszczknąć z Toczkowej kieszeni.
- Podsumujmy panowie – Mleczak jako gospodarz czuł się w obowiązku uporządkowania obrad – Czego byśmy nie zrobili i kogo miodem nie smarowali to nawet dla sołtysa najważniejszy jest szmal!
- Na wieki wieków amen! – zgodził się Marynara.
- Nie inaczej, nie inaczej… władza lokalna tym razem zgodnie nie miała wątpliwości.
Marek Długosz