odcinek 183
Tak zwane „babskie ploty” mają swoją wielowiekową tradycję i mnóstwo zalet. Jak potoczyłaby się historia naszego kraju, gdyby królowa Bona nie przywiozła ze sobą ze słonecznej Italii wielkiego babskiego fraucymeru? A tak nie musiała do końca długiego żywota uczyć się chrzęszczącego języka swego królewskiego małżonka. O wszystkim co się działo na dworze (albo miało się dziać w najbliższej przyszłości) i tak dowiadywała się od swoich licznych i podobno nie całkowicie pruderyjnych dworek. A przecież ich jedynym poniekąd służbowym zajęciem były właśnie dworskie ploty, ich zdobywanie i wymiana. Jakimi sposobami docierały piękne Włoszki do informacji interesujących ich panią, opowiadać nie będę, bo i tak redakcyjna cenzura mi znów wytnie. A byłoby o czym, historyczne źródła są czasem o wiele ciekawsze niż najbardziej słuszne współczesne filmy.
Ale wracajmy do naszego Mieszczna, miasteczka wprawdzie dość starego, ale nie na tyle zabytkowego, aby jego najgodniejsze mieszkanki mogły spotykać się w tajemniczych komnatach, ustronnych alkowach czy na przewiewnych krużgankach. Muszą im wystarczyć na przykład ot zwyczajne gabinety, w jakich zasiadają w zarządzie ogródków pani Dolińska czy Niusia Robaczek.
Tym razem na przysłowiowej kawie spotkały się w spokojniejszym pomieszczeniu przewodniczącej rady nadzorczej tej jakże niezbędnej dla miasteczka firmy. Wymiana najświeższych ploteczek może być na tym szczeblu niezwykle ciekawa.
- I wyobraź sobie – Niusia pochyliła się ku starszej koleżance – ja stoję i patrzę, nic nie mówię a ta małpa jakby nigdy nic zgarnia z wieszaka akurat tę moją garsonkę! Akurat właśnie tę jaką sobie już dawno upatrzyłam! No, bezczelność po prostu!
- Tak, tak… - zgodziła się pani Dolińska, lecz w swej bujnej wyobraźni już widziała Niusię w jaskrawoczerwonym stroju do zielonych butów, które właśnie zauważyła pod stolikiem. Teraz szczerze żałowała, że Niusi nie udało się kupić wymarzonego ciuszka.
- Dopiero by była zabawa, na takim tle to człowiek dobrze wypadnie nawet gdyby w worku przyszedł – westchnęła, lecz głośno wyraziła swoje oburzenie.
- Masz zupełną rację, moja droga, jak taka jedna z drugą ma trochę kasy, nie wiadomo zresztą skąd to już myśli, że cały świat do niej należy! Popracowałaby tak jak my od rana do wieczora na okrągło to już na łażenie po ciucholandach siły by jej nie starczyło!
Niusia fachowym okiem obrzuciła nowy kostium, w jakim pierwszy raz wystąpiła dziś pani Dolińska. Szybko zlokalizowała też źródło zakupu.
- W tym szmateksie na Mickiewicza ja też widziałam ostatnio parę fajnych rzeczy – z satysfakcją zauważyła cień, jaki przemknął po twarzy pani Dolińskiej, która niespecjalnie przepadała za ujawnianiem miejsca pochodzenia jej wystrzałowych ciuchów – musimy, kochana, kiedyś się tam wybrać razem na takie porządne babskie zakupy.
Cios był wymierzony celnie, lecz pani Dolińska mężnie przyjęła go na klatę i natychmiast skontrowała.
- Wiesz, chyba już nie ma po co, bo przecież wszystko co tam jeszcze się nadawało do noszenia już wybrałaś…
Dyskusja o sprawach naprawdę poważnych, czyli o ciuchach mogła w swym rozwoju doprowadzić dwie wielkie przyjaciółki do niemałego konfliktu. Jako doświadczone w sztuce urzędniczej dyplomacji natychmiast zmieniły temat na zdecydowanie mniej poważny a prawie tak samo smakowity, czyli na sprawy damsko-męskie.
- Zauważyłaś, że Boryński – zaczęła Niusia, ale pani Dolińska natychmiast jej przerwała.
- Nie wspominaj mi o tym chamie! Słoma zawsze takiemu z butów wyjdzie! Słyszałaś co o mnie powiedział?
- Co tak się przejmujesz? – zbagatelizowała sprawę Niusia – Chłop jak to chłop, jadaczkę ma od ucha do ucha i najpierw gada, a myśli dopiero pojutrze.
- Już ja pomyślę za niego! Sołtys na zagrodzie się znalazł! Myśli, że jak Toczek nad nim skacze i pochwalne kukuryku mu bez przerwy pieje to już mocny jest jak łącka śliwowica!
- A wiesz co, dobrze, że mi przypomniałaś, mam tu jeszcze po kropelce – Niusia sięgnęła do biurka i na dno małych filiżanek wlała po kilka kropli smakowicie pachnącego płynu
- Dobre – oblizała się pani Dolińska – tylko mu nie daruję – ciągnęła poprzedni wątek – żeby wygadywać, że na Wójcika lecę! Ja i Wójcik! Dobre sobie… W moim wieku?
- Co prawda, to prawda! – Niusia w duchu zawyła z zachwytu – Ale ja słyszałam coś innego…
Pani Dolińska podskoczyła na foteliku.
- Co… coś jeszcze?! Na co on sobie pozwala!
- Nie wiem dokładnie, czy to on akurat, ale takie tam chodzą, no wiesz… Nie ma co się przejmować, ploty i tyle – Niusia dobrze wiedziała, że nic bardziej nie rozpali ciekawości pani Dolińskiej.
- Albo jesteś moją przyjaciółka, albo nie! Gadaj, bo nie wyrobię!
- No nic takiego, tylko wiesz ta umowa o podziemny dworzec i tę jego ogródkową część, którą sprzedałaś temu Chińczykowi…
- Nie, tego już za wiele, ja z Chińczykiem! Jaja urwę temu chamowi, takie rzeczy rozgłaszać! Za nic w świecie! – zwykle spokojna pani Dolińska poczerwieniała ze złości.
- Ależ nie ty z Chińczykiem… nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że zwyczajnie gadają, że jakby co to masz dogadany z nim układ… Łapiesz?
- No wiesz, a już myślałam… Ale mnie przestraszyłaś! Jak tylko tak to daj mi jeszcze trochę tych kropelek.
Marek Długosz